Niemal rok od wybuchu wojny sprawdzamy, co się stało z dziećmi, które schronienie przed nią znalazły w Polsce, a nie miały przy sobie rodziców.

W styczniu w polskiej pieczy zastępczej było 324 dzieci z Ukrainy (zarówno z ukraińskiej pieczy, jak i spoza niej), z czego w instytucjonalnej – 239, a rodzinnej 85 – informuje DGP resort rodziny. Najwięcej przebywa ich w województwach: dolnośląskim, lubelskim, łódzkim.

Z tego ostatniego dowiadujemy się natomiast, że jest tam 628 małoletnich obywateli Ukrainy, którzy w związku z wojną przybyli do Polski, a wcześniej byli umieszczeni w pieczy zastępczej w Ukrainie. Z tej grupy 604 dzieci znajdowało się w opiece instytucjonalnej. Od początku agresji spośród nieletnich, którzy schronienie znaleźli na terytorium województwa łódzkiego, 42 wróciło do Ukrainy. Powód to zakończenie procedur adopcyjnych w kraju pochodzenia.

Skąd te rozbieżności? Beata Kulig ze Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce w Polsce tłumaczy, że dane resortu oraz te z województw nie sumują się, bo dotyczą innych grup osób.

– Pierwsze mówią o dzieciach, które z Ukrainy trafiły do Polski i postanowieniem naszych sądów zostały umieszczone w domu dziecka czy rodzinie zastępczej, polskiej lub ukraińskiej. To dzieci, które przekraczały granicę, a następnie przebywały w Polsce pod opieką osób, co do których powstały wątpliwości, czy są w stanie sprawować nad nimi należytą opiekę. Sąd kierował je do pieczy na mocy ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej – opisuje i dodaje, że pierwsze dane uwzględniają też osoby, które trafiły do pieczy ze względu na różnice prawne między Polską a Ukrainą.

– W Ukrainie osoba 16-letnia nie potrzebuje do codziennego funkcjonowania opiekuna prawnego. U nas zdolność do czynności prawnych ma osoba, która ukończyła 18. rok życia. Dlatego młodzież, która znalazła się w Polsce po 24 lutego, trzeba było objąć wsparciem. W gronie osób, na które wskazuje resort, są także dzieci, które dotąd były w ukraińskiej rodzinie zastępczej. Decyzją sądu rodzicom zastępczym przyznano prawa analogiczne jak polskim rodzicom zastępczym – wyjaśnia Beata Kulig.

Gdy dziecko z Ukrainy trafia do polskiej placówki opiekuńczo-wychowawczej, jest włączane do tamtejszej ewidencji, na tych samych prawach i z tym samym finansowaniem co dzieci polskie. To samo dotyczy osób, które w Polsce trafiają do pieczy nieinstytucjonalnej.

Dane z województw dotyczą z kolei najmłodszych dzieci, które już w Ukrainie byli w pieczy. I w Polsce zostały rozlokowane w różnych miejscach, także takich, jak np. w pensjonaty, hotele, lub mieszkają pod opieką ukraińskich rodzin zastępczych, z którymi przyjechały.

I tak np. w województwie pomorskim jest ich 456. Dzieci wraz z opiekunami mieszkają w ośrodkach wypoczynkowych. Pozostałe są z rodzicami zastępczymi, z którymi przyjechały. Wojewoda lubelski mówi nam z kolei o 142 dzieciach, które trafiły do miejsc przygotowanych przez samorządy i podmioty niepubliczne.

Marzena Chodakowska, rzecznik wojewody świętokrzyskiego, informuje o 38 dzieciach z ukraińskiego domu dziecka. W ostatnich tygodniach dwóch chłopców powróciło jednak do Ukrainy do matki, której przywrócono władzę rodzicielską.

Informacja o tym, ile faktycznie w kraju przebywa dziś dzieci z ukraińskiej pieczy, które nie znalazły się w polskich domach dziecka czy rodzinach zastępczych, jest kluczowa dla oszacowania, jaka skala wsparcia jest im potrzebna – słyszymy ze strony organizacji pozarządowych. Takie pytanie skierowały do resortu rodziny, który podał stan na koniec 2022 r. Wynikało z niego, że w Polsce zarejestrowano 2622 takich małoletnich obywateli Ukrainy. Z kolei sonda przeprowadzona przez DGP wśród województw, pokazuje, że jest to liczba zmienna. Deklaracje, jakie spłynęły do nas z dziewięciu województw mówią, że według stanu na połowę stycznia było ich 1542. Urzędy wojewódzkie opisują, że część dzieci powraca do swoich rodzin biologicznych, jeśli odzyskują pełnię praw, kolejne wracają do Ukrainy po zakończeniu procesu adopcyjnego. Dzieci przemieszczają się także między województwami.

Od wojewodów słyszymy, że kluczowe w działaniu od początku wojny było takie rozlokowanie dzieci, by nie dochodziło do ich rozdzielania, co mogłoby skutkować dodatkową traumą. Ale to niejedyne wyzwanie, któremu trzeba było sprostać. Innym było to, że dzieci znajdowały się w różnym stanie zdrowotnym, psychicznym.

– Niestety deficyt systemu w postaci braku kompleksowego wsparcia, już widoczny przy polskich dzieciach, uwidocznił się jeszcze bardziej, gdy pojawiły się dzieci z Ukrainy. To dzięki organizacjom pozarządowym, które zatrudniają psychologów, organizują różnego rodzaju zajęcia wspierające, dzieci te otrzymały należytą pomoc. Także w przypadku leczenia, bo niektóre z nich są przewlekle chore i wymagają stałej opieki medycznej – zaznacza Joanna Luberadzka-Gruca z Koalicji na Rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej. I dodaje, że ich terapia jest kontynuowana w Polsce także dzięki całkowicie prywatnym inicjatywom. ©℗