Dopłaty do opieki nad najmłodszymi miały być realną pomocą dla rodziców. Na razie jednak stanowią utrapienie dla samych placówek.

Przeszło cztery miesiące temu na łamach DGP informowaliśmy o problemie z rozpatrywaniem wniosków, które są podstawą do wypłaty świadczenia żłobkowego. Teraz słyszymy, że tylko przybrał on na sile.
Przypomnijmy: od 1 kwietnia można składać wniosek o dopłatę do pobytu dziecka w żłobku. Dofinansowanie wynosi do 400 zł miesięcznie. To efekt obowiązującego od początku roku wsparcia dla rodziców. Rodzinny kapitał opiekuńczy (RKO) przysługuje na drugie i kolejne dziecko w wieku od 12. do ukończenia 35. miesiąca życia. Wsparcie żłobkowe przewidziano z kolei na te dzieci, których nie objął RKO.
Z kolei podmioty prowadzące instytucje opieki dla dzieci do lat trzech są zobowiązane co miesiąc przekazywać poprzez system Rejestr Żłobków lub portal PIU Emp@tia informacje o dzieciach do nich uczęszczających. Dane te są potrzebne do przyznania dofinansowania przez ZUS.
Jeden wniosek składa więc placówka, drugi rodzice (za pośrednictwem Platformy Usług Elektronicznych ZUS, bankowości elektronicznej oraz wspomnianego Portalu Informacyjno-Usługowego Emp@tia, będącego w gestii MRiPS).
Połączenie tych dwóch elementów ma skutkować przelaniem środków na konto placówki, która o tyle zmniejsza opłaty za pobyt dziecka.
– Mam przypadki, w których wnioski nie zostały rozpatrzone, choć rodzice składali je w lipcu, sierpniu. Są takie, które czekają na reklamacje zgłoszone w czerwcu. Zawierały błędy, ale nie z naszej czy rodzica winy. Nie wszystkie placówki były widoczne w systemie rejestrującym wnioski. I rodzic, by nie stracić terminu, wpisywał inną naszą placówkę – mówi Barbara Baranowska, która prowadzi w Krakowie cztery żłobki. Pilnowanie terminu to istotna rzecz. Rodzic ma dwa miesiące na złożenie dokumentów od momentu zapisania dziecka. Wówczas dostaje dotację z wyrównaniem. Gdy termin zostanie przekroczony, środki naliczane są tylko od danego miesiąca.
Dyrektor Baranowska mówi o bałaganie. Bo pieniądze z ZUS przychodzą w różnych terminach (choć powinny trafiać do 20. dnia miesiąca), osobno na każde dziecko, a sam e-mail z zakładu o pozytywnym rozpatrzeniu nie jest tożsamy z przelewem (jedno od drugiego dzielą nierzadko tygodnie). W tej sytuacji prosi rodziców o ponoszenie pełnych opłat z zastrzeżeniem, że dokona przeliczenia, jak przyjdzie świadczenie. – Nie jesteśmy w stanie założyć pieniędzy za kogoś. Mam jedną osobę, której poszłam na rękę ze względu na trudną sytuację ekonomiczną. Efekt tego taki, że dołożyłam przeszło 1 tys. zł – wylicza. I dodaje, że przyjęte rozwiązanie, w którym żłobek jest pośrednikiem finansowym, generuje dla placówki dodatkowe koszty związane np. z bankową obsługą przelewów.
Na forach skupiających dyrektorów żłobków wrze. Z dyskusji, jaka jest tam prowadzona, wynika, że problem jest ogólnopolski.
Anna Lubacz prowadzi żłobki w Krakowie, Lublinie, Rzeszowie. – Nie znamy dnia ani godziny – ironizuje. Kilka dni temu np. dostała decyzję w sprawie wniosku złożonego pięć miesięcy temu wraz z wyrównaniem. Problem w tym, że dziecka, którego dotyczy, nie ma już w placówce. – Musimy więc szukać rodziców, weryfikować numer konta, robić przelewy – opisuje, podkreślając, że to nie jest odosobniony przypadek. – Nasza rola powinna się kończyć na wysłaniu do ZUS listy dzieci, które aktualnie mamy na stanie. Brak pieniędzy powoduje, że rodzice patrzą na nas podejrzanie. A my do znudzenia przypominamy, że to nie jest dotacja dla nas, tylko dla nich. Dlatego uważam, że jak w przypadku środków z RKO, tak i tu powinny one iść bezpośrednio do opiekunów dzieci.
ZUS w rozmowie z DGP zapewnia, że robi wszystko, by jak najszybciej przekazywać pieniądze, a problem nie leży po jego stronie.
– Aby skorzystać z dofinansowania, dziecko musi uczęszczać do żłobka lub klubu dziecięcego wpisanego do ich rejestru. Na tej podstawie ZUS weryfikuje zebrane dane dotyczące dziecka i przelewa środki placówkom. Nie zawsze jest to jednak możliwe. Niektóre placówki np. nie wpisały swojego numeru rachunku bankowego albo czasu zakończenia uczęszczania dziecka do żłobka – tłumaczy Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS. To z kolei powoduje wydłużenie procedury weryfikacji. Każdy rodzic powinien również upewnić się, że placówka wprowadziła dane dziecka do rejestru. Tu też bywają nieprawidłowości.
MRiPS również wskazuje na nieścisłości między danymi gromadzonymi w rejestrze żłobków i klubów dziecięcych a danymi przekazywanymi przez rodziców.
W celu wyjaśnienia nieprawidłowości potrzebna jest interwencja ludzka, by ustalić, czy nieścisłość lub niezgodność danych powstała w wyniku błędu, pomyłki czy próby nienależnego pobrania świadczenia. Okres przedłużenia rozpatrzenia wniosku jest uzależniony od przyczyny uruchomienia postępowania wyjaśniającego i sprawności uzupełnienia ewentualnych braków formalnych – tłumaczy resort. Jednocześnie deklaruje, że pracuje nad usprawnieniem funkcjonowania nowego świadczenia.