Arkusze są już wydrukowane i po ostatecznych recenzjach. Teraz, zapakowane w magazynie, czekają na dostarczenie. Kurierzy rozwiozą je do szkół w poniedziałek 5 maja rano.
Jeśli chodzi o egzamin ósmoklasisty, mamy jeszcze trochę czasu; arkusze są drukowane i w trakcie pakowania. W przypadku matur przygotowaliśmy 1,45 mln arkuszy na część pisemną oraz 573 tys. na ustną, zgodnie z deklaracjami maturzystów.
[POBIERZ] Poradnik dla maturzysty – ze wskazówkami, jak uniknąć najczęstszych błędów na maturze
Zabezpieczanie arkuszy zaczyna się już w drukarni i składa się z kilku etapów. Monitorujemy cały proces ze ściśle określonymi i zastrzeżonymi procedurami. Arkusze w trakcie druku poddaje się kontroli jakości pod kątem drukarskim i introligatorskim. Każdy arkusz zostaje zabezpieczony banderolami, a następnie zapakowany w bezpieczne koperty. Dla każdej szkoły przygotowywana jest zabezpieczona paczka. Przesyłki dostarczane są do szkół zgodnie z harmonogramem dystrybucji. W wybranych paczkach umieszczamy nadajniki, które aktywują się w momencie ich otwarcia; dzięki temu wiemy, czy doszło do naruszenia. W takich przypadkach natychmiast kontaktujemy się z dyrektorem, aby wyjaśnić sytuację i sprawdzić, czy materiały nadal mogą pozostać tajne. Dodatkowo prowadzimy wewnętrzny monitoring, a pracownicy komisji egzaminacyjnych telefonicznie potwierdzają z dyrektorami nienaruszenie paczek. Wszystko po to, aby zapewnić maturzystom równe szanse, sprawiedliwe warunki egzaminu i porównywalność wyników. Rozumiemy, że te procedury mogą być dla niektórych dyrektorów niewygodne, ale działamy w trosce o dobro wszystkich zdających.
Każde podejrzenie dotyczące potencjalnego wycieku zadań egzaminacyjnych przed godziną rozpoczęcia egzaminu wyznaczoną w harmonogramie było w każdym roku zgłaszane na policję lub prokuraturę. W latach 2020–2022 było kilkanaście takich zawiadomień, wszystkie jednak zostały umorzone. Odkąd wprowadziliśmy monitorowanie zabezpieczenia przesyłek w szkołach, w tym od 2023 r. nadajniki, takie sytuacje się nie zdarzały.
Rozpoczęcie egzaminu w Szkole w Chmurze z opóźnieniem – zgodnie z uwagami przekazanymi do Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Warszawie przez kilku niezależnych obserwatorów z kuratorium oświaty – nie wpłynęło na sam przebieg egzaminu, zdający nie mieli dostępu do internetu. Czy Szkoła w Chmurze wyciągnęła konsekwencje wobec swoich pracowników, nie wiemy. CKE nie posiada informacji o postępowaniach służbowych lub dyscyplinarnych prowadzonych w poszczególnych szkołach.
Przepisy prawa oświatowego nie określają limitów dotyczących liczby zdających w sali egzaminacyjnej, a jedynie wskazują liczbę osób w zespole nadzorującym, która musi zostać zapewniona, uzależnionej od liczby zdających w sali. Nadzór nad przeprowadzaniem egzaminu w szkołach pełnią okręgowe komisje egzaminacyjne i każda OKE, na której terenie jest przeprowadzany egzamin w Szkole w Chmurze poza terenem szkoły, od kilku miesięcy jest w stałym kontakcie z przedstawicielami Szkoły w Chmurze, dbając o to, aby egzamin był zorganizowany zgodnie z przepisami. Trzeba mieć jednak świadomość, że zgodnie z ustawą o systemie oświaty za organizację i przebieg egzaminu w danej szkole odpowiada jej dyrektor. Pytanie o zmiany należy skierować do przedstawicieli Szkoły w Chmurze. Przebieg egzaminu w tej szkole – jak w latach ubiegłych – będzie podlegał monitorowaniu przez obserwatorów, którzy z pewnością będą oceniać prawidłowość przebiegu egzaminu również pod tym kątem.
Taka sytuacja wydarzyła się raz w 2023 r. i – zgodnie z opinią niezależnych obserwatorów z Kuratorium Oświaty – nie miała żadnego wpływu na przebieg egzaminu, a tym samym na wyniki, jakie uzyskali zdający.
Przepisy prawa oświatowego nie określają maksymalnej liczby zdających w danej sali. Szkoła w Chmurze jest specyficzną jednostką; do egzaminu przystępuje w niej kilka tysięcy zdających. Najważniejsze jest zapewnienie im godnych warunków przystąpienia do egzaminu, zgodnych z przepisami prawa i procedurami.
Tak. Jak już wcześniej mówiłem, jeśli otrzymuję zaproszenie, przyjmuję je. Uważam, że moim obowiązkiem wynikającym z ustawy jest rozmawianie o egzaminach zewnętrznych, zwłaszcza jeśli mam możliwość dotarcia bezpośrednio do maturzystów. Umawiałem się z organizatorami webinarium, że nie będzie żadnych reklam ani lokowania produktów poza moimi produktami, czyli informatorami, arkuszami, raportami czy diagnozami. Warunki zostały spełnione; podczas transmisji pojawił się jedynie znak CKE.
Nie.
Jak już wspominałem, przyjmowałem zaproszenia nie tylko od jednej firmy, ale także od innych podmiotów prywatnych i osób prowadzących kanały w mediach społecznościowych, by udzielać wywiadów i rozmawiać o egzaminach. Uważam, że dzielenie się wiedzą jest bardzo ważne. Egzaminy to zbyt poważna sprawa, by ktoś miał poczucie, że istnieje jakaś „tajemna wiedza”, jak je dobrze zdać.
Stosunkowo krótko pełnię tę funkcję. Istotnym czynnikiem są też kwestie techniczne. Organizacja takiego wydarzenia dla dużej liczby uczestników wymaga specjalistycznego oprogramowania i sprzętu. W CKE nie mam obecnie do dyspozycji rzecznika ani osoby odpowiedzialnej za media, która mogłaby mi w tym pomóc. Poza tym do tej pory nikt nie sygnalizował mi takiej potrzeby.
Skoro już taki pomysł padł, to będę musiał go wcielić w życie.
Z mojej perspektywy, ale też z punktu widzenia całego zespołu, przesunięcie egzaminu na kwiecień to dobre rozwiązanie. Egzaminem ósmoklasisty i maturami zajmują się ci sami ludzie, więc oddzielenie terminów pozwoli uniknąć spiętrzenia pracy, szczególnie podczas sprawdzania arkuszy. W najbliższych latach liczba ósmoklasistów wzrośnie, w 2027 r. będzie ich ok. 400 tys., a zasoby kadrowe CKE pozostają bez zmian. Przesunięcie egzaminu o 10–15 dni, z połowy maja na koniec kwietnia, nie powinno być dużym problemem dla szkół i nauczycieli, a dla nas to realna szansa na lepszą organizację pracy. Dzięki temu także wyniki będą dostępne wcześniej przed rekrutacją, co da uczniom i szkołom trochę więcej czasu.
W rekrutacji liczy się całe świadectwo, dlatego warto, żeby uczniowie zadbali w tym czasie o dobre oceny ze wszystkich przedmiotów.
Największym zagrożeniem jest sytuacja, w której uczeń w ogóle nie złoży deklaracji. To poważny problem, bo termin jest ustawowy i nie da się go wydłużyć. Po jego upływie nic już nie możemy zrobić, chyba że ktoś jest np. finalistą olimpiady. Niestety, w tym roku zdarzyło się kilka takich przypadków, gdzie uczniowie po prostu zapomnieli. Analizujemy tę sytuację. Rozmawiałem o tym z dyrektorami w zespole doradczym CKE. Zastanawiamy się, jakie rozwiązania warto zaproponować pani minister na przyszły rok. To była pierwsza taka sytuacja, więc wyciągamy wnioski. Zależy nam na tym, by system był bezpieczny i przyjazny dla zdających.
Łączę tu swoje doświadczenia dyrektora CKE i wcześniejsze prorektora odpowiedzialnego m.in. za rekrutację na Uniwersytecie Łódzkim. Moim zdaniem trzeba wyraźnie oddzielić egzaminy na poziomie podstawowym, które sprawdzają wiedzę i umiejętności zapisane w podstawie programowej, od poziomu rozszerzonego, bo ten od początku miał pełnić funkcję rekrutacyjną na studia. Uważam, że nie powinno się wprowadzać progu 30 proc. z przedmiotu dodatkowego. Rektorzy i dziekani sami tworzą politykę rekrutacyjną swoich uczelni i kierunków. Po egzaminach znane są arkusze i wyniki, więc uczelnie mogą samodzielnie ocenić poziom kandydatów. I właśnie ta elastyczność, pozostawiająca decyzję po stronie uczelni, powinna zostać zachowana.
Z perspektywy byłego prorektora uważam, że obecny system rekrutacji oparty na maturze to najtańsze i najbardziej sprawiedliwe rozwiązanie dla uczelni. Uczelnie nie ponoszą kosztów egzaminów, a jednocześnie otrzymują wiarygodne, porównywalne wyniki, sprawdzane w jednolity sposób i tymi samymi narzędziami. Gdyby wróciły egzaminy wstępne i każda uczelnia organizowała je na własną rękę, pojawiłoby się ryzyko nakładających się terminów i chaosu w harmonogramach i logistyce. Kandydaci mogliby mieć utrudniony dostęp do swoich wymarzonych kierunków tylko dlatego, że egzaminy odbywałyby się w różnych miejscach o tej samej porze. Poza tym stworzenie dobrego, miarodajnego arkusza to proces, który u nas trwa ponad trzy lata. Uczelnie musiałyby samodzielnie wziąć na siebie to zadanie razem z całą odpowiedzialnością za odwołania i kontrowersje. Na pewno rekrutacja wydłużyłaby się też w czasie. Obecny model matury jako narzędzia rekrutacyjnego działa i dobrze spełnia swoją rolę.
Uczniowie z obywatelstwem Ukrainy przystępują do egzaminów na podstawie odrębnych przepisów, określonych w odrębnych aktach prawnych, dotyczących wyłącznie tej grupy uczniów. W roku szkolnym 2024/2025 (i wyłącznie w tym roku szkolnym) egzamin ósmoklasisty dla uczniów i słuchaczy będących obywatelami Ukrainy, jeśli przybyli do RP z Ukrainy po 24 lutego 2022 r. w związku z działaniami wojennymi, jest przeprowadzany wyłącznie z matematyki i języka obcego nowożytnego. Uczniowie ci są w tym roku szkolnym zwolnieni z obowiązku przystąpienia do egzaminu ósmoklasisty z polskiego, choć ok. 40 proc. uczniów wyraziło wolę przystąpienia do tego egzaminu i mogą do niego przystąpić. Jednocześnie obywatele Ukrainy mają prawo wyboru egzaminu z dowolnego języka obcego nowożytnego na egzaminie ósmoklasisty, a na podstawie rozporządzenia MEN korzystają z dostosowania formy i warunków przeprowadzania egzaminu ósmoklasisty. Pozostali uczniowie-cudzoziemcy są objęci przepisami określonymi w ustawie o systemie oświaty i również korzystają z dostosowania form i warunków przeprowadzania egzaminu ósmoklasisty, w tym arkuszy w dostosowanej formie (z innymi zadaniami), oraz wydłużenia czasu przeprowadzania egzaminu z poszczególnych przedmiotów.
Jeśli mówimy o cyfryzacji egzaminów, widzę ją w dwóch obszarach. Pierwszy dotyczy bezpośrednio ucznia. Cyfrowe egzaminy, czyli, jak mówiłem, rysik i tablet zamiast papieru. Tu jednak trzeba poczekać na reformę MEN, żeby wszystko było spójne i żeby nie stracić środków na działania, które mogą się zaraz zdezaktualizować. Współpracujemy z Instytutem Badań Edukacyjnych, który koordynuje przygotowania do tej reformy, również w zakresie cyfryzacji. Drugi obszar to obsługa samego egzaminu: elektroniczne deklaracje, cyfrowe protokoły, mniej papierologii i więcej udogodnień w tym zakresie dla uczniów i szkół. Na razie jesteśmy na etapie analiz organizacyjnych i finansowych. Musimy mieć pewność, że wszystko zadziała bez zakłóceń, a każdy z ponad 1,5 mln zdających dostanie swój wynik na czas. W tym procesie nie ma miejsca na półśrodki. Wszystko musi być przygotowane na 100 proc.
Warto, żeby spróbowali usiąść do własnego, próbnego arkusza, najlepiej o tej samej porze, o której odbywa się prawdziwy egzamin. Nasz organizm działa zupełnie inaczej o 9 rano niż popołudniu, więc dobrze przetestować, jak wtedy zarządzamy czasem i koncentracją. Nie mam niestety złotej recepty na stres, ale mocno trzymam kciuki za maturzystów i ósmoklasistów. Wierzę, że są dobrze przygotowani, że dadzą radę, a ich wyniki otworzą im drzwi do wymarzonego liceum czy kierunku studiów.
Rozmawiała Karina Strzelińska