Prawo i Sprawiedliwość – 33 proc., KO – 26 proc., PL 2050 – 11 proc., Lewica, PSL i Konfederacja po 6 proc. – wynika z sondażu United Surveys dla DGP i RMF FM.

PiS wygrywa, ale nie rządzi - to najkrótszy wniosek z najnowszego sondażu United Surveys dla DGP i RMF FM. Najlepiej widać to nie w samych wynikach badania, ale w podziale na mandaty, jakiego dokonaliśmy, wykorzystując kalkulator dr. hab. Jarosława Flisa. PiS miałby 200 mandatów, KO 153, a ugrupowanie Szymona Hołowni 50. Trzy pozostałe ugrupowania, które przekroczyłyby próg wyborczy z ok. 6-proc. wynikiem: Lewica, PSL i Konfederacja, mają od 18 do 21 głosów.
Gdyby takie były wyniki wyborów, obecne ugrupowania opozycyjne - poza Konfederacją - mogłyby stworzyć rząd. Czerwono-pomarańczowo-zielona koalicja miałaby 242 głosy. To dawałoby stabilną większość, choć jednocześnie taki rząd nie miałby wystarczającej siły na odrzucanie ewentualnych wet Andrzeja Dudy, którego kadencja trwa do 2025 r.
Przy takich wynikach PiS nie tylko traciłby samodzielną większość, ale by pokrzyżować zabiegi konkurentów i mieć szansę na dalsze rządy, musiałby się dogadać równocześnie z Konfederacją i PSL, co wydaje się mało prawdopodobne.
Poprzednie badanie wykonane dla nas w listopadzie pokazywało jeszcze słabszy wynik PiS - 31 proc., ale także słabszy wynik KO - 22 proc., i nieco lepszy Szymona Hołowni - 12 proc. Nieco lepsze wyniki PiS w obecnym sondażu można tłumaczyć zmianą liczby osób niezdecydowanych. Wówczas było to 15 proc., teraz 12 proc. - Nasi wyborcy nie przepływają do innych ugrupowań, tylko na ogół wycofują się do grupy „trudno powiedzieć” - mówi nam jeden z polityków PiS.
W sobotę lider PO Donald Tusk zapowiedział, że celem w kolejnych miesiącach jest dogonienie PiS w sondażach i zwycięstwo wyborcze. Politycy PiS podkreślają, jak zwykle w tego typu przypadkach, że prawdziwym sondażem są wybory. - Nie ma się co dziwić, że Donald Tusk próbuje zmobilizować zaplecze, ale wybory w krajach demokratycznych wygrywa ten, na kogo zagłosuje większość wyborców - tak będzie w Polsce - mówi Radosław Fogiel z PiS.
Gdyby w najbliższą niedzielę odbywały się wybory do sejmu, to czy wziąłbyś w nich udział? / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
Katarzyna Lubnauer z KO zwraca uwagę, że wiele będzie zależało od tego, w jakiej formule opozycja pójdzie do wyborów. - To badanie pokazuje, że pójście opozycji razem na wybory ma sens, bo jej podział wpływa na zmniejszenie liczby zdobytych mandatów. Widać, że KO i PL2050 mają razem większe poparcia procentowe niż PiS, ale liczba mandatów jest niemal identyczna, tak działa system d’Hondta - podkreśla posłanka KO.
Jak na razie pozostałe ugrupowania opozycyjne nie palą się do tworzenia jednej listy. Najbardziej prawdopodobny wariant to dwa lub trzy bloki. Jednak dziś jest za wcześnie, by przesądzać, który z wariantów ma największe szanse, gdyż liderzy poszczególnych ugrupowań będą podejmowali decyzje na ostatniej prostej przed wyborami, bazując na sile swoich ugrupowań.
W sobotę swoje konwencje miały Lewica i KO. Partie opozycyjne chcą pokazać, że nie ograniczają się do krytyki PiS, ale mają także swoją ofertę programową. Na kongresie PO „Odporna Polska” Donald Tusk zapowiedział ustawę o drugiej waloryzacji rent i emerytur w ciągu roku, jeśli inflacja przekroczy 10 proc. Inni politycy Platformy zapowiadali z kolei powołanie Ochotniczej Straży Ratunkowej, nową ustawę antykryzysową opartą na samorządach czy przejrzysty i prosty system podatkowy. Sobotnie wystąpienie Tuska, który mówił, że niechęć innych partii do stworzenia wspólnej listy oznacza jeszcze większą odpowiedzialność PO, może sugerować, że stawia na budowanie pozycji KO kosztem innych partii opozycyjnych.
Liderzy Lewicy Robert Biedroń i Włodzimierz Czarzasty tak jak KO krytykowali w sobotę politykę epidemiczną rządu. Apelowali do partii opozycyjnych o poparcie ich pomysłu wprowadzenia obowiązkowych szczepień na COVID-19, proponowali też podwyższenie do ponad 7 tys. zł zasiłku pogrzebowego z ZUS.
PiS liczy na odbicie z sondażowego dołka, który jest efektem kłopotów z wprowadzaniem Polskiego Ładu, rosnącej fali zakażeń, ale także sytuacji międzynarodowej i napięć na Ukrainie. Premier Mateusz Morawiecki był w sobotę w Madrycie na spotkaniu partii prawicowych, w którym brali udział politycy ciepło wyrażający się o Putinie, także Marine Le Pen czy premier Węgier Viktor Orbán, co spotkało się z krytyką w Polsce. - Zarzuty wobec spotkania w Madrycie są wyssane z palca, druga strona będzie krzyczała o Putinie, ale to ich polityczni przyjaciele wybudowali z Rosjanami gazociąg, który uzależnia Europę od rosyjskich dostaw - mówi Radosław Fogiel.
Na krajowym podwórku wyzwaniem jest polityka epidemiczna. Dziś ma się odbyć pierwsze czytanie ustawy o testowaniu, która jest pomysłem lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego. - To otwarta kwestia. Są w niej zawarte różne rozwiązania - np. odejście od teleporad. Opozycja z jednej strony domaga się działań, z drugiej o ustawie Hoca słyszeliśmy, że jest bezzębna, a o tej, że wprowadza zamordyzm - krytyka ze strony opozycji będzie zawsze - mówi Radosław Fogiel.
Tyle że rozwiązania zawarte w ustawie spotkały się z ostrą krytyką w Sejmie. - Tego się nie da poprawić, ta ustawa jest absurdalna. Nie ma w niej słowa o szczepieniach, a zaproponowane rozwiązanie idzie w poprzek najważniejszych problemów epidemicznych, wywoła za to niesamowite konflikty w miejscach pracy, a dodatkowo efektem będzie całkowity lockdown - mówi Katarzyna Lubnauer, a słowa krytyki słychać też w PiS. Dlatego wydaje się, że szanse ustawy na uchwalenie są małe. ©℗