Próby samobójcze i agresja wśród dzieci i młodzieży to zjawiska, które nawarstwiają się od lat. Mają na to wpływ: kryzys rodziny, walka z chrześcijaństwem, zohydzanie religii i kościoła – mówił w środę na spotkaniu z mieszkańcami Szydłowca (Mazowieckie) minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek.

Szef MEiN został zapytany m.in. o to, jakie działania należy podjąć, by zmniejszyć wzrastającą liczbę samobójstw i prób samobójczych wśród dzieci i młodzieży. Czarnek zauważył, że to zjawiska "najtragiczniejsze w ostatnich latach, które nawarstwiają się lawinowo w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, zwłaszcza po pandemii i wymuszonej izolacji".

Jednocześnie polityk zaznaczył, że "w polskiej szkole jest bezpiecznie, prób samobójczych, agresji praktycznie nie ma". "W polskiej szkole awantur prowadzących do tragicznych zdarzeń praktycznie też nie ma. To, co słyszeliśmy w ostatnim czasie, to są wydarzenia z ulic różnych miast, ale rzeczywiście - agresja narasta" – przyznał minister. Dodał, że polska oświata odpowiada na te zjawiska nakładem 2 mld zł na zwiększenie liczby etatów psychologów, pedagogów i pedagogów specjalnych.

Czarnek podkreślił, że agresja czy samobójstwo to nie tylko i wyłącznie kwestia tego, że ktoś nie poszedł do psychologa czy do pedagoga. "To jest – uderzmy się wszyscy we własne piersi, bez wytykanie kogokolwiek, ja też się mogę w piersi uderzyć - to jest potężny kryzys rodziny, małżeństwa, to jest walka z chrześcijaństwem, z rodziną. Zohydzanie religii, kościoła, wszystkiego, co stanowi fundament tego społeczeństwa od 1057 lat" – powiedział minister. "Sieje się wiatr, zbiera się burzę" – dodał.

Według Czarnka, młodzi ludzie, którzy dzisiaj targają się na swoje życie, mają problemy ze sobą, dlatego że nie są "zaopiekowani przez swoich rodziców". "Dziecko nie rodzi się w szkole, dziecko rodzi się w rodzinie, na porodówce, a potem jest wychowywane przez rodziców" – stwierdził minister. Według niego, szkoła pełni funkcję pomocniczą w wychowaniu, nie zastąpi rodziców. Jak zauważył, "szkoła nie wejdzie do domu po południu, nie będziecie kontrolować komputera czy smartfona młodzieńca czy dziecka w nocy, w weekend wakacje, w święta".

"Po pierwsze wróćmy do rodziny, nie walczmy z rodziną przy pomocy ideologii lewackich, LBGT-owskich, genderowskich, nie zohydzajmy młodym ludziom wartości, rodziny, puszczając na ulice z napisami wulgarnymi na czole" – apelował Czarnek.

"Rozwala się przy pomocy organizacji lewackich - w centrach dużych miast, bo tam jest najwięcej prób samobójczych - świadomość i umysły młodych ludzi. Zaczyna się im gadać bzdury, co do tego, kim są, co do ich tożsamości, również seksualnej, zostawia się ich z tymi problemami, a później mamy tego konsekwencje" – zaznaczył minister. Jednocześnie zaapelował do rodziców i dziadków, by chronili dzieci, kontrolowali, co one robią.

Według Czarnka, telewizja, radio, internet bez ograniczeń wpływa na zachowania i rodzi problemy uczniów. "Jeśli my to wolno puścimy dzieciom - a nie zrobi tego szkoła, burmistrz, minister edukacji, prezydent - to muszą zrobić rodzice" - powiedział. "Jeśli rodzice nie zapanują nad tym, co robi dziecko w internecie, z kim się spotyka, w jakie gry gra, jakie ma to oddziaływanie na jego psychikę, to my te plastry będziemy przyklejać, my psychologów dalej będziemy zatrudniać" – powiedział szef MEiN. Przypomniał o zwiększeniu liczby psychologów i pedagogów o ponad 100 proc., z 22 tys. do przeszło 40 tys. "Ale to są plastry, a z czego się robią rany? Z ataku na rodzinę, chrześcijaństwo, wartości, autorytety, jak na Jana Pawła II; ze zohydzania rodziny. +Nie żeń się, nie miej potomstwa, żyj dla siebie, bądź egoistą+. Czyja to jest ideologia? Liberałów, lewaków, łącznie z tą stacją telewizyjną, która jest tu z nami (TVN - dop. PAP) - podkreślił Czarnek. (PAP)

Autorka: Ilona Pecka

ilp/ mir/