Lewica się targuje, politycy Trzeciej Drogi snują plany odbicia sejmików z rąk PiS – na dniach ruszają negocjacje sejmikowe.
Z wyników ogłoszonych przez Państwową Komisję Wyborczą wynika, że Koalicja 15 października powinna rządzić w 10 sejmikach wojewódzkich, a Prawo i Sprawiedliwość w 6. Ciekawa sytuacja jest w Łodzi, gdzie Koalicja Obywatelska oraz Trzecia Droga zdobyły dokładnie tyle samo mandatów co PiS – po 16. Tutaj decydujący głos przypadnie Lewicy, która ma jednego radnego. Politycy tego ugrupowania nieoficjalnie nie ukrywają, że będzie to argument do negocjacji, które rozpoczną się w najbliższych dniach. Chodzi o podział miejsc w sejmikowych władzach. Ich radni (ośmiu w skali kraju) mogą być języczkiem u wagi. – Ustaliliśmy, że w tych sejmikach, w których władzę zdobędzie obecnie rządząca koalicja, będziemy współrządzić – mówi DGP Włodzimierz Czarzasty, dodając, że nie spodziewa się kłopotów. – Nie widzę tutaj chęci do zmian ustaleń, a co dokładnie będzie to oznaczało w każdym z 16 sejmików, to zdecydujemy, jak się spotkamy – podsumowuje. Nieoficjalnie politycy Lewicy podkreślają, że po spotkaniu szefów województw tej partii można się spodziewać dogrania współpracy.
– Lewica chce mieć miejsca w zarządach, nawet w tych województwach, gdzie działacze tej partii nie zdobyli ani jednego mandatu. Pewnie trzeba będzie im to dać – albo miejsce w prezydium, albo przewodniczącego sejmiku – mówi DGP jeden z najważniejszych polityków PSL. Podkreśla jednak, że rozmowy dopiero zaczną się toczyć. – Negocjacje trwają, na pewno się nie pokłócimy, dogadamy się, podzielimy zgodnie z arytmetyką i logiką powyborczą, niesnasek nie będzie – zapowiada Miłosz Motyka, wice minister klimatu.
Wśród szeregach ludowców słychać dywagacje o próbie odbicia z rąk Prawa i Sprawiedliwości aż trzech sejmików wojewódzkich: świętokrzyskiego (na 30 mandatów: PiS ma 16, Trzecia Droga – 7, KO – 6, Konfederacja – 1), podlaskiego (na 30 mandatów: PiS – 15, KO – 8, TD – 6, jeden mają Bezpartyjni) i małopolskiego (na 39 mandatów PiS ma 21, KO – 12, a TD – 6). Czyli w każdym przypadku chodziłoby o przeciągnięcie przynajmniej trzech radnych.
– Staramy się rozmawiać z pojedynczymi PiS-owcami, nadzieje są, bo oni się strasznie kłócą, mają coraz mniej stanowisk do podziału – mówi inny polityk Trzeciej Drogi. W scenariusz odwojowywania sejmików, zdobytych przez PiS, nie za bardzo jednak wierzą politycy Platformy Obywatelskiej. – Sejmik podlaski jest raczej przegrany dla nas, PiS będzie miał tam pewnie miękką większość – mówi DGP jeden z najważniejszych polityków PO. Podobnie są traktowane zapowiedzi odwrócenia sytuacji w sejmikach świętokrzyskim i małopolskim. – Były takie sygnały bezpośrednio po przegranych przez PiS wyborach parlamentarnych, ale teraz PiS ma poczucie odbudowania się. Nie sądzę, aby dziś radni PiS uważali, że trzeba się bratać z PSL. Tak jak mówię, takie sygnały były kilka miesięcy temu, ale teraz o nich nie słyszę – dodaje inny polityk koalicji rządzącej, podkreślając jednocześnie, że jeśli chodzi o koalicję rządzącą, to negocjacje w sprawie podziału władzy w sejmikach zakończą się happy endem.
Ryszard Czarnecki z PiS, komentując zapowiedzi o próbie podebrania radnych, przypomina sytuację na Śląsku. – Pamiętam, jak PSL gromko potępiał nas, wraz z PO i Nowoczesną, kiedy jeden z radnych (Wojciech Kałuża – red.) przeszedł do nas, dzięki czemu przejęliśmy tam władzę. To przykład podwójnych standardów – ocenia.
Niemal wszyscy rozmówcy DGP nieoficjalnie przyznają natomiast, że chemii pomiędzy liderami poszczególnych ugrupowań w koalicji rządzącej nie ma. – Pewnie ze względu na zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego. Jest napięcie, bo rywalizujemy ze sobą, a co za tym idzie – nie ma przestrzeni do współpracy. Myślę, że to się uspokoi dopiero po 9 czerwca, wtedy przyjdzie czas na to, aby popracować w koalicji i nie kłócić się tyle, nie walić po łbach i obrażać nawzajem – podsumowuje jeden z najważniejszych polityków obozu władzy. ©℗