W tegoroczne wakacje na przejazdach kolejowych było bardziej niebezpiecznie niż przed rokiem. Przez dwa miesiące zginęło łącznie 12 osób, o 5 więcej niż w analogicznym okresie 2024 r. W tragiczne zdarzenia obfitował zwłaszcza sierpień, kiedy życie straciło osiem osób. Do najgłośniejszego wypadku doszło 15 sierpnia pod Poznaniem, kiedy to kierowca osobówki wjechał na niestrzeżonym przejeździe pod pędzący z prędkością 100 km/h pociąg Polregio. Kierującym autem najpierw zatrzymał się przed znakiem „stop”, ale potem nieoczekiwanie wjechał na tory. Zginęły wszystkie cztery osoby w samochodzie osobowym.
Ile osób ginie rocznie na przejazdach?
O niepokojąco rosnących statystykach wypadków na przejazdach alarmowano w Sejmie, na posiedzeniu komisji infrastruktury już w marcu. Według przywoływanych wtedy statystyk w 2024 r na przejazdach zginęło 49 osób – o dziesięć więcej niż rok wcześniej. Ostatecznie liczby zabitych w zeszłorocznych wypadkach spadła do 43, bo kilka śmiertelnych zdarzeń zakwalifikowano jako samobójstwa.
Wypadki na przejazdach dodatkowo powodują kilkugodzinny paraliż sieci kolejowej i często ogromne straty dla przewoźników spowodowane koniecznością odstawienia taboru (czasem na kilka lat) i późniejszych wielomilionowych kosztów napraw pojazdów. Zwykle ubezpieczenie sprawcy wypadku na torach pokrywa tylko część szkód. Naprawa składu Pendolino, który w 2017 r, zderzył się z ciężarówką kosztowała ok. 35 mln zł i trwała 4 lata. Czasem w wypadkach spowodowanych przez kierowców giną też kolejarze. Tak było rok temu, gdy stojący w korku kierowca tira nie zjechał odpowiednio wcześniej z torów i doprowadził do zderzenia ze składem Kolei Mazowieckich. W wypadku zginął maszynista składu. Kierowcy ciężarówki nic się nie stało.
Nadzorująca przejazdy spółka PKP Polskie Linie Kolejowe mówi, że bezpieczeństwo w tych miejscach jest poprawiane m.in. dzięki budowie przejazdów bezkolizyjnych. Obecnie realizowany jest program w ramach którego na budowę wiaduktów drogowych lub tuneli pod torami trafi 850 mln zł. Spółka przeprowadziło pierwszą turę naborów i jest w trakcie drugiej. Sukcesywnie mają być podpisywane umowy z samorządami, które otrzymały największą liczbę punktów. Tyle, że program pozwoli na przebudowę najwyżej kilkudziesięciu miejsc, w których tory krzyżują się z drogami. PKP PLK mówi, że doposażają przejazdy w rogatki czy pulsujące światła, ale to też jest kropla w morzu potrzeb. Wciąż w całym kraju istnieje zaś blisko 5 tys, przejazdów, które są chronione w najprostszy sposób – jedynie przy pomocy krzyża św. Andrzeja i znaku „Stop”. Według ekspertów najłatwiej i najszybciej poprawi się bezpieczeństwo stawiając na automatyczny nadzór nad przejazdami i montaż urządzeń, przypominających fotoradary. Tylko wtedy u kierowców wyuczony zostanie nawyk, by zwłaszcza na niestrzeżonych przejazdach zatrzymywać się przed torami i upewniać się, że nie jedzie pociąg. – Jedynym skutecznym sposobem na znaczną poprawę bezpieczeństwa będzie automatyzacja kontroli i zapewnienie nieuchronności kary w przypadku złamania przepisów – mówi Kuba Czajkowski, ekspert transportowy ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze.
Czy rząd zmieni prawo?
Już w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości Urząd Transportu Kolejowego proponował Ministerstwu Infrastruktury, że niedużym kosztem na niestrzeżonych przejazdach można montować systemy monitorujące, które będą dyscyplinować kierowców. Urząd proponuje, by w pierwszym etapie zamontować je na 500 najbardziej niebezpiecznych przejazdach. To by kosztowało łącznie od 80 do 180 mln zł. System był testowany w kilku lokalizacjach w Polsce. Okazało się, że poprawa zachowań kierowców była diametralna. Dzięki kamerom zainstalowanym na przejazdach wyłapywani byli kierowcy, którzy nie stosują się do przepisów np. nie zatrzymywali się przed znakiem STOP. System może sczytywać rejestracje. Dzięki współpracy z Inspekcją Transportu Drogowego działałby tak jak fotoradary. Po ustaleniu właściciela auta na podstawie bazy ewidencji pojazdów przesyłane byłyby wezwania do zapłaty mandatu. UTK przyznaje, że przed wdrożeniem systemu potrzebne byłyby nieduże zmiany w ustawie Prawo o ruchu drogowym i w ustawie o drogach publicznych.
Wiceminister infrastruktury Piotr Malepszak przyznaje, że powinno się postawić na stawianie na przejazdach wielu urządzeń, które rejestrują łamanie prawa. Nie potrafi jednak powiedzieć, kiedy może dojść do zmian w prawie i montażu na dużą skalę infrastruktury wyłapującej piratów.
Na razie spółka PKP PLK wspólnie z Inspekcją Transportu Drogowego testuje inny system RedLight, który ma wyłapywać i karać kierowców, którzy łamią zakaz wjazdu na przejazd mimo migającego czerwonego światła i czy zamkniętych szlabanów. Na razie zainstalowano go tylko w 4 miejscach i trwają przygotowania do montażu w kolejnych 5 lokalizacjach. W tym przypadku montowane są nowe kamery. Jednocześnie PKP PLK analizuje, czy do karania kierowców da się wykorzystać monitoring, który od kilku lat jest montowany na przejazdach – głównie wyposażonych w szlabany czy sygnalizatory. - Trwa dialog techniczny określający możliwości wykorzystania nagrań z monitoringu przez system CANARD należący do ITD. Ustalone zostały już potrzebne wymagania techniczne. Obecnie konsultujemy z producentami możliwości przystosowania naszych systemów monitoringu bezpośrednio w systemie automatycznego nadzoru - informuje Karol Jakubowski z biura prasowego PKP PLK. Nie wiadomo jednak, kiedy ten system może zostać rozszerzony i ile przejazdów może objąć. ©℗