Kolejna rocznica krwawej niedzieli, która w 1943 r. była kulminacją dokonanej pod okupacją niemiecką, ale przez Ukraińców, rzezi Polaków na Wołyniu, przypada w szczególnym momencie. Dziś mordowani są Ukraińcy. Dziś to oni są ofiarami zaślepienia, okrucieństwa, wojny, nienawiści i szowinizmu. Czy to powód, by nie przypominać i nie mówić o Wołyniu? Nie. Paradoksalnie pamięć o własnych cierpieniach, jeśli się nie zasadza na pielęgnowaniu wrogości, gniewu i zemsty, pozwala lepiej zrozumieć cierpienie innych. Zbliża.

Dziś Ukraińcy walczą o wolność, o niepodległość i o życie. Płacą krwią – jak tyle razy wcześniej Polacy - za prawo do decydowania o sobie. Dlatego Polacy jak nikt inny rozumieją, że Ukraińcy zasługują na podziw i na wszelką pomoc, bez jakichkolwiek zastrzeżeń i warunków. Relacje polsko – ukraińskie są teraz wyjątkowe, właściwie braterskie, i powinny takie pozostać. Przemawia za tym najgłębiej rozumiany interes obu państw i narodów. Ale chodzi też o coś więcej. Polityczna kalkulacja i pragmatyzm to bardzo dobre powody do intensywnej współpracy. Ale jeśli ma być ona trwała i owocna, jeśli ma być wyjątkowa, to jej fundamentem powinna być szczera przyjaźń. Deklarowana nie tylko w politycznych gabinetach, ale i urzeczywistniana w międzyludzkich kontaktach. Jest ona ogromną szansą dla obu krajów i społeczeństw. Może i powinna je rzeczywiście ze sobą połączyć.

Nie ma żadnej sprzeczności w tym, że jednocześnie zachowujemy pamięć o tym, co nas wcześniej podzieliło, i że otwarcie nazywamy rzeczy po imieniu. Rosjanie nie powinni się z tego cieszyć. Nic im to bowiem nie da. Prawda i otwartość są gwarancją przyjaźni, a nie jej wrogiem. To one sprawiają, że demony przeszłości tracą wpływ na teraźniejszość i przyszłość. Dlatego mówimy wprost o ludobójstwie na Wołyniu. Pisałem w 2014 r., że to nie przypadek, iż nasze media jednocześnie z entuzjazmem donosiły o tym, co się działo na kijowskim Majdanie, i wspominały eksterminację Polaków w Hucie Pieniackiej. „Nie mniej ważne od historii jest to, co z nią i ze wspólną pamięcią oraz ze wspólnym bólem współczesna Ukraina zrobiła, a jeszcze bardziej – czego nie zrobiła, choć wie przecież, że nikt jej nie sprzyja tak, jak zachodni sąsiad.” Dziś mogę tylko powtórzyć: Ukraina wie jeszcze lepiej, kto jest jej przyjacielem, a kto wrogiem. Kto poprzestaje na słowach, a kto nie szczędzi wysiłków, by jej pomóc. Jednak uwaga: nie o wdzięczność tutaj chodzi. Wdzięczność jest, jak mawia słusznie jeden z moich przyjaciół, złą monetą. I nie na nią obliczony jest cały nasz proukraiński wysiłek. Chodzi o to, że możemy sobie pomagać, możemy się wspierać, kierując się najgłębiej rozumianym interesem obu państw i narodów. Ale możemy też zbudować coś więcej, dużo więcej: trwałe fundamenty prawdziwej przyjaźni, która nie jest już zakładnikiem przeszłości, lecz gwarancją takiej przyszłości, na jaką Polacy i Ukraińcy zasługują.