Statystyki bezpieczeństwa na przejazdach kolejowo-drogowych pogarszają się. W 2024 r. w tych miejscach zginęło 49 osób. To o dziesięć więcej niż w roku 2023 i o osiem więcej niż w 2022 r. Wypadki oznaczają też zwykle ogromne straty na kolei. Chodzi nie tylko o koszty naprawy taboru, które często sięgają kilkunastu mln zł, ale także o paraliż na torach. Takie zdarzenie wiąże się z zablokowaniem linii kolejowej przynajmniej przez kilka godzin, a to z kolei oznacza tysiące minut opóźnień wielu pociągów. – Zdarza się, że jednego dnia mamy trzy wypadki na przejazdach. To oznacza paraliż dużej części sieci kolejowej w kraju – mówił na posiedzeniu sejmowej komisji infrastruktury Leszek Miętek, szef Związku Zawodowego Maszynistów.
Większość wypadków na przejazdach bez zapór
Do ponad połowy wypadków dochodzi na przejazdach kategorii D, czyli takich, które nie są wyposażone w zapory oraz w sygnalizację świetlną. Zwykle przed torami stoi tylko krzyż św. Andrzeja i dodatkowo znak STOP. Takich przejazdów w Polsce jest ponad pięć tys. – to ponad 40 proc. wszystkich przejazdów.
Urząd Transportu Kolejowego na posiedzeniu komisji infrastruktury zaproponował, jak niedużym kosztem można poprawić bezpieczeństwo w tych miejscach. Wiceprezes instytucji Marcin Trela zaznacza, że podwyższanie kategorii przejazdów jest dość drogie i w efekcie nie da się skokowo poprawić bezpieczeństwa w krótkim na czasie w dużej licznie miejsc. Przykładowo montaż rogatek to koszt ok. 1,5 mln zł. W efekcie takie inwestycje na 500 przejazdach pochłonęłyby ok. 750 mln zł.
UTK proponuje, by znacznie niższym kosztem zainstalować na przejazdach systemy monitorujące, które będą dyscyplinować kierowców. Urząd chce, by w pierwszym etapie zamontować je na 500 najbardziej niebezpiecznych przejazdach. To by kosztowało łącznie od 80 do 180 mln zł. System jest testowany w kilku lokalizacjach w Polsce. Dzięki kamerom zainstalowanym na przejazdach wyłapywani są kierowcy, którzy nie stosują się do przepisów np. nie zatrzymują się przed znakiem STOP. System może sczytywać rejestracje. Dzięki współpracy z Inspekcją Transportu Drogowego działałby tak jak fotoradary. Po ustaleniu właściciela auta na podstawie bazy ewidencji pojazdów przesyłane byłyby wezwania do zapłaty mandatu. Marcin Trela przyznaje, że przed wdrożeniem systemu potrzebne byłyby nieduże zmiany w ustawie Prawo o ruchu drogowym i w ustawie o drogach publicznych.
Szukają pieniędzy na monitoring przejazdów
Przedstawiciele Ministerstwa Infrastruktury na posiedzeniu komisji infrastruktury przyznali, że resort jest zainteresowany systemem. Posłowie nie usłyszeli jednak, kiedy mógłby zostać wdrożony. Najpierw trzeba m.in. zapewnić finansowanie przedsięwzięcia.
W czasie posiedzenia komisji Marek Kąkolewski z Inspekcji Transportu Drogowego przypomniał, że na czterech przejazdach kolejowych działa już system RedLight, który wyłapuje kierowców łamiących zakaz wjazdu na przejazd przy migającym czerwonym świetle. W zeszłym roku urządzenia zarejestrowały 12 tys. naruszeń przepisów. W ponad 6600 przypadków wystawiono mandaty. Trwa teraz przetarg na montaż takich urządzeń w pięciu kolejnych lokalizacjach.
W czasie posiedzenia komisji padały też inne propozycje poprawy bezpieczeństwa na przejazdach. Według Adriana Furgalskiego, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR niedużym kosztem ostrzeżenia o nadjeżdżających pociągach mogłyby się pojawiać w używanych powszechnie przez kierowców aplikacjach służących do nawigacji. Michał Litwin ze Związku Niezależnych Przewoźników Kolejowych zwraca uwagę, że szczegółowo pomysł ten opracowała firma SP Tech Solutions przy wsparciu studentów Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Dzięki nadajnikom GPS zainstalowanym w lokomotywach i pociągach w aplikacjach takich jak google.maps, Yanosik czy TomTom, kierowcy ostrzegani byliby o zbliżającym się po torach pojeździe. Pomysł w grudniu zeszłego roku dostał nagrodę Ministerstwa Cyfryzacji. Według Michała Litwina projektem zainteresowana jest m.in. firma Google. Wcześniej trzeba się jednak porozumieć ze spółką PKP Polskie Linie Kolejowe, która zarządza danymi o poruszających się pociągach.
Kierowco: Nie bój się wyłamać szlaban
Poseł Bartłomiej Pejo apelował zaś, by na przejazdach ze szlabanami pojawiły się tabliczki z informacją, by w razie uwięzienia samochodu między rogatkami kierowcy nie bali się ich wyłamać. W ostatnich miesiącach doszło do kilku wypadków, w których szlabany zatrzymały pojazdy, które nie zdążyły zjechać z przejazdu. Kolejarze przypominają, że wyłamanie rogatki przez jadący samochód nie sprawia żadnych trudności.
Leszek Miętek apelował zaś do rządu, by stworzył wreszcie strategię na rzecz poprawy bezpieczeństwa na przejazdach kolejowych. Na posiedzeniu komisji nie pojawili się przedstawiciele rządu – odpowiedzialny za kolej wiceminister infrastruktury Piotr Malepszak, ani odpowiedzialny za bezpieczeństwo ruchu drogowego wiceminister Stanisław Bukowiec.