Obchody 80. rocznicy powstania w getcie przypadły na finał normalizowania stosunków polsko-izraelskich. Kilka tygodni temu podpisano umowę regulującą zasady organizowania wycieczek młodzieży izraelskiej.

Niebawem placówkę w Tel Awiwie obejmie polska ambasador. Jak wynika z nieoficjalnych informacji DGP, będzie nią Joanna Hofman. Pojedzie do Izraela po prawie dwóch latach nieobecności polskiego ambasadora. Marek Magierowski został niemal wyrzucony z tego kraju. W ten sposób władze w Jerozolimie chciały powstrzymać przyjęcie przez Polskę nowelizacji kodeksu postępowania administracyjnego, która ogranicza możliwość domagania się odszkodowań za tzw. mienie bezspadkowe. Ówczesny szef MSZ Ja’ir Lapid stwierdził, że polski parlament „zaaprobował – nie po raz pierwszy – niemoralną, antysemicką ustawę”.

O ile polskie władze wycofały się w całości z wyjątkowo niemądrej nowelizacji ustawy o IPN, o tyle nowela kodeksu postępowania administracyjnego nie była pomyłką tej kategorii. Nie był nią również spór o obecność przy wycieczkach izraelskich w Polsce uzbrojonych funkcjonariuszy Szin Bet.

Te wojny dyplomatyczne są już jednak przeszłością. A wczorajsza obecność w Warszawie izraelskiego prezydenta Icchaka Herzoga prowokuje do pytania o to, jaki jest ich bilans. I jakie znaczenie mają dziś stosunki polsko-izraelskie dla obydwu państw. Konkluzja takich rozważań dla Izraela nie może być korzystna. Kierująca placówką w Warszawie w latach 2014–2019 Anna Azari przyjeżdżała do kraju, który był gotowy uznać Jerozolimę za oficjalną stolicę państwa. Gdyby Polska zdecydowała się na taki gest, państwo żydowskie miałoby po swojej stronie 38-milionowy kraj odgrywający dość istotną rolę na wschodniej flance NATO. Kraj, który w kwestii Jerozolimy mógł pociągnąć cały region (przychylnym okiem na ten pomysł patrzył również Bukareszt, czyli drugi dość istotny gracz na wschodniej flance Sojuszu). Spór o nowelizację ustawy o IPN zamknął temat. Warszawa pokornie wycofała się z niemądrej ustawy. Ale rząd PiS – nieproporcjonalnie mocno pobity przez Izrael – znacznie zmodyfikował swoje podejście do kwestii stosunków dwustronnych. Jak przekonywał w rozmowie z DGP jeden z dyplomatów zaangażowanych w rozwiązywanie tego sporu, w gruncie rzeczy uświadomiono sobie, że państwo Izrael jest dla Polski po prostu jednym z krajów Bliskiego Wschodu. Tak samo ważnym jak Jordania czy Oman. Czyli umiarkowanie.

Antypolskie tyrady Lapida przy okazji nowelizacji k.p.a. tylko to przekonanie potwierdziły. Co więcej, przy k.p.a. okazało się, że również poparcie USA dla Izraela przy prowadzeniu wojen dyplomatycznych z Polską nie jest bezgraniczne. Sprawa wybuchła w sierpniu 2021 r. Czyli w miesiącu dramy kabulskiej, przed wybuchem kryzysu granicznego z Białorusią i w warunkach szykowania się Rosji do wojny z Ukrainą. We wszystkich tych sprawach Polska dla USA odgrywała dość istotną rolę. Istotniejszą niż spór o k.p.a.

W ewakuacji z Kabulu pomagały polskie herculesy, a lotniska strzegł GROM, a nie Sajjeret Matkal. Operację afgańską – po latach bezwarunkowego wsparcia dla USA w tej niezbyt sensownej wojnie – Polacy wykonali samodzielnie. Na własny rachunek. Z kolei informacje o Białorusi i przygotowaniach do wojny zdobywał i dzielił się nimi z USA polski wywiad, a nie Mossad.

Później było jeszcze ciekawiej. Do władzy w grudniu 2022 r. powrócił Binjamin Netanjahu. Ale w koalicji z dość kontrowersyjnymi politykami, którzy objęli teki ministrów – Itamarem Ben-Gewirem i Becalelem Smotryczem, którzy nie są mile widziani w USA. Na końcu Netanjahu, który na dobre nie wywinął się z afery korupcyjnej, poszedł w forsowanie reformy sądownictwa, która wywołała bunt społeczny. Co jeszcze bardziej zaniepokoiło USA. W takich warunkach trudno liczyć na bezwarunkowe poparcie. Polska okazała się przy tym wszystkim dość znośnym, kieszonkowym Teksasem. Konserwatywnym. Antyaborcyjnym. Ale w gruncie rzeczy bez bizarów.

W rezultacie tego niewykluczone, że Polska i Izrael wchodzą właśnie w fazę normalności. Stosunków opartych przede wszystkim na wspólnym czczeniu poległych w walce z Niemcami i ofiar Holokaustu. Polsce od pewnego czasu nie zależy już na zdjęciach z kolejnymi premierami Izraela. Nie będzie też pewnie nowych konferencji blisko- wschodnich, takich jak ta w Warszawie w 2019 r., która dla naszego kraju miała wymiar kontrowersyjny z punktu widzenia relacji blisko- wschodnich. Proza celebry wystarczy. Izrael ma teraz wagę Jordanii. Będzie tak samo ważny dla Polski jak Maroko czy Bahrajn. ©℗

Te wojny dyplomatyczne są już przeszłością. A wczorajsza obecność w Warszawie izraelskiego prezydenta Icchaka Herzoga prowokuje do pytania o to, jaki jest ich bilans