Polski Ład będzie pierwszym polem starcia PiS z PO pod przywództwem Donalda Tuska.

Jak wynika z informacji DGP, w tym tygodniu do konsultacji ma trafić projekt ustawy podatkowej związanej z Polskim Ładem. Po weekendowym pojedynku na kongresy widać, że oba ugrupowania przyjęły odmienne strategie. Prawo i Sprawiedliwość chce odbudować poparcie, wyznaczając jako główny cel osiągnięcie przez Polaków zachodniego poziomu zamożności. W tym ma pomóc właśnie Polski Ład. – Jest szansa, żeby różnica w poziomie zamożności, która ciążyła nad całą naszą historią i możliwościami, została ostatecznie zniwelowana – deklarował Jarosław Kaczyński, po raz kolejny wybrany na prezesa PiS.

Z kolei Donald Tusk proponuje powrót do wojny totalnej z ugrupowaniem Kaczyńskiego. – To zło, które czyni PiS, jest ewidentne, bezwstydne i permanentne – mówił Tusk w sobotnim przemówieniu. Natomiast jego wczorajsze wystąpienie tylko potwierdza krytyczne podejście do Polskiego Ładu. – Kłamstwem jest to, że są to daniny nałożone na bogatych, aby pomóc biednym. Stracą ci, którzy ciężko pracują – stwierdził. Taką strategią PO chce osiągnąć dwa cele. Po pierwsze, liczy na większą polaryzację w społeczeństwie i powrót do dobrze znanej dychotomii PO-PiS, na której mogą zyskać tylko dwaj główni gracze. Po drugie, to próba ponownego podporządkowania sobie sceny politycznej po stronie opozycji.

– Jak w przyszłości będziemy się dogadywać z Szymonem Hołownią, to musimy być dominującym partnerem. Tym bardziej że on i działania jego ugrupowania wciąż są wielką niewiadomą – tłumaczy prominentny działacz Platformy. Chodzi także najpewniej o postawienie w kłopotliwym położeniu Lewicy, by ta nie pomagała więcej PiS w budowaniu większości w Sejmie, jak to miało miejsce przy ratyfikacji decyzji o zasobach własnych UE i unijnego Funduszu Odbudowy. Bo co ważne, w przypadku podatkowej części Polskiego Ładu wobec kłopotów we własnych szeregach PiS może mieć problem z przyjęciem ustawy bez głosów części opozycji. A politycy partii rządzącej liczą przecież, że spora część beneficjentów podwyżki kwoty wolnej od podatku odwdzięczy się potem przy urnach wyborczych. I tym samym PiS odzyska poparcie na poziomie pozwalającym walczyć o kolejną kadencję.

Prawo i Sprawiedliwość zmieni strukturę. Prezesem po raz kolejny i – według deklaracji – ostatni został Jarosław Kaczyński, za to premier Mateusz Morawiecki zasiądzie w fotelu wiceprezesa. W Platformie Obywatelskiej stery przejął z powrotem Donald Tusk, który zacznie też objazd po kraju. Dziś będzie w Zachodniopomorskiem, a jeszcze przed wyborami ma odwiedzić wszystkie powiaty. Obecnie jego głównym celem jest odbudowa pozycji PO jako najważniejszej partii opozycyjnej. W tym tygodniu ma się spotkać z liderami innych ugrupowań tworzących Koalicję Obywatelską, a potem z przedstawicielami reszty partii opozycyjnych. Zasugerował przy tym, że najtrudniej może być o współpracę z Lewicą, w przypadku której Tusk mówi o „ryzykownym przestawieniu myślenia”, nawiązując zapewne do współpracy z PiS przy głosowaniu nad unijnym Funduszem Odbudowy.
Ważne starcie PO pod nowym przywództwem z PiS będzie dotyczyło Polskiego Ładu. Zapowiedź tego, jak zagłosuje PO w sprawie zmian podatkowych ujętych w programie, można było wyczytać ze słów Tuska, który określił politykę PiS jako pomysł z drukarki 3D – „dług, danina, drożyzna”. – Polega to na tym, by zabrać wszystkim wszystko, trochę się podzielić, po uważaniu dać różnym grupom, a resztę rozkraść. Kto będzie za to płacił? Nie Kaczyński i jego ferajna – przekonywał. Co charakterystyczne, w swoim inauguracyjnym przemówieniu, poza tradycyjnymi szpilami wbijanymi w PiS i jego lidera, nie odniósł się praktycznie w żaden sposób do tematów związanych z obroną wolności sądów czy praworządnością. To sugeruje zmianę taktyki w warstwie narzucania czy kreowania tematów dyskusji.
– Emocje ludzi, zwłaszcza w pandemii, podgrzewa poczucie, że straciliśmy sporo czasu, energii, pieniędzy, a do tego panuje drożyzna. Dziś to do ludzi dociera, a PiS mówi, że da biedniejszym, zabierze bogatszym i będzie dobrze. Ale Polska to kraj ciągle aspirujący, muszą być mechanizmy pozwalające awansować do klasy średniej. To jest to, co 20 lat temu napędzało Platformę – przekonuje jej działacz. Największy nacisk szef PO kładzie jednak na frontalne starcie z PiS. Politolog Antoni Dudek jest sceptyczny, jeśli chodzi o pierwsze wystąpienia szefa PO. – Tusk pokazał próbę powrotu do sytuacji z 2011 r., kiedy PO wygrała wybory antypisowską retoryką. Dziś to anachroniczne. Gdyby tak było, to koncepcja totalnej opozycji przywróciłaby do władzy PO w czasie wyborczego czwórboju – mówi Dudek.
Z perspektywy formalnej powrót Tuska do sterów Platformy nie był zbyt łatwym przedsięwzięciem. Głównym pytaniem było to, jak zorganizować jego powrót w sposób zgodny ze statutem partii. I tak za rezygnacją Borysa Budki z funkcji przewodniczącego partii doszły rezygnacje wiceprzewodniczących Bartosza Arłukowicza i Ewy Kopacz. Ich miejsca zajęli Tusk i Budka, a Tusk przejął obowiązki szefa partii. – To po prostu wynikające ze statutu partii przejęcie obowiązków ustępującego przewodniczącego przez najstarszego wiekiem wiceprzewodniczącego. W tym przypadku jest nim Donald Tusk – tłumaczy Jan Grabiec z PO. Nie wszystkim jednak taka forma przejęcia władzy w partii się spodobała. Zwłaszcza że wcześniej wiceszef PO i prezydent stolicy Rafał Trzaskowski sugerował, że w przypadku wyborów wewnętrznych jest gotów rzucić rękawicę Tuskowi.
Chwilowo nie będzie miał nawet okazji do tego. – Jak badamy nastroje w PO, to ludzie nie przyjmują do wiadomości, by wybierać między Tuskiem a Trzaskowskim. Uważają, że to zaszkodzi Platformie, i wolą, by obaj panowie się dogadali – przekonuje polityk PO. Jak dodaje, Rada Krajowa PO może co prawda wyznaczyć wcześniejsze wybory lidera, ale na razie zarząd jednogłośnie uznał, że to nie czas na ich rozpisywanie, bo trzeba dać Tuskowi chwilę na poskładanie partii – mówi. Pewną niezręcznością może być też fakt usunięcia z funkcji jedynej kobiety w randze wiceprzewodniczącego. – Chcemy zmienić statut partii, może we wrześniu, i wtedy będą zmiany wzmacniające obecność kobiet – słyszymy w PO. Sam Tusk na spotkaniu z dziennikarzami zapewnił, że „zrobi wszystko”, by Ewa Kopacz wróciła na fotel wiceprzewodniczącego.
Statut zmienił także PiS, choć z punktu widzenia strategii partii równie ważne były deklaracje programowe prezesa. Dogonienie poziomu zamożności na Zachodzie to cel, wokół którego koncentruje się dziś całe polityczne życie PiS. – Polski Ład to droga do osiągnięcia na koniec dekady lub początku kolejnej przeciętnego poziomu UE; dziś mamy 77 proc. To będzie coś, czego w polskiej historii nie było. Dwa, cztery lata później możemy osiągnąć poziom tych bogatszych krajów. To będzie sukces na miarę tysiąclecia. To nasza stawka, o to walczymy – deklarował Kaczyński. Wyznaczenie takiego celu ma uzasadnić Polski Ład i być argumentem za jego przeforsowaniem. Uzasadnia też zmiany w partii, która ma być sprawnym instrumentem wspierania rządu i walki o głosy.
To z kolei ma pozwolić na odbicie w sondażach poparcia i powrót do poziomu, który pozwala na grę o samodzielną większość. – Prezes i premier widzą, że w ostatnich latach wygrywaliśmy nie tylko dzięki twardemu elektoratowi, ale dzięki tym, którzy zaczęli żyć lepiej. Bez nich nie wygramy – mówi nam ważny polityk PiS. Nawet w wewnętrznych przetasowaniach ma to duże znaczenie, bo wzmacnia rolę Morawieckiego, który jest głównym architektem polityki gospodarczej PiS. Wczoraj spełniła się zapowiedź i premier został wiceprezesem PiS, otrzymując najwięcej głosów spośród wszystkich kandydatów na zastępcę Kaczyńskiego, co ma wzmocnić jego pozycję w partyjnej hierarchii. Uzupełnieniem tej strategii ma być wewnętrzna korekta w partii, która zmieniła statut i przeorganizowała struktury.
Będą one oparte nie jak dziś na 41 okręgach sejmowych, lecz na 100 senackich, co ma pomóc zmobilizować członków PiS do pracy w terenie i odbudować poparcie. Kaczyński widzi słabości wewnętrzne, które wytykał PiS także Tusk – wewnętrzne walki i interesowność – stąd przyjęto uchwałę zabraniającą zatrudniania rodzin parlamentarzystów PiS w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa, choć pozostawiono furtkę dla osób, „które zostały zatrudnione lub pracują w spółkach Skarbu Państwa ze względu na swoje kompetencje, doświadczenie zawodowe i jednocześnie doszło do nadzwyczajnej sytuacji życiowej”. Zmiany nie ominą także administracji. – Jest w niej ciągle wielu ludzi, którzy nam źle życzą. Są też ludzie, którzy dobrze życzą, ale nie potrafią szybko podejmować decyzji. Trzeba się z nimi rozstać – zaznaczył lider PiS.
Jeden z naszych rozmówców z PiS komentował, że chodzi nie tylko o urzędników administracji rządowej, ale także innych instytucji centralnych, niepowiązanych bezpośrednio z rządem. Kongres może być także początkiem schodzenia Kaczyńskiego ze sceny. Były premier podtrzymał deklarację, że został prezesem PiS po raz ostatni. – Przyrzekam, że jak zrozumiem, że to ponad możliwości, to odejdę, ale na razie jeszcze spróbuję doprowadzić do tego, by Polska dokonała tego, czego tak bardzo obawiają się nasi przeciwnicy na zewnątrz i wewnątrz. Chociaż nie wiem, do jakiego stopnia można to odróżniać – mówił. Prezesa wybrano przy 18 głosach przeciw i pięciu wstrzymujących się. ©℗
Kandydat na RPO wbrew podziałom
W piątek prof. Marcin Wiącek ponownie został zgłoszony jako kandydat na rzecznika praw obywatelskich. Tym razem szanse na jego wybór są bardzo duże. Choć ponownie zgłosiło go PSL, to pod jego kandydaturą znalazły się podpisy większości sejmowych ugrupowań poza KO i Konfederacją, choć klub PO zadeklarował poparcie. Najważniejsza jest zmiana zdania przez PiS, który poprzednio forsował kandydaturę Lidii Staroń, a krytycznie wyrażał się o samym Wiącku. To praktycznie gwarantuje, że ma on zapewnioną bezwzględną większość zarówno w Sejmie, jak i Senacie.