W jednym z renomowanych warszawskich liceów kuratorium skontrolowało odbywające się tam lekcje historii i teraźniejszości. Jak ustaliliśmy, sposób ich prowadzenia wzbudził poważne zastrzeżenia grupy rodziców. Wśród nich był wiceminister obecnego rządu.

W tej sprawie zderzają się dwie skrajne opinie. Z jednej strony nauczyciela HiT-u i rodziców, którzy popierają jego metody. Z drugiej wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Macieja Wąsika, którego dziecko jest w tej szkole, oraz rodziców, którzy taki styl prowadzenia lekcji odbierają jako niebezpieczny eksperyment.

Zadaliśmy wszystkim kuratoriom oświaty pytania, czy prowadzą kontrole historii i teraźniejszości. W odpowiedzi czytamy, że nie dostawały dotąd żadnych niepokojących sygnałów, które mogłyby się stać pretekstem do takich działań. Nie ma więc kontroli ani planowych, ani doraźnych. Z jednym wyjątkiem – kuratorium mazowieckiego. To poinformowało DGP, że na podstawie kompetencji wynikających z nadzoru pedagogicznego prowadzi kontrole wybranych szkół województwa w zakresie zgodności z przepisami prawa oświatowego realizacji w tym roku szkolnym podstawy programowej zajęć z przedmiotu historia i teraźniejszość. Podkreśla, że to nowy przedmiot, a kontrola jest inicjatywą mazowieckiego kuratora oświaty. Dostaliśmy listę sześciu placówek (w województwie jest ok. 650 liceów i techinków), które trafiły pod lupę. Wśród nich jest wspomniana szkoła w Warszawie.

Jak się dowiadujemy, kilkudniowa kontrola w placówce zakończyła się w tym tygodniu, a dyrekcja czeka teraz na protokół z niej. – Wiem, dlaczego w ogóle weszła. Jest z powodu niezadowolenia wąskiej grupy rodziców z jednej z klas z tego, jakie treści pojawiały się na lekcjach i jak były przedstawiane. Wśród kontestujących jest prominentny polityk obecnego obozu władzy. Co ważne, sprawa nie trafiła do dyrekcji, nikt z rodziców się z nią nie kontaktował – mówi nam nauczyciel HiT-u. Przekonuje w rozmowie z DGP, że kuratorium zostało zainspirowane z góry do podjęcia działań. – Zanim weszła, dyrektor dostawał telefony z kuratorium. Pytano, o co chodzi. Zmieniłem sposób prowadzenia zajęć, rodzice potem nie zgłaszali zastrzeżeń. Kontrola jest więc zaskoczeniem.

Nauczyciel opisuje, że na burzliwym zebraniu z rodzicami, jakie odbyło się jeszcze w ubiegłym roku, usłyszał, że nie realizuje podstawy programowej. Za to wtłacza dzieciom swoje poglądy. Także ze strony wspomnianego polityka miał słyszeć, że porusza tematy, których nie dotyczy przedmiot. – Za mało o sprawiedliwych, za dużo o antysemityzmie. To był jeden z zarzutów. Zbyt krytycznie o działaniach Kościoła katolickiego i jego hierarchach. Ponoć za dużo mówiłem też o orientacji seksualnej i generalnie – o seksie. Faktem jest, że duży nacisk położyłem na kwestie konfliktów społecznych, dobra wspólnego. Mówiłem o rasizmie, antysemityzmie, seksizmie, homofobii, różnicowaniu ludzi ze względu na ich status społeczno-ekonomiczny – opowiada.

O komentarz w sprawie poprosiliśmy ministra Wąsika. Nie autoryzował nam rozmowy ani swojej wersji zdarzeń, które w niej opisał. Zamiast tego wysłał oświadczenie: „Wszystko, co miałem do powiedzenia w tej sprawie, przedstawiliśmy wraz z innymi rodzicami na wywiadówce szkolnej. Jestem przekonany, że Dyrekcja szkoły poradzi sobie z tym problemem. Ktoś, kto przekazał sprawę mediom, nie liczy się z dobrem uczniów i dobrem szkoły, a użycie mojej osoby ma nadać sprawie wydźwięk polityczny, a takiego nie ma”.

Dotarliśmy do rodziców. Pamiętają burzliwą wywiadówkę, na której wypłynęła sprawa nauczyciela HiT-u oraz zaangażowanie polityka w dyskusję. Rozmijają się jednak w ocenie. – Dowiedziałem się, że w ramach pracy domowej dzieci miały przygotować pytania dotyczące seksu. Nauczyciel na nie potem odpowiadał. Ocenił np., że masturbacja jest OK. Nie podpisywałem zgody na udział dziecka w takich zajęciach – mówi nam jeden z rodziców. Opisuje, że dzieci miały podejść do tablicy i odhaczyć na niej, kogo lubią najbardziej, a kogo najmniej. Wśród wypisanych wyrazów były: homofob, urzędnik, komunista, ksiądz. Nauczyciel miał potem podsumować, że są ksenofobiczną klasą. Innym razem nauczyciel opisał księdza z Rabki, który w 1945 r. miał zaatakować sierociniec z żydowskimi dziećmi. – To było jednostronne ujęcie historii, wymierzone w osoby o bardziej konserwatywnych poglądach. Ale zdarzyło się też, że jednego z uczniów zmusił do zdjęcia elementu garderoby. Skandal – ucina.

– Na lekcjach nie działo się nic, co by wymagało interwencji kuratorium. Owszem, nauczyciel jest wyrazisty, budzi emocje, ale jest to dalece lepsze od ograniczenia lekcji do dyktowania notatek do zeszytu – ripostuje z kolei inny rodzic. Przekonuje nas, że to był temat do załatwienia na forum szkoły.

Zatem jeszcze raz: kto zaalarmował kuratorium? I skąd taka dbałość o realizację podstawy zwłaszcza na Mazowszu?

Sam nauczyciel broni się, że zajęcia HiT, które traktują o historii najnowszej, muszą również pokazywać wielowymiarowość wydarzeń, postaci. – Jeśli mamy młodzież uczyć myślenia, nie można im wygłaszać wyłącznie prawd objawionych. Każda lekcja była dialogiem z uczniami, wręcz ich do tego zachęcałem – dodaje. Ma żal do polityka i rodziców, którzy za nim poszli, że poza burzliwym zebraniem nie zdobyli się na rozmowę z dyrekcją. – Potem ktoś rzucił, że wpłynęła skarga do kuratorium, ale tego nie potwierdza nawet samo KO. Czy więc w ogóle była jakaś oficjalna skarga?

Nie udało nam się znaleźć rodzica, który taką skargę wniósł albo podpisywał. Mazowieckie kuratorium informuje natomiast, że kontrole są i potrwają do końca kwietnia. Jak dowiedział się DGP, w niektórych placówkach dopiero mają się odbyć. Wśród nich są Technikum nr 4 w Ostrołęce, I LO im. Zygmunta Krasińskiego w Ciechanowie, gdzie słyszymy, że wizytator zapowiedział swoją obecność po Wielkanocy – 13 kwietnia. W szkołach, w który kontrole trwają lub się zakończyły, słyszymy, że są zaskoczeniem.

– Dowiedzieliśmy się o niej nagle, w ubiegłym tygodniu. Nie dostaliśmy nawet arkuszy kontrolnych. Dlatego nie wiemy, czego oczekiwać – słyszymy w VII LO im. Aleksandra Macieszy w Płocku.

Podobnie w innych placówkach. – Usłyszeliśmy tylko, że sprawdzana jest realizacja i system oceniania nowego przedmiotu. Mam wrażenie, że w naszym przypadku to losowa kontrola – słyszymy w Technikum Zespołu Szkół Samochodowych w Radomiu.

Wracamy do warszawskiego liceum. Jego dyrektor przyznaje, że miała informacje o tym, iż sposób prowadzenia lekcji z tego przedmiotu nie każdemu przypadł do gustu. – Zastrzeżenia były zgłaszane podczas rutynowych zebrań z nauczycielami. Były wyjaśniane na bieżąco przez wychowawców. Ja natomiast nie otrzymałam żadnej skargi na nauczyciela i sposób prowadzenia lekcji od rodziców. Pojawiło się też zapytanie w tej sprawie z kuratorium, ale na tym się skończyło. Podczas kolejnego zebrania nie było już żadnych uwag – mówi. Dlatego właśnie zakończona kontrola była pewnym zaskoczeniem. – W jej trakcje były sprawdzane dokumenty dotyczące podstawy programowej, zasad oceniania. Wizytator nie brał natomiast udziału w samych lekcjach – opisuje. Odnosi się też do polecenia skierowanego do jednego z uczniów, by się rozebrał. Jak tłumaczy, to był dzień, kiedy dzieci miały być w mundurkach. Stąd prośba, by jedna osoba zdjęła bluzę i pozostała w koszuli. ©℗

Szkoły były zaskoczone tym, że kuratorium będzie sprawdzać lekcje HiT-u

Współpraca Patrycja Otto