Jest kilka pomysłów na dublerskie orzeczenia. Ten wydaje się najprostszy i najbardziej skuteczny - mówi Agata Bzdyń, radczyni prawna, która reprezentowała Polkę przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka.

Wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 14 grudnia dotyczący aborcji może mieć wpływ na unieważnienie wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji z 2020 r.?
ikona lupy />
Agata Bzdyń, radczyni prawna, która reprezentowała Polkę przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka / Materiały prasowe / fot. mat. prasowe

ETPC w sprawie M.L. przeciwko Polsce zdecydował stanowczo za późno.

Dlaczego?

Trybunał jest instytucją, która powinna działać nieco szybciej w sprawach, które są istotne ze społecznego punktu widzenia. A ta do takich się zalicza. W tym przypadku jak na swoje tryby zdecydował i tak „szybko”, czyli po dwóch latach. Mam inne sprawy dotyczące naruszeń europejskiej konwencji praw człowieka, w których czekam na rozstrzygnięcie przez ponad pięć lat.

O czym mówi wyrok?

Stwierdził naruszenie prawa do życia prywatnego pani M.L. w związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, mówiącym, że aborcja w sytuacji letalnych wad płodu jest niedostępna i niekonstytucyjna. ETPC ocenił, że odmowa przerwania ciąży w tym konkretnym przypadku, przez konkretny szpital była oparta na wyroku, który nie mógł ograniczyć praw skarżącej, gdyż był sprzeczny z prawem, nielegalny.

Nielegalny?

ETPC uznał, że państwa mają szeroki margines uznania, jakie prawa dopuszczają na swoim terytorium dla swoich obywateli. W tym prawa dostępu do legalnej aborcji. Gdybyśmy takiego prawa nie mieli, a jesteśmy członkiem Rady Europy, to musielibyśmy je stworzyć, dbając o zachowanie wspólnego standardu dla państw członkowskich. Ale skoro już je mieliśmy i były przesłanki dopuszczalności przerywania ciąży, to ograniczenie tego prawa musi się odbywać legalnie. Jednak w sytuacji, gdy TK w wadliwie wybranym składzie eliminuje z obrotu prawnego przesłankę dopuszczalności przerywania ciąży, to nie można mówić o legalności takiego działania.

Czyli żaden z wyroków ETPC nie dotyczył bezpośrednio tego, czy prawo aborcyjne w Polsce jest dobre?

Nie badał bezpośrednio, czy aborcja powinna być dopuszczalna w jakichś konkretnych przypadkach.

Z tego można wnioskować, że polski TK, decydując w takim składzie w sprawie aborcji, strzelił sobie w stopę?

Spowodował, że orzeczenie o zasadności ingerencji było dla ETPC zdecydowanie łatwiejsze i krótsze.

Bo gdyby orzekał w składzie niebudzącym wątpliwości…

…to ETPC w sprawie M.L. badałby pozostałe przesłanki proporcjonalności, czyli czy ograniczenie dopuszczalności aborcji było zasadne i konieczne w demokratycznym społeczeństwie, które szanuje prawa człowieka.

To czwarta dotycząca aborcji sprawa z Polski rozpatrzona przez ETPC. Pierwsza była Alicji Tysiąc z 2007 r., potem R.R. w 2011 r. oraz P. i S. w 2012 r.

Tak. Tamte sprawy dotyczyły kompromisu aborcyjnego i związanego z nim sprzeciwu sumienia. Lekarz nie chciał wykonać zabiegu legalnej aborcji w ówczesnym stanie prawnym i nie było skutecznej procedury, by pacjentki mogły zakwestionować te decyzje. Alicja Tysiąc chciała aborcji ze względu na stan zdrowia, poród mógł go gwałtownie pogorszyć. Ostatecznie urodziła dziecko w wyniku cesarki. W sprawie R.R. chodziło o płód z wadami. Zwlekano z informowaniem kobiety na temat stanu ciąży. Gdy dowiedziała się, że ma prawo wykonać aborcję, było już za późno na zabieg. Płód miał zespół Turnera. Musiała rodzić. W przypadku P. i S. chodziło o ciążę z gwałtu. A ciężarną była osoba nieletnia. Ta sprawa pokazała, jak ważna jest anonimizacja danych osób skarżących. Telefon do dziewczynki został udostępniony w kościele przez księdza. Nawoływał z ambony, by do niej dzwonić i namawiać, by urodziła. ETPC brał również pod uwagę skandaliczną decyzję sądu rodzinnego, by umieścić tę dziewczynkę w schronisku dla nieletnich, gdyż mama (walczyła o aborcję, do której ostatecznie doszło) miała postępowanie o ograniczenie władzy rodzicielskiej. To wszystko miało wpływ na wyrok, który wykazał, że w Polsce mimo że aborcja ciąży z gwałtu jest teoretycznie legalna, to w praktyce nieosiągalna.

ETPC w jednym aspekcie poparł polski rząd, który podnosił, że skarga nie spełnia kryteriów art. 3 mówiącego, że nikt nie może być poddany torturom, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu.

Innymi słowy: konieczność wyjazdu za granicę, by dokonać aborcji, nie spełniła w przypadku pani M.L. kryteriów nieludzkiego zachowania. Choć trzech sędziów zasiadających w składzie orzekającym nie zgodziło się z uznaniem w tym zakresie skargi za niedopuszczalną. Podkreślili, że skarżąca znajdowała się w ciężkim stanie psychicznym, a do tego trwająca walka o prawa reprodukcyjne i atmosfera temu towarzysząca mogły dodatkowo pogarszać jej stan.

ETPC przyznał M.L. zwrot kosztów za leczenie za granicą.

Tak. 1 tys. euro tytułem odszkodowania. I 15 tys. tytułem zadośćuczynienia.

To dużo?

Alicja Tysiąc miała zasądzone więcej, 25 tys. euro zadośćuczynienia i 14 tys. zwrotu kosztów.

Co ten wyrok oznacza dla Polski?

To, że bez uregulowania kwestii dublerów w TK możemy mieć kłopot, będą zapadały kolejne wyroki kwestionujące polską praworządność. Co prawda ETPC nie sprawdzał już legalności powołania Julii Przyłębskiej i tego, czy Krystyna Pawłowicz jako była posłanka głosząca publicznie antyaborcyjne poglądy była sędzią bezstronnym.

Jakie to ma znaczenie dla nowej władzy?

Wyrok pokazuje, że decyzja w sprawie skreślenia jednej z przesłanek do aborcji zapadła przed TK nielegalnie. I tak, jak premier Morawiecki decydował w 2021 r. o opublikowaniu wyroku w Dzienniku Ustaw, premier Tusk może i w mojej ocenie powinien go „odpublikować”, wskazując właśnie na jego nielegalność. Choć pomysłów, jak sobie poradzić z wyrokami dublerskimi w przestrzeni publicznej, jest już kilka, ten wydaje się najprostszy i najbardziej skuteczny. ©℗

Rozmawiały Klara Klinger i Paulina Nowosielska