Fundacja im. Stefana Batorego przygotowała raport pt. "Demokracja lokalna w Polsce. Indeks wyborów samorządowych 2024”. Narzędziem pomiaru jest indeks wyborów lokalnych, który bazuje na danych urzędowych z wyborów do samorządu terytorialnego w 2024 r. Wskaźnik uwzględnia takie dane, jak frekwencja, konkurencyjność i dostępność kandydatów, różnorodność reprezentacji politycznej oraz rzetelność procesu wyborczego.
W 2024 r. wartość indeksu wyborów lokalnych dla całego kraju wynosiła 57,54 punktu w skali od 0 do 100.
- Warto zwrócić uwagę na duże zróżnicowanie między gminami. Pokazuje ono, jak bardzo lokalna demokracja potrafi się różnić w zależności od miejsca - podkreśla autor badania prof. Adam Gendźwiłł.
Wśród mniejszych gmin (do 20 tys. mieszkańców) wartości indeksu są bardziej zróżnicowane - wahają się od 27,27 p. do 79,60 p., a wśród większych (powyżej 20 tys. mieszkańców) od 39,26 p. do 76,84 p.
- W większych miastach wyborcy mają realny wybór, kandydaci muszą zabiegać o głosy, co wzmacnia poczucie wpływu i podmiotowości obywateli. W mniejszych gminach z kolei częściej obserwujemy brak konkurencji - zdarza się, że kandydaci nie mają przeciwników, a decyzje zapadają de facto w wąskim gronie lokalnych elit - mówi DGP prof. Gendźwiłł.
- Z drugiej strony to właśnie w mniejszych gminach widać często większe zaangażowanie obywateli. Frekwencja w wyborach samorządowych bywa tam porównywalna do tej w wyborach parlamentarnych, a nawet wyższa. To rzadko spotykane zjawisko, również w skali europejskiej, które pokazuje, jak silne może być poczucie wspólnoty i znaczenie lokalnego samorządu - dodaje.
412 gmin, jeden kandydat. Co stoi za brakiem rywalizacji?
Najniższe wyniki indeksu odnotowano tam, gdzie wybory były mało konkurencyjne – aż w 412 gminach startował tylko jeden kandydat na wójta lub burmistrza (404 spośród nich to gminy poniżej 20 tys. mieszkańców). Prof. Gendźwiłł wskazuje dwie główne możliwe przyczyny.
- W wielu małych gminach lokalne elity są po prostu zbyt wąskie – brakuje chętnych do wzięcia odpowiedzialności za sprawowanie władzy. W efekcie kandydaci są często wyłaniani nieformalnie, w drodze lokalnych uzgodnień, a nie realnej rywalizacji wyborczej. Takie mechanizmy mogą sprzyjać klientelizmowi i ograniczać faktyczną debatę publiczną.
Jego zdaniem drugą przyczyną może być również tzw. efekt urzędowania: osoba pełniąca urząd wójta zyskuje przewagę dzięki sprawowanej władzy i dostępowi do lokalnych zasobów. Może to utrudniać pojawienie się konkurencji, np. poprzez wpływ na zatrudnienie w jednostkach gminnych czy relacje z lokalnymi wykonawcami. Dodatkowo wójt, jako rozpoznawalna postać życia publicznego, cieszy się dużą widocznością i kapitałem - co przy braku realnego mechanizmu rozliczania władzy może prowadzić do wieloletniego utrwalania się jednego układu – wskazuje profesor.
Jak wynika z raportu, w 14 gminach do rady nie wybrano żadnej kobiety, a tylko w 16 proc. to kobieta pełni funkcję wójta czy burmistrza.
- Reprezentacja kobiet w samorządach rośnie, ale zmiany są stopniowe. To naturalne, bo większość urzędujących to wciąż mężczyźni, a wcześniejsze sprawowanie urzędu zawsze daje przewagę. Kluczowe jest, by kobiety miały równe szanse startu i nie napotykały barier już na początku - mówi prof. Jarosław Flis z UJ.
Dodatkowo w 75 gminach nie znalazł się ani jeden radny poniżej 40. roku życia. Jak zaznacza dr Mateusz Zaremba z SWPS, brak młodych ludzi w radach gmin to część szerszego zjawiska, ponieważ również w parlamencie średnia wieku systematycznie rośnie. - Pytanie brzmi, czy to wynik braku aktywizmu młodego pokolenia, czy raczej strukturalnej bariery wejścia do polityki. Choć są wyjątki, jak ruchy miejskie, to wciąż mniejszość - mówi.
Prof. Flis podkreśla, że zmiana pokoleniowa postępuje powoli. - Sukces w polityce to często funkcja liczby „ściśniętych dłoni”. Starsi kandydaci mają więcej doświadczenia, są bardziej rozpoznawalni. Młodzi muszą dopiero zbudować swoją pozycję, a to wymaga czasu i zaplecza – argumentuje.
Pluralizm na poziomie lokalnym
W publikacji pojawił się również wątek pluralizmu politycznego, który w wielu gminach jest słabszy niż w skali kraju. W niemal dwóch trzecich mniejszych gmin komitet wójta uzyskał w wyborach większość bezwzględną w radzie. Podobna sytuacja ma miejsce w prawie co czwartej większej gminie.
- Rada, która tylko przyklaskuje wójtowi, nie daje mieszkańcom poczucia sprawczości – wskazuje dr Zaremba.