Były szef bezpieczeństwa doniósł Kongresowi, że serwis jest dziurawy i zinfiltrowany przez obce wywiady.

Twitter jest kopalnią złota dla wywiadu, który zainstalowałby w nim swojego agenta – mówił Peiter Zatko podczas wtorkowego przesłuchania przed Kongresem USA. Programista i haker, szerzej znany pod pseudonimem Mudge, do stycznia tego roku był szefem bezpieczeństwa spółki, zatrudnionym, by przeanalizować jej zabezpieczenia. W Twitterze zatrudnił go poprzedni dyrektor zarządzający – Jack Dorsey. Po tym, jak zastąpił go nowy szef Parag Agrawal, „Mudge” musiał ze spółki odejść.
Oficjalnym powodem zwolnienia były – według służb prasowych Twittera – niskie zdolności menedżerskie szefa bezpieczeństwa. Sam Zeitko uważa jednak, że został zwolniony przez to, że chciał ujawnić nieprawidłowości, jakie odkrył w działaniu spółki. Ponieważ zarząd nie był zainteresowany ich rozwiązaniem, „Mudge” zdecydował, by stać się sygnalistą, i latem przesłał raport na temat problemów Twittera do amerykańskich polityków. Pod koniec sierpnia dokumenty wyciekły do mediów.
Według danych przedstawionych przez Zeitkę Twitter jest w dziedzinie bezpieczeństwa jakieś 10 lat za konkurencją. Co więcej, nie ma szans, by jego problemy zostały rozwiązane ze względu na fatalne zarządzanie spółką. Jego rewelacje zainteresowały senatorów, którzy wezwali go przed Komisję Sądowniczą Kongresu. – Kierownictwo Twittera zwodzi opinię publiczną, prawodawców, regulatorów, a nawet własny zarząd – mówił „Mudge”.
Kongresmeni nie dowierzali, ile informacji o nich i ich bliskich może zbierać Twitter – pytania o to padały od nich kilkukrotnie. „Mudge” z powagą odpowiadał, że jako pracownik serwisu w ciągu pół godziny mógłby dostarczyć o każdym z użytkowników bardzo szczegółowe dane, z dokładnością do bieżącej lokalizacji, numeru telefonu, adresu e-mail, używanej przeglądarki, modelu komputera czy języka, którym się posługuje. Nie ma znaczenia, czy obiektem zainteresowania jest przeciętny użytkownik, czy też przedstawiciel Kongresu lub wojska.
Sama pula zbieranych przez Twittera danych to jednak nie największy problem – tyle samo chcą o użytkownikach wiedzieć też inne serwisy społecznościowe. Według zeznań „Mudge’a” dostęp do informacji z kont użytkowników ma ponad połowa pracowników firmy. A jakby tego było mało, Twitter nie ma żadnego narzędzia, by śledzić, kto, kiedy i do jakich danych miał dostęp. To z kolei wystawia spółkę na cel wywiadów obcych państw. Jak twierdzi „Mudge”, te ochoczo korzystają z okazji. Swoich ludzi miały wśród pracowników spółki zainstalować m.in. Indie, Chiny i Arabia Saudyjska. Według niego kierownictwo Twittera doskonale o tym wiedziało.
– Jest wiele powodów, dla których można umieścić w Twitterze agenta. Nie chodzi tylko o śledzenie osób czy całych grup, ale także o to, by przekonać się, czy Twitter nie zidentyfikował twoich agentów, twoich operacji, oraz w jakim celu inne rządy wykorzystują serwis – mówił.
Zeitko zwracał też uwagę na problemy z zarządzaniem treścią. Według niego ok. 80 proc. użytkowników platformy jest spoza USA, ale firma nie zatrudnia odpowiedniej liczby moderatorów, którzy rozumieliby lokalne uwarunkowania. Dlatego w serwisie może szerzyć się dezinformacja. Innym problemem są również fałszywe konta – ponieważ zarząd jest rozliczany z nieustannych wzrostów liczby użytkowników, nie zależy mu na tym, by się ich pozbywać.
Ten wątek raportu może być punktem zwrotnym dla sporu między Elonem Muskiem a Twitterem. Miliarder wycofał się z umowy zakupu platformy, zarzucając zarządowi ukrywanie danych o odsetku fałszywych kont. W połowie października stanie za to przed sądem – Twitter domaga się, by szef Tesli wypłacił 1 mld dol. kary umownej za zerwanie porozumienia. Musk ma nadzieję, że „Mudge” zostanie powołany na świadka i sąd dzięki temu to jemu przyzna rację.
Twitter kwituje wystąpienia Zeitki tylko lakonicznymi komunikatami, zarzucając mu, że jego wystąpienia są nieprawdziwe i pozbawione konkretów. Dotychczas nie podjęto wobec niego żadnych kroków prawnych.