Prawo i Sprawiedliwość wygrywa wybory samorządowe, ale wiele wskazuje na to, że utraci władzę w części sejmików wojewódzkich. Rządząca większość oczekiwała bardziej spektakularnego zwycięstwa, ale w ocenie politologa, prof. Kazimierza Kika, to właśnie jej elektorat nie powtórzył mobilizacyjnego sukcesu z jesieni. Skąd taka zmiana? Ekspert wyjaśnia, czym rządzący zniechęcili do siebie wyborców i czym takie postępowanie może się skończyć przed czerwcowymi wyborami.

Po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów samorządowych w sztabach trzech głównych partii panowała dość radosna atmosfera. Rzeczywiście mamy aż trzech zwycięzców?

Prof. Kazimierz Kik: - Słusznie wszystkie większe ugrupowania cieszą się z wyniku wyborczego, bo jest to w pewnym sensie powtórzenie wyniku wyborczego z jesieni, kiedy PiS wygrywa, a opozycja przejmuje władzę. Te sondażowe wyniki dodają oczywiście otuchy PiS, bo jednak to jest fakt, że wygrywa. Ale jak popatrzymy na wyniku do sejmików, to PiS jest największe, ale władzę przejmują KO i koalicjanci.

W moim przekonaniu, jest to efekt tego, że frekwencja wyniosła 51 procent i jest niższa znacznie od poprzednich wyborów i nawet od ostatnich samorządowych. Jak tak patrzyłem na tę frekwencję w poszczególnych województwach, to jednak ktoś nie poszedł i wygląda na to, że najwięcej nie poszło w tych województwach, w których przewagę miała Platforma. Tu rzeczywiście podział może być 10 do 6, ale zależeć wiele będzie od drobnych szczegółów, czyli od tego, kto dostanie się z niezależnych.

Polacy nie chcą kłótni w koalicji

W trakcie wieczoru wyborczego Szymon Hołownia ostrzegał przed kłótniami w koalicji. Czy te ostatnie spory w jej łonie mogły wpłynąć na wynik wyborczy?

Może tak być, bo akurat po tych wyborach widać, że tracić zaczęła Lewica i Trzecia Droga i wygląda, że stało się tak przez spór o aborcję. Wynika z tego, że spory nie są mile widziane przez Polaków i to powinno pouczyć te dwie partie, że spory mają załatwiać po cichu, w gabinetach, a światu obwieszczać zgodę.

Czy w sondażowych wynikach rzeczywiście widać, że tym razem pierwsze skrzypce grali wyborcy ze wsi i z mniejszych miejscowości?

Jak popatrzyliśmy na frekwencję i na regionalne refleksje frekwencji, to jednak te województwa, gdzie silne jest PiS, jak na przykład podkarpackie, mają największą frekwencję. Więc kto nie poszedł? Nie poszła duża część elektoratu koalicji rządzącej, a bardzo zdecydowany był elektorat PiS.

Skąd pana zdaniem taka zmiana w porównaniu do wyników z jesieni, kiedy to właśnie miasta pokazały siłę?

W porównaniu do wyborów jesiennych, mobilizacja elektoratów odwróciła się i to z wielu powodów. Po pierwsze, Polacy bardzo niechętnie patrzą na sposób postępowania koalicji rządzącej, a głównie przekształcenie się polityków w prokuratorów. Polityk prokuratorem i sędzią? Przecież to jest przestępstwo. I to w moim przekonaniu zdegustowało dużą część polskiego społeczeństwa. Gdyby zrobili inaczej, czyli najpierw oczyścili te sądy i prokuratury, a potem oddali sędziom i prokuratorom sprawy rozliczania, to by wyglądało na normalne. A teraz widzimy polityków, którzy niekiedy zachowują się jak kaci i to ludzi degustuje. W tym mnie też.

Żółta kartka dla rządzących

Sądzi pan, że rządzący zrozumieją to ostrzeżenie?

Uważam, że rządząca koalicja wyciągnie wnioski z tych błędów, które do tej pory popełniła. Nie będzie przekształcała całej Polski w trybie procesowym w wielką salę sądową. Ja myślę, że to ostudzi ich zapał do rozliczeń. Do czerwca, albo do wyborów prezydenckich. Oczywiście, że rozliczyć i osądzić trzeba, ale od tego są sądy, trybunały i ponadto karać należy nie zawsze więzieniem, bo za polityczne przewinienia są kary polityczne.

W trakcie wieczoru wyborczego u boku prezesa Kaczyńskiego znów pojawiła się tzw. stara gwardia, czyli Mariusz Kamiński, Maciej Wąsik, a nawet Jacek Kurski. Czy to znaczy, że nie ma mowy o rozliczeniach wewnątrz partii i wszystko zostaje po staremu?

Póki ta stara gwardia się trzyma, to PiS jest ciągle jeszcze w kondycji. Doskonale zdają sobie z tego sprawę, że nie mogą odpuścić i muszą pokazać, że się nie poddali, że są nadal jednością, bo jak przestanie tam być Wąsik, Kamiński i inni, to zaczną się rozłamy. A tak są silni, zwarci gotowi i nie ustępują.