"Przedszkole to miejsce, gdzie dziecko po raz pierwszy staje się uczniem życia - wśród bajek, piosenek i wspólnego śmiechu. Przedszkole to nie jest mała szkoła, dlatego z całą stanowczością sprzeciwiamy się projektowi podstawy programowej wychowania przedszkolnego" - czytamy w jednym z pism, które trafiły do minister Barbary Nowackiej i wiceminister Katarzyny Lubnauer. Podpisali go m.in. uznani eksperci oświatowi, przedstawiciele organizacji pozarządowych i prawnicy. Apelują o ponowne przekazanie projektu autorom, "w obecnej formie jest to szkodliwy dla dzieci dokument, który nie powinien ujrzeć światła dziennego" - uważają.
Swoje stanowisko w sprawie projektu wcześniej przedstawiła również Rada ds. monitorowania wdrażania reformy oświaty im. Komisji Edukacji Narodowej. Ta postulowała z kolei, by nową podstawę programową oprzeć na obowiązującej, jednak z uwzględnieniem zagrożeń wynikających ze stosowania nowych technologii. Rada ds. Reformy zarekomendowała kontynuowanie prac nad dokumentem.
Największe emocje wśród przeciwników kierunku zmian proponowanych przez zespół IBE wzbudza zapis dotyczący nauki pisania. - Dzieci powinny wycinać, lepić z masy solnej, rozwijać motorykę małą i dużą, a nie być sadzane przy stolikach do wypełniania kolejnych kart pracy, które wydawnictwa sprzedają z zyskiem - wskazuje dr Karol Dudek-Różycki, nauczyciel i przewodniczący Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Przedmiotów Przyrodniczych (PSNPP), jeden z sygnatariuszy listu do MEN.
Dr Dudek-Różycki uważa też, że w projekcie powinien zostać uwzględniony całkowity zakaz korzystania z ekranów w przedszkolach. - Puszczanie dzieciom bajek i innych treści z YouTube’a czy podobnych serwisów jest szkodliwe. Może prowadzić m.in. do rozwoju tzw. autyzmu cyfrowego, opóźnień w rozwoju mowy czy problemów ze wzrokiem - mówi. - Państwo absolutnie nie powinno wzmacniać ani promować takich praktyk - dodaje.
Sporną kwestią jest też ograniczenie czasu spędzanego na świeżym powietrzu - dotychczas zalecano, by odbywało się to codziennie, natomiast w nowym projekcie zapisano "przynajmniej raz w tygodniu". - To zagraża nie tylko fizycznemu, ale i psychicznemu rozwojowi najmłodszych - argumentuje dr Dudek-Różycki.
Zmiany w przedszkolach. Perspektywa autorów projektu
Autorzy projektu odpierają zarzuty krytyków. - Nieuprawnione jest ocenianie zapisów dokumentu w oderwaniu od ich kontekstu i bez odniesienia do całościowego obrazu dziecka w wieku przedszkolnym. Dokument ten należy interpretować przez pryzmat jego rzeczywistych potrzeb: swobodnej zabawy, aktywności fizycznej, eksploracji i codziennego kontaktu z otoczeniem - mówi DGP Agnieszka Kuźba, nauczycielka przedszkola z ponad 30-letnim stażem, współautorka projektu. Jej zdaniem krytyka nauki pisania w przedszkolu to nieporozumienie.
- Spontaniczne kreślenie znaków graficznych jest naturalnym etapem - dziecko może odwzorowywać litery czy symbole, ale to jeszcze nie nauka pisania. Podstawa nie narzuca formy tych znaków, lecz wspiera rozwój ekspresji graficznej zgodnie z możliwościami dziecka - podkreśla.
Przekonuje, że projekt nie ogranicza też aktywności dzieci na powietrzu, a jego celem jest uwzględnienie m.in. problemów z infrastrukturą i warunkami lokalowymi placówek. - Zapis "co najmniej raz w tygodniu" to pewna próba urealnienia formalnych wymagań - zastrzega. I dodaje, że celowe, okazjonalne korzystanie z określonych urządzeń cyfrowych - takich jak mikroskop, aparat czy odtwarzacz - nie powoduje uzależnienia ani nie zakłóca rozwoju. - Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy urządzenia cyfrowe zastępują bezpośrednie działanie, relacje i kontakt z przyrodą - mówi.
Konsultacje publiczne projektu zakończą się 18 grudnia. Więcej na gazetaprawna.pl