Ma pani poczucie, że rząd właściwie prowadzi komunikację z obywatelami dotyczącą zagrożeń militarnych?

Temat polityki komunikacyjnej w sytuacjach zagrożeń i kryzysów jest szeroki, nie me jednej metody, która byłaby zawsze skuteczne. W ostatnim czasie ujawniają się przede wszystkim ryzyka związane z sytuacją bezpieczeństwa jako echo wojny w Ukrainie. Możemy więc odnieść się do sytuacji komunikacyjnej, która miała miejsce bezpośrednio po rozpoznaniu i zestrzeleniu dronów, które znalazły się nad terytorium Polski. Zaznaczam, że to element polityki informacyjnej na szczeblu rządowym, a nie lokalnym. W tej sytuacji możliwe były dwa warianty komunikacji ze społeczeństwem – doraźny i opóźniony. Rząd zdecydował się na komunikację o opóźnionym zapłonie, czyli po fakcie. W moim odczuciu, zarówno na poziomie rządowym, jak i samorządowym, powinniśmy być jednak przygotowani, by komunikacja o nasilaniu się ryzyka docierała do obywateli możliwie szybko. Usprawiedliwieniem dla tej konkretnej sytuacji jest fakt, że mieliśmy do czynienia z sytuacją bez precedensu, która wcześniej nie wystąpiła. Mam więc nadzieje, że to będzie ważna lekcja dla sił zbrojnych i dla komórek odpowiedzialnych za zarządzanie informacją.

To opóźnienie było więc błędem?

Z błędem mielibyśmy do czynienia, jeśli w efekcie pojawiłyby się negatywne i na dużą skalę występujące skutki negatywne. W tym przypadku ich na szczęście nie stwierdzono. Natomiast uważam, że jako społeczeństwo możemy oczekiwać i wymagać od państwa, by być lepiej informowanym. Tym bardziej że tych kryzysów – różnej maści – może w przestrzeni publicznej być coraz więcej. Ważne więc, żeby monitoring i alerty z niego wynikające były w różnych wariantach przygotowane przez Rządowe Centrum Bezpieczeństwa zawczasu.

To skuteczny kanał komunikacji?

Wszyscy znamy alerty RCB związane z gwałtownymi zmianami pogody czy klęskami żywiołowymi. To jedno z narzędzi, które jest skuteczne, bo działa terytorialnie i dociera do mieszkańców, którzy są narażeni na negatywne skutki burz czy powodzi, więc nie angażuje niepotrzebnie mieszkańców innych regionów Polski. Z drugiej strony, przy okazji powodzi na południu Polski w zeszłym roku, słyszeliśmy głosy poszkodowanych mieszkańców i przedstawicieli lokalnych władz, że alerty RCB nie wskazywały na aż tak wysoką wodę i aż takie niebezpieczeństwo.

Czy rząd zatem powinien niedoszacowywać zagrożenia w tych komunikatach, czy odwrotnie – mobilizować strachem?

Na poziomie centralnym, rządu i władz wojewódzkich, oraz na poziomie samorządowym, np. miast, gmin czy powiatów na administracji ciąży ustawowy obowiązek przeciwdziałania kryzysom i ich skutkom. Informacja jedną z metod.

Kierowanie i planowanie działań takich jednostek jak RCB to niesłychanie odpowiedzialne zadanie. Odpowiednia komunikacja w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia Polaków, zwłaszcza wynikającej bezpośrednio z działań wojennych, jest absolutnie krytyczna. W skrajnej sytuacji, ataku na nasze państwo, to właśnie ta komunikacja i zachowania obywateli mogą przesądzić czy w pierwszych godzinach czy dniach zapanuje chaos i panika czy opanowanie i wykonywanie odpowiednich ruchów. Komunikaty muszą być wyważone, stanowcze i precyzyjne, by wprowadzać jak najmniej chaosu, paniki i przeciwdziałać dezinformacji.

Da się ustrzec dezinformacji?

Musimy się nauczyć, by informacje istotne sprawdzać w co najmniej dwóch wiarygodnych źródłach. Tu bardzo istotną funkcję do pełnienia ma też komunikacja na poziomie lokalnym – między samorządami, a mieszkańcami. Tak, by lokalne społeczności też były włączone w ogólnokrajowy system wczesnego ostrzegania.

Polacy wciąż ufają komunikatom rządowym czy samorządowym?

Prowadzenie skutecznej komunikacji społecznej jest dziś znacznie trudniejsze niż 10 lat temu, nie tylko przez wojnę na Ukrainie, ale przede wszystkim przez inne nastawienie odbiorców do przyjmowania komunikatów zewnętrznych. To pokłosie spadku zaufania Polaków do mediów publicznych i instytucji publicznych. Ale też efekt podkopania zaufania do dziennikarzy, autorytetów, a także naukowców i specjalistów. To powoduje, że część obywateli może albo w ogóle nie odbierać takiego komunikatu, albo go zlekceważyć. Takie nastawienie i błędy w zarządzaniu informacją i komunikacja, zwłaszcza na masową skalę, mogą mieć bardzo poważne skutki. Mogą zwiększać panikę i chaos informacyjny albo odwrotnie – zbytnio usypiać czujność mieszkańców. Dlatego kluczowym elementem skutecznej komunikacji między rządem a społeczeństwem jest odbudowa zaufania publicznego do instytucji państwa i mediów publicznych.