Prawie 1,5 tys. przedsiębiorców, którzy utknęli za granicą polsko-białoruską, liczy straty. Rząd nie wyklucza rekompensat. Według branży tranzyt do Azji coraz bardziej przejmują inne kraje np. Litwa
Granica polsko-białoruska jest całkowicie zamknięta od nocy z 11 na 12 września. Decyzję w tej sprawie ogłosił premier Donald Tusk 9 września po południu, a rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych i administracji w tej sprawie zostało ogłoszone następnego dnia.
Jan Buczek, szef Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Drogowych, mówi, że dwudniowe wyprzedzenie dla transportu wykonywanego za pomocą tirów okazało się za krótkie. – Nasze ciężarówki dostarczają towary na odległe rynki azjatyckie – do Mongolii, Kazachstanu, Uzbekistanu czy do krajów na Kaukazie. To są precyzyjne łańcuchy dostaw, poumawiane z partnerami biznesowymi z tamtych krajów. Kierowca ciężarówki nie może nagle uznać, że zatrzyma się i zostawi towar w krzakach – mówi Jan Buczek. Dodaje, że zwykle polscy kierowcy ciężarówek przejeżdżali przez granice i wieziony towar lub całą naczepę przekazywali w centrum logistycznym znajdującym się niedaleko Brześcia. To państwowe magazyny, które zbudował rząd białoruski, chcąc zarabiać na tranzycie towarów do Azji. Towar musi jednak przejść procedurę odprawy, która trwa przynajmniej kilka dni. Dlatego część kierowców nie zdążyła wrócić do Polski.
Przewoźnicy wjeżdżali na Białoruś tuż przed zamknięciem granicy
Resort infrastruktury wskazuje, że wiedząc o zamknięciu granicy, jeszcze 11 września na terytorium Białorusi wjechało 628 pojazdów ciężarowych. Przewoźnicy tłumaczą, że nie da się tak łatwo zerwać łańcuchów dostaw. W dodatku przypominają, że blokadę granicy rząd tłumaczył kilkudniowymi ćwiczeniami wojskowymi Zapad-2025. Liczyli więc, że po kilku dniach zostanie ona ponownie otwarta i będą mogli wrócić do Polski.
Przedstawiciele ZMPD podejrzewają, że blokada granicy nie została skonsultowana z Ministerstwem Infrastruktury. Od jednego z wyższych urzędników resortu spraw wewnętrznych usłyszeli bowiem, że „kierowca może przecież wrócić do Polski przez Litwę”. Tyle że to jest niemożliwe, bo po tym, jak Polska za rządów Prawa i Sprawiedliwości, ograniczyła ruch ciężarówek do jednego przejścia granicznego, władze Białorusi zdecydowały w ramach retorsji, że kierowcy muszą wracać do Polski tym samym przejściem, którym z niej wyjechali.
Według ZMPD średnia dzienna strata firmy w związku z przestojem jednej ciężarówki, która utknęła na Białorusi, wynosi ok. 350 euro. W przypadku pojazdu chłodni te straty mogą dochodzić do 1000 euro każdego dnia. Choć tir nie może jeździć, to jednocześnie jego użytkownik, czyli mikroprzewoźnik, musi uiszczać wiele opłat, m.in. za leasing ciężarówki, koszty księgowości, a także 66 euro opłaty za parking przy granicy. W dodatku przewoźnicy boją się gorszych konsekwencji. – Zgodnie z przepisami kierowcy mają prawo pobytu na Białorusi tylko przez 10 dni. W ostatni piątek prezydent Alaksandr Łukaszenka przedłużył warunkowo ten okres o kolejne 10 dni. Jeśli nie będzie następnego wydłużenia, to można liczyć się z konfiskatą pojazdu, bo tak określają ich przepisy – mówi Jan Buczek. Dodaje, że liczy na to, iż rząd znajdzie sposób, by ratunkowo ściągnąć przedsiębiorców do kraju.
Rząd nie wyklucza rekompensat dla przedsiębiorców
Ministerstwo Infrastruktury przekazało nam, że jest w stałym kontakcie ze stowarzyszeniami zrzeszającymi przewoźników wykonujących transport międzynarodowy, w tym na terenie Białorusi, i na bieżąco informuje ich o decyzjach rządu związanych z zamknięciem granicy. „Resort infrastruktury deklaruje gotowość pomocy w umożliwieniu powrotu do Polski polskich kierowców, którzy po dniu 11 września br. pozostali na terytorium Białorusi. W tym celu pozostajemy w bieżącym kontakcie z MSWiA, MSZ, ze Strażą Graniczną, z Krajową Administracją Skarbową i innymi służbami, a także z organizacjami zrzeszającymi polskich przewoźników drogowych” – napisali nam przedstawiciele resortu, ale nie sprecyzowali, jak ten powrót miałby wyglądać.
Biuro prasowe MSWiA przekazało nam, że „priorytetem jest bezpieczeństwo Polek i Polaków, natomiast ze względu na kwestie gospodarcze i dobro polskich przedsiębiorców zrobimy co w naszej mocy, by okres wyłączenia ruchu granicznego był jak najmniej dla nich dotkliwy”. „Kierownictwo MSWiA jest w kontakcie z Ministerstwem Infrastruktury, przedstawicielami sektora prywatnego, w tym branży przewoźników. Rząd rozumie ich obawy i wsłuchuje się w ich postulaty” – czytamy. Resort jednocześnie nie wyklucza rekompensat. „Potencjalne straty zostaną ocenione w momencie, kiedy będziemy wiedzieli, jak długo granica będzie zamknięta. Wówczas poszczególne ministerstwa będą mogły przygotować takie zestawienie. Na tej podstawie rząd będzie podejmował decyzje o ewentualnym wsparciu państwa dla poszczególnych branż przemysłu” – dodają przedstawiciele MSWiA. ©℗