- Świat się dramatycznie zmienił od momentu, kiedy Unia nastawiła swoje cele strategiczne na przeciwdziałanie zmianie klimatycznej. Polska nigdy nie miała do dyspozycji takich środków z UE jak teraz - mówi Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, minister funduszy i polityki regionalnej.

Pieniądze z KPO mają rozruszać inwestycje w 2025 r. Jak na te projekty powinni się szykować przedsiębiorcy? Jakie są najważniejsze zmiany wprowadzone w KPO w tym roku?
ikona lupy />
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, minister funduszy i polityki regionalnej / Materiały prasowe / fot. Wojtek Górski

Odziedziczyliśmy KPO po poprzednim rządzie, weszliśmy w projekt z dwuletnim opóźnieniem i musieliśmy dokonywać olbrzymich rewizji, żeby kolejne płatności do nas trafiły.

Przede wszystkim przekierowaliśmy dodatkowe środki, ponad 2,5 mld zł, na szeroko rozumiany obszar bezpieczeństwa żywnościowego. Dla przedsiębiorców i samorządowców to ważna informacja, bo to są pieniądze na małe i średnie przedsiębiorstwa w obszarze rolnictwa, na ich modernizację, na retencję, na gospodarkę ściekową, na przetwórstwo.

Jednym słowem na unowocześnienie polskiego rolnictwa. Aby było bezpieczne dla nas i konkurencyjne w UE.

Na jakie zmiany w KPO powinni patrzeć przedsiębior cy i samorządowcy?

Powiedziałam o rolnictwie, ale dokonywaliśmy zmian w wielu obszarach. Przede wszystkim chcemy wspierać rozwój nowoczesnych usług – stąd np. środki na długoterminową opiekę w szpitalach powiatowych. Bardzo ważne było skierowanie dodatkowych środków na ocieplenie budynków wielorodzinnych. Do tej pory uwaga skoncentrowana była w głównej mierze na domach jednorodzinnych. Generalnie w przypadku projektów opartych na KPO mówimy o 130 mld zł, z których mogą skorzystać samorządy, i 55 mld zł dla przedsiębiorców. To jest olbrzymi skok rozwojowy.

Mówiłam o rolnictwie i usługach publicznych, ale z punktu widzenia samorządów i przedsiębiorców jest kluczowa też budowa samowystarczalnej, czystej energetyki, która spowoduje, że Polska będzie bardziej konkurencyjna na jednolitym rynku unijnym.

Samowystarczalna?

Uniezależniona od kopalin, które w większości sprowadzamy z zagranicy i wydajemy na to grube miliardy.

Samowystarczalna, ale i rozproszona – tak powinni myśleć samorządowcy?

Tak – bo jest to kompleksowe. Mówimy o ociepleniu budynków, w tym budynków publicznych. To bardzo duży zestaw spraw dla samorządowców – ocieplanie szkół, ocieplanie bibliotek, ocieplanie domów kultury. Mówimy o zmianie źródeł ciepła na czyste, samowystarczalne. Mówimy także o transformacji czy też inwestowaniu w ciepłownictwo. Ta zmiana to także energetyka rozproszona, która nie jest możliwa bez sieci dystrybucyjnych. Wiadomo, że tutaj są potrzebne ogromne inwestycje. Bez nich nie podłączymy kolejnych prosumentów.

Z badań wynika, że ceny energii to dla Polaków bolączka numer jeden.

Na energooszczędność są bardzo duże środki. Dla przedsiębiorców technologie energooszczędne to mniejsze koszty. Mówimy o inwestycjach, np. w gospodarkę obiegu zamkniętego. Zmiana ma zapewnić nam konkurencyjność i nie odbywać się kosztem środowiska naturalnego.

W KPO są jeszcze bardzo ważne inwestycje w ludzi, w edukację i jej cyfryzację.

To nie są tak namacalne sprawy jak budowa dróg czy basenów z czasów chwały funduszy strukturalnych.

Mamy kolejny moment glorii i chwały funduszy. Nigdy Polska nie miała tak dużo pieniędzy z UE jak teraz, kiedy nakładają się naraz dwie perspektywy – 76 mld euro z funduszy strukturalnych i 60 mld euro z KPO. Jesteśmy w takiej fazie rozwojowej Polski, w której potrzebujemy inwestycji w rozwój czystej, opłacalnej, konkurencyjnej i samowystarczalnej energetyki.

Chcemy farm wiatrowych na Bałtyku, ale i całej związanej z nimi infrastruktury. To terminal instalacyjny i terminale serwisowe, sieci przesyłowe. To jest ogromny kompleks namacalnych inwestycji. Bardzo ważne są inwestycje w człowieka, czyli miękkie. Może nie są czymś tak imponującym jak drogi, ale podam przykład żłobków. 40 proc. gmin w Polsce nie ma publicznego żłobka. Żyjemy w czasach, kiedy rodzice powinni móc wybierać, czy idą do pracy, czy zostają z dzieckiem. KPO i inne fundusze europejskie mają dać 100 tys. nowych miejsc w żłobkach.

Polski biznes mówi jasno – potrzebujemy ludzi i czystej, niedrogiej energii. Czy zdążycie ją zapewnić polskiej gospodarce? I czy jest szansa na duże zmiany w unijnych politykach klimatycznych.

Ścigamy się z czasem. Polska ma oczywiście ten punkt startowy dużo trudniejszy, jeśli chodzi o wyścig ku czystej i samowystarczalnej energetyce. Zasady jednolitego unijnego rynku są jednak takie, że jeżeli nie zdołamy naszej energetyki oczyścić, to przestaniemy być konkurencyjni.

Druga bardzo ważna rzecz to to, że nasza energetyka jest w ogóle przestarzała. To nie jest tak, że gdyby nie Unia, to większość naszych elektrociepłowni czy elektrowni mogłaby sobie spokojnie funkcjonować i byłoby wszystko świetnie. Nie, one są przestarzałe. I tak wymagałyby ogromnych inwestycji. Ich koszt działania jest bardzo wysoki. W związku z tym to nie jest tak, że my robimy coś, co nam się totalnie nie opłaca, bo Unia jak grom z jasnego nieba spadła na nas z tymi zielonymi rozwiązaniami. Dla nas to jest bardzo trudne, ale nieuniknione, i tak musimy unowocześnić naszą energetykę. Na dodatek samowystarczalność jest dobra w dzisiejszych trudnych geopolitycznie czasach. Mamy wielką szansę, bo dostajemy ogromne środki, żeby unowocześnienie naszej energetyki przeprowadzić, żeby dokonać tego skoku rozwojowego i żeby to się stało opłacalne.

A unijne polityki klimatyczne? Zielony Ład? Mam wrażenie, że część obecnie rządzących zaczyna mówić językiem PiS o tych tematach. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia?

To nie jest kwestia punktu siedzenia, to jest kwestia tego, że świat się dramatycznie zmienił od momentu, kiedy Unia Europejska nastawiła swoje cele strategiczne na przeciwdziałanie zmianie klimatycznej. Wszyscy wiemy, że ta zmiana jest. Wszyscy wiemy, że ona jest groźna, że ona jest groźna dla nas globalnie, dla całej ludzkości, wspólnoty ludzkiej. Ale kiedy tworzono ten projekt, to nie było inwazji rosyjskiej w Ukrainie, nie było wojny na Bliskim Wschodzie. Chiny były w zupełnie innym punkcie i nie były bardzo poważnym gospodarczym adwersarzem Stanów Zjednoczonych i coraz poważniejszym wyzwaniem dla Unii Europejskiej. I to jest trochę tak, jak w piramidzie Maslowa. To znaczy nikt nie neguje, że superważna jest zmiana klimatyczna i z punktu widzenia ludzkości wojen w ogóle nie powinno być. Ale to nie Zachód czy UE je rozpoczęły. Unia ma tuż za granicą totalitarny reżim rosyjski, agresywny, zbrojący się i zmilitaryzowany w stopniu niewyobrażalnym jakiś czas temu. Obrona przed nim jest naszym priorytetem. Nie jest więc dziwne, że Unia Europejska, biznes i politycy europejscy zaczynają widzieć strategie w inny sposób niż dotychczas.

We wrześniu wraca do pracy Sejm. Dla wszystkich wyborców kluczowe jest bezpieczeństwo. Ważnym tematem jest drożyzna. Dla wyborców KO ważne są też rozliczenia poprzedniej ekipy. A co dla was – Polski 2050 – jest kluczowe?

Rozliczenie powinno być zrobione. Nie ma bezkarności. Nie można zdewastować państwa, nakraść i nadużywać, i potem nic się z tym nie dzieje. W Polsce 2050 widzimy to tak, że zemsta i odwet nikomu nie są potrzebne. Natomiast wprowadzenie podstawowej odpowiedzialności za dewastację, której dopuszczono się w Polsce przez osiem lat, nie może zostać odpuszczone. Mamy jednak przed sobą fundamentalne wyzwania. Jeżeli nie znajdziemy przestrzeni, żeby jako wspólnota o nich rozmawiać, to po prostu walniemy głową w mur. To się nie zdarzy jutro, ale to się może zdarzyć już za kilka lat. A dzisiaj jest jeszcze czas, żeby temu zapobiec.

Co to znaczy? Czym jest to „walnięcie głową w mur”.

Jedną z fundamentalnych rzeczy, z którą musimy się zderzyć, jest kryzys demograficzny i jego konsekwencje. Piętnaście lat temu na jednego emeryta pracowało około czterech osób. Teraz pracuje już mniej niż trzy, a w połowie wieku będzie pracowało mniej niż dwie osoby na jednego emeryta.

Powiedziała pani o podwyższaniu wieku emerytalnego. To temat tabu.

To jest trudny temat, tak jak całe konsekwencje kryzysu demograficznego. Jeżeli utracimy w Polsce zdolność do rozmowy na trudne tematy, jeżeli będziemy wyjmować z kontekstu jakieś pojedyncze wypowiedzi, a trudny temat będzie zamiatany pod dywan, to problemów nie rozwiążemy. Zamknijmy temat podwyższania wieku emerytalnego. Nie ma do tego woli politycznej. Czy to oznacza, że nie ma kryzysu demograficznego i jego konsekwencji?

Będą i są. Są jednak systemowe sposoby rozwiązania tego problemu i trzeba je wyjąć z politycznej bieżączki.

Jakie są te sposoby?

Przede wszystkim ludzi warto zachęcać do pracy. Warto, żeby ludzie widzieli, że dłuższa praca im się opłaci. Są konkretne rozwiązania, które leżą na stole.

Jakie?

Na przykład pomysł, żeby 13. emerytura była zwracana osobie, która pracuje powyżej wieku emerytalnego. To oznacza, że dłuższa praca nie przynosi straty.

Trzynasta emerytura dla pracujących powyżej wieku emerytalnego…

Podam jeszcze jedno rozwiązanie dotyczące składki rentowej. W przypadku człowieka, który przekroczył już wiek emerytalny, ta składka powinna być dokładana do składki emerytalnej.

Co zwiększa…

Wypracowaną emeryturę. Im dłużej pracujemy, tym bardziej przekłada się to na wyższą emeryturę. Dziś w przypadku tych, którzy urodzili się na przełomie lat 70. i 80. – kiedy będą przechodzić na emeryturę, to nawet do 70 proc. z nich będzie otrzymywało emeryturę minimalną.

Co więcej, nawet jeżeli takie osoby, szczególnie kobiety, zostaną w pracy parę lat dłużej, to i tak nie dostaną nic więcej niż emerytura minimalna. Bo nie dołożą dostatecznie dużo do kapitału. Takie osoby powinny mieć gwarancje, że każdy rok przepracowany powyżej minimalnego wieku emerytalnego podniesie ich emeryturę.

Taka emerytura plus?

Chcemy, żeby ludziom opłacało się pracowanie dłużej. Nie możemy jednocześnie dołożyć jakichś nieprawdopodobnych obciążeń na młodszych, dlatego że oni ich nie udźwigną. Wyjadą z Polski. To nie jest rozwiązanie. W związku z tym trzeba, po pierwsze, stwarzać takie warunki do pracy młodych i w ogóle do życia w Polsce, żeby młodzi chcieli tu zostawać. I tu wchodzi cała polityka mieszkaniowa.

Muszę się spytać o pani stosunek do kredytu 0 proc.

Ja z satysfakcją odpowiem, że mam stosunek absolutnie negatywny i nie jest to mój personalny, emocjonalny stosunek, tylko to jest po prostu oparte na danych. To jest polityka publiczna, która była już wprowadzona i jej skutki bardzo dobrze widzimy. Widzimy, że dokładnie w momencie, kiedy ten preferencyjny kredyt został wprowadzony, ceny mieszkań poszły do góry. ©℗

Rozmawiał Marek Tejchman
Cała rozmowa w wersji video na gazetaprawna.pl