Budowa jednej, europejskiej żelaznej kopuły przeciwrakietowej ma stać się oczkiem w głowie rządu Donalda Tuska. Na tę niebywale kosztowną inwestycję wojskową, nazwaną na wzór izraelskich systemów obronnych, podejrzliwie patrzą po stronie opozycji ostrzegając, że możemy na tym stracić. A co na to wojskowi? Czy podoba im się nowy pomysł Donalda Tuska?
W poniedziałek premier Donald Tusk uchylił rąbka tajemnicy na temat planowanej przez jego rząd kolejnej wielkiej inwestycji zbrojeniowej, a zacząć ma się od polskiego systemu satelitarnego.
Żelazna kopuła dla Polski i Europy. Donald Tusk zdecydował
Po spotkaniu z szefową Europejskiego Banku Inwestycyjnego Donald Tusk ogłosił, iż Polska podpisała umowę na finansowanie polsko-francuskiego systemu satelitarnego, a na cel ten przeznaczonych ma być 300 mln euro. Premier zapewnił również, że będzie to pierwszy krok na drodze do budowy wspólnej, europejskiej żelaznej kopuły antyrakietowej, a on sam, wraz z premierami kilku innych państw, już niedługo ma przedstawić konkrety, jak system ten miałby wyglądać.
- Tak, aby idea paneuropejskiej obrony powietrznej, tej żelaznej kopuły nad Europą stawała się coraz mniej marzeniem, a coraz bardziej realnym, praktycznym planem – powiedział Donald Tusk.
Decyzja ta oznacza całkowitą zmianę polskiej strategii obrony naszego nieba, która za czasów rządów poprzedników opierała się na budowie własnych systemów obronnych, przy współpracy z USA. Politycy PiS, którzy współtworzyli te programy, dziś z obawą przyglądają się zapowiedziom Donalda Tuska.
- Oczywiście, że można mieć i trzy, i cztery kopuły, ale to wszystko jest kwestią budżetu, bo rzeczywista budowa systemu rakietowego średniego zasięgu dla Polski to jest koszt około 100 miliardów złotych. A to chodzi tylko o te 8 baterii, co moim zdaniem jest i tak zbyt małą liczbą i powinno być ich co najmniej 16. Fajnie dla Polaka brzmi, że dostaniemy 300 milionów euro, ale to jest pół procenta realnych kosztów zbudowania takiej tarczy tylko w samej Polsce – mówi Gazecie Prawnej poseł PiS, Bartosz Kownacki, były wiceminister obrony narodowej.
Wspólna obrona to nie jest dobry pomysł?
Polityk PiS zwraca jednak uwagę nie tylko na finanse, ale jako człowiek od lat zgłębiający tajniki naszych systemów obronnych wskazuje, jakie problemy techniczne może nieść za sobą tak drastyczne przekierowanie naszej armii na europejskie tory.
- My już wybraliśmy system Patriot, na który poszły ogromne pieniądze i wybraliśmy go w systemie IBCS, czyli pozwalającym się łączyć z amerykańskim sprzętem, być w pełni interoperacyjnym. I teraz jedyne, co można było chcieć od naszych partnerów europejskich, jeżeli chodzi o system Narew, to żeby było można go wpiąć w system IBCS. Bo w system IBCS można wpiąć F-16, Patrioty, HIMARSy, ale Narew jest jakby naszą produkcją i wpięcie go powodowałoby, że dzięki różnym danym ten system byłby bardziej skuteczny – mówi poseł Kownacki.
W jego ocenie, taka decyzja o budowie europejskiej żelaznej kopuły wygląda na podejście czysto polityczne, tym bardziej że jak przypomina, miała ona zapaść w ciągu pierwszych 100 dni rządów Donalda Tuska.
- Życzeniowo można chcieć wszystkiego, ale Donald Tusk nie wytłumaczył, jak można korzystać z systemów konkurencyjnych, poza kwestią polityczną, że amerykanie są źli, a Europa jest dobra i pokażemy, że żyjemy dobrze z Europą – słyszymy.
Polska sama nie da sobie rady. Będzie za drogo
Jednak gdy opozycja wyraża obawy co do wspólnej obrony europejskiego nieba, nieco innego zdania są wojskowi. Zdaniem generała Bogusława Packa, koncepcja stworzenia żelaznej kopuły na wzór systemu izraelskiego, który od lat zapewnia temu krajowi bezpieczeństwo, jest jak najbardziej zasadna.
- Wspólna żelazna kopuła potrzebna jest, w moim przekonaniu z kilku powodów. Pierwszy powód jest finansowy. Ja próbowałem wyliczać, ile kosztuje jeden pocisk, jedna bateria i system rozpoznawczy i ile tego trzeba by było kupić w Polsce, aby zapewnić bezpieczeństwo na wzór żelaznej kopuły. To wychodzą ogromne sumy, które są niemożliwe do wydania, ani przez Polskę, ani przez Niemcy, ani przez żadne państwo – ocenia generał Pacek.
Finanse to jednak dopiero początek problemów. W ocenie wojskowego są jeszcze inne powody przemawiające za wspólną europejską inicjatywą i to nawet ważniejsze, niż pieniądze. Przypomina on bowiem, że samodzielnie walcząc z nadlatującymi znad innych krajów pociskami, polska obrona powietrzna mogłaby do nich strzelać dopiero wtedy, gdy znajdą się one nad terenem naszego kraju.
- Tymczasem europejska żelazna kopuła dawałaby szansę na niszczenie celów, które po wstępnym rozpoznaniu miałyby razić Polskę, a będą mogły być zniszczone na terytorium Litwy, Łotwy, Estonii, Estonii, czy Rumunii. Wspólne działanie oznacza większą skuteczność, ponieważ nie można czekać, aż rakieta przyleci na terytorium Polski i dopiero zacząć ją rozpoznawać i neutralizować. To jest bardzo krótki czas – mówi generał.
Wojskowi: musimy zmienić myślenie
Wojskowi, z którymi rozmawialiśmy są zgodni, taka zmiana polskiej polityki obronnej jest jak najbardziej zasadna, szczególnie, gdy zacznie się myśleć w kategoriach przyszłej wojny, jaką toczyć miałby cały sojusz NATO, a nie tylko jego pojedyncze kraje.
- My bardzo często myślimy tylko o własnym terytorium, ale musimy pamiętać jeszcze, że w ramach artykułu 5 Traktatu Waszyngtońskiego my jesteśmy odpowiedzialni też za inne państwa. I wspólna kopuła dałaby Polsce możliwość oddziaływania na przykład w zestrzeliwaniu rakiet, które mają razić Litwę. Bo może lepiej jest z terytorium Polski zestrzelić rakietę, która ma uderzyć w to państwo, któremu za chwilę i tak będziemy musieli pomagać, wysyłać do niego wojska – zaznacza Bogusław Pacek.
Wątpliwości, co do tego, że rozpoczęcie inwestowania w polskie systemy satelitarne i wspólną, europejską żelazną kopułę jest zasadne nie ma również były dowódca Wojsk Lądowych, generał Waldemar Skrzypczak.
- Satelity to początek drogi, którą uważam za właściwą. Potrzebujemy kolektywnej obrony, a nie tylko działania samotnego i patrzenia się na nasze potrzeby – w krótkich żołnierskich słowach ocenia poniedziałkową decyzję premiera Tuska generał Skrzypczak.