Polska i Izrael podpisały umowę regulującą zasady organizowania wycieczek młodzieży. Polski rząd przekonuje, że osiągnął swoje cele. Izraelskie media piszą, że jest dokładnie odwrotnie.

– Mamy przełomową umowę Polska–Izrael dotyczącą wizyt młodzieży. Negocjowaliśmy prawie półtora roku – komentował wiceszef MSZ Paweł Jabłoński. Ustalenia są wynikiem spotkania ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua i jego odpowiednika Eliego Kohena. Izraelska ochrona nie straci prawa przyjazdów do Polski z bronią. Będzie jednak musiała za każdym razem występować o zgodę na jej wwóz. Na początku negocjacji celem była rezygnacja przez Izrael z uzbrojonej ochrony. Nie został on jednak osiągnięty.

W ubiegłym roku pojawiła się szansa na zmiękczenie stanowiska Izraela. Część środowisk, które zajmowały się organizowaniem wyjazdów do Polski, przyjeżdżała bez ochrony, tworząc w ten sposób fakty dokonane. Wzmacniało to argument Warszawy, że młodzieży nic nad Wisłą nie grozi. Izraelskie ministerstwo edukacji zażądało jednak rezygnacji z wyjazdów bez ochrony. Dawid Szokef, odpowiedzialny w resorcie edukacji za ten temat, którego cytuje dziennik „Ha-Arec”, oświadczył, że „uderzają one w wysiłki państwa”, czyli szkodzą negocjacjom z rządem w Warszawie. W liście do tych, którzy rezygnowali z ochrony, napisał, że „podejmie kroki prawne, które są w jego dyspozycji” przeciwko operatorom łamiącym wytyczne rządu. Takim krokiem miało być na przykład skreślenie z listy autoryzowanych przez państwo instytucji zajmujących się wyjazdami do Polski czy zakaz organizowania takich wyjazdów przez trzy lata.

Również nauczyciele dostali zakaz udziału w wyjazdach, które nie mają uzbrojonej izraelskiej ochrony. Równocześnie rząd zaczął przygotowywać alternatywne scenariusze. Do izraelskich przewodników wysłano ankiety z pytaniami, czy istnieje możliwość napisania nowego programu. Ale realizowanego nie w Polsce, lecz w Austrii, Belgii, we Francji, w Holandii, na Litwie, w Niemczech czy na Węgrzech. Ówczesny szef MSZ Ja’ir Lapid miał prowadzić z kanclerzem Olafem Scholzem rozmowy o przeniesieniu Marszu Żywych z Oświęcimia do któregoś z niemieckich miast. Elementem presji była również zbliżająca się okrągła, 80. rocznica powstania w getcie. Utrzymywanie pata w sprawie wycieczek ustawiałoby Polskę w niekorzystnym świetle. Dziś obie strony finał rozmów przedstawiają jako sukces. – Jestem pewien, że doprowadzi to do jeszcze bliższej współpracy między nami – mówił o zawartym w czwartek porozumieniu premier Binjamin Netanjahu.

Ale ustalenia dziennika „Ha-Arec” mogą wskazywać, że nie wszystkie sporne kwestie zostały rozwiązane. „Zaangażowani w negocjacje izraelscy urzędnicy przedstawili nieco inną wersję umowy niż polski rząd” – czytamy. Co zdaniem Izraela się w niej znajduje? Wycieczki uczniów do Polski faktycznie miałyby uwzględniać elementy edukacji związanej z polską kulturą i historią, ale już niekoniecznie te dotyczące samego Holokaustu. Miałaby powstać lista wartych odwiedzenia miejsc nad Wisłą. Wśród nich ma się znaleźć m.in. Muzeum Historii Żydów Polskich Polin. – Ale nie będą to żadne obowiązkowe punkty podróży dla żydowskich uczniów – mówi anonimowy dyplomata cytowany przez „Times of Israel”. Izraelska młodzież nie będzie też zobowiązana do spotkań z polskimi rówieśnikami, choć urzędnicy, na których powołuje się „Ha-Arec”, podkreślają, że rząd rozumie, iż „istnieje wspólny interes w przeprowadzaniu takich integracji”. Po spotkaniu z Elim Kohenem Paweł Jabłoński tłumaczył, że ich organizacja pomoże w walce z negatywnymi stereotypami o Polsce w Izraelu.

O sprawę zapytaliśmy rzecznika prasowego izraelskiego rządu. Nasze pytania przekierował do ministerstwa edukacji. To jednak nie chciało rozmawiać. – Wydaje się, że jest to jednak sprawa bardziej o charakterze dyplomatycznym niż edukacyjnym – usłyszeliśmy. Ambasada Izraela w Warszawie przekonuje z kolei, że żadnych nieporozumień między stolicami nie ma, a wersje językowe umowy są takie same. „Izrael posiada tę samą wersję porozumienia, nie ma między nimi różnic” – przekonują dyplomaci. Szczegóły mają zostać jednak upublicznione dopiero wówczas, gdy całość zaakceptuje Kneset. „Times of Israel” wyjaśnia jedynie, że porozumienie składa się z dwóch części. Pierwsza zawiera ustalenia dotyczące bezpieczeństwa wycieczek. Niektóre jej elementy mają pozostać tajne nawet po zatwierdzeniu umowy przez izraelski parlament. Drugą poświęcono edukacji. „Polska wycofała się z wielu swoich żądań w tym zakresie” – przekonuje gazeta. Inne media także podkreślają, że izraelscy negocjatorzy nie poszli z Warszawą na żaden kompromis. ©℗