Myślę tu przede wszystkim o słowach: „Gdyby nie Lenin, to żadnej Polski w ogóle by nie było. Leninowscy bolszewicy dali Polakom to, co obiecali – niepodległe państwo. Tak więc Lenin był w bardzo dużym stopniu architektem polskiej, niepodległej państwowości. I dzisiejszą Polskę również można by nazwać «Polską imienia Władimira Iljicza Lenina». Warszawa zdecydowanie nie powinna o tym zapominać”.
Co Kreml daje nam aluzyjnie do zrozumienia?
Każdy obserwator Rosji i rosyjskich narracji, usłyszawszy te słowa i, zwłaszcza, wieńczącą je „dobrą radę”, głęboko zastanowi się nad tym, co chciano w ten sposób przekazać. Nie Zacharowa przecież, tylko ludzie znacznie od niej ważniejsi. Co próbowano dać nam aluzyjnie do zrozumienia?
Pomocne w tym może być wspomnienie z lutego 2022 roku, kiedy to, rozpoczynając agresję na Ukrainę i jeszcze będąc pewnym, że zostanie ona błyskawicznie uwieńczona powodzeniem, Władimir Putin mówił, że „Specjalną Operację Wojskową” można nazwać dekomunizacją – ponieważ Ukrainę wymyślił i stworzył nie kto inny, tylko Lenin. Tak właśnie.
W Polsce jest to raczej niedostrzegane, ale stosunek obecnie rządzących w Moskwie do Lenina (inaczej niż do Stalina) jest raczej negatywny. Dlatego, że zrobił rewolucję, a rewolucja przeciw władzy to zawsze coś złego. Ale przede wszystkim właśnie dlatego, że rozbił rosyjskie imperium. Doprowadził przecież do oddzielenia się jego części, jak Rosja długa i szeroka grał z wszelkimi lokalnymi narodowościami przeciw rosyjskim nacjonalistom. W optyce putinowców Lenin rozbestwił więc nie-Rosjan. Przede wszystkim – Ukraińców. Wprawdzie doraźnie stłumił ich dążenia niepodległościowe, ale tworząc quasi-państwowość radzieckiej Ukrainy, stworzył strukturę i podwaliny pod jej oddzielenie się w przyszłości. A narzucając pod sam koniec życia federacyjny ustrój tworzonego wtedy Związku Radzieckiego (czyli państwa, które wręcz nie nazywało się Rosją), przypieczętował to swoje złe dzieło.
Jeśli więc dziś rzeczniczka moskiewskiego MSZ mówi o Polsce słowami, których Putin używał, atakując Ukrainę i kwestionując prawomocność jej państwowości, jeśli nazywa nasz kraj dziełem Lenina, to może znaczyć tylko jedno. To jeszcze nie zapowiedź próby likwidacji polskiej państwowości na wzór tego, co Rosjanie usiłują zrobić z Ukrainą – rządzący Kremlem nie są szaleni. Ale to może znaczyć próbę aluzyjnego zastraszenia Polaków.
Kreml może rozwiązać sprawę „leninowskiej Polski”
To zastraszanie odnosi się, jak należy sądzić, do żądań zgłoszonych przez szefa Zacharowej, Siergieja Ławrowa, w grudniu 2021 roku – wycofania NATO do granic sprzed rozszerzenia Sojuszu. A także artykułowanej ostatnio przez niego krytyki zbrojenia się Europy, przede wszystkim środkowej części kontynentu, z Polską na czele. Jak można przypuszczać, Rosjanie w wypadku powodzenia na Ukrainie będą chcieli zagrać o co najmniej finlandyzację naszej części kontynentu. I już dziś rozpoczynają, na razie na ćwierć gwizdka, upowszechniać służące wymuszeniu takiego rozwiązania narracje. Ich kluczowym elementem ma być strach przed inwazją, na wzór tej na Ukrainę. Bo skoro, jak się okazuje, Polskę tak jak Ukrainę stworzył Lenin, no to mamy uwierzyć, że problem tej „leninowskiej Polski” Kreml może spróbować rozwiązać tak, jak problem „leninowskiej Ukrainy”.
W gabinetach najważniejszych polityków – tych aktualnie rządzących Polską i tych opozycyjnych – intelektualno-polityczny sens wypowiedzi Zacharowej powinien zostać dostrzeżony. Być może nie ma dziś ważniejszego tematu.