Stworzenie kompleksowego, publicznego rejestru korzyści zapowiedział w czwartek w Londynie brytyjski premier David Cameron podczas odbywającego się w rezydencji Lancaster House globalnego szczytu antykorupcyjnego.

Korupcja i unikanie opodatkowania "podważają perspektywy wzrostu i obniżają nasze bezpieczeństwo" - powiedział Cameron.

W efekcie zapowiedzianych zmian wszystkie zagraniczne firmy, które mają nieruchomość w Wielkiej Brytanii lub będą chciały ją kupić, będą musiały dołączyć do publicznego rejestru korzyści i ujawnić realnego właściciela spółki. Ma to uniemożliwić pranie pieniędzy uzyskanych z nielegalnych źródeł i ukrywanie tożsamości przez kupca za pomocą firm zarejestrowanych w rajach podatkowych. Wielka Brytania będzie pierwszym krajem G20, który podjął taki krok.

Ponad 100 tys. nieruchomości w Wielkiej Brytanii, w tym ponad 44 tys. w samym Londynie, należy do zagranicznych inwestorów, którzy nie ujawniają swojej tożsamości. Mieszkania i domy posiadają - za pośrednictwem zewnętrznych podmiotów - m.in. objęci sankcjami rosyjscy i ukraińscy oligarchowie oraz osoby łączone z reżimem byłego prezydenta Egiptu Hosni Mubaraka i z autorytarnym królem Bahrajnu.

W dniach poprzedzających szczyt aktywiści z grupy ClampK, nawołującej do uniemożliwienia prania pieniędzy za pomocą rynku nieruchomości, oferowali wycieczki po Londynie, w trakcie których pokazywali budynki, hotele i biurowce należące m.in. do ukraińskiego miliardera Dmytra Firtasza, poszukiwanego listem gończym za korupcję.

"Niektóre budynki niemal w całości należą do osób poszukiwanych lub podejrzewanych o przestępstwa podatkowe" - powiedział w rozmowie z PAP Roman Borisovich z ClampK. "Na miejscu brytyjskich służb stale obserwowałbym biura sprzedaży apartamentów w takich budynkach jak 1 Hyde Park (apartamentowiec uważany za najdroższą lokalizację w Londynie - PAP)" - ironizował.

Stworzenie podobnych rejestrów zapowiedziały rządy Francji, Holandii, Kenii oraz Afganistanu i Nigerii - dwóch państw, które w podsłuchanej przez media wypowiedzi Cameron określił przed szczytem jako "fantastycznie skorumpowane" - a także przedstawiciele Australii, Nowej Zelandii, Jordanii, Indonezji, Irlandii i Gruzji.

Jednocześnie ponad 40 innych jurysdykcji - w tym wiele terytoriów zależnych W. Brytanii - zobowiązało się do dzielenia się informacjami o prawdziwej strukturze właścicielskiej firm z organami ścigania na całym świecie. Pozwoli to na ściganie przestępstw podatkowych i badanie zarzutów o pranie pieniędzy wobec firm, które dotychczas korzystały z klauzuli prywatności.

Wśród terytoriów objętych porozumieniem są m.in. Kajmany, wyspa Man, Jersey i Bermudy. Mimo usilnych starań brytyjskiego rządu w tej grupie nie ma innych państw uznawanych za raje podatkowe, m.in. USA (stan Delaware), a także Brytyjskich Wysp Dziewiczych i Panamy, które nie wzięły udziału w konferencji.

Przemawiając na szczycie, sekretarz stanu USA John Kerry podkreślił jednak, że "wszyscy bierzemy udział w tej bitwie", a "korupcja jest rywalem równie groźnym, jak niektórzy ekstremiści lub inne wyzwania, z którymi się mierzymy".

Cameron zapowiedział również powstanie Międzynarodowego Centrum Koordynacji ds. Działań Antykorupcyjnych, w którego tworzeniu wezmą udział przedstawiciele W. Brytanii, USA, Kanady, Australii, Nowej Zelandii, Szwajcarii oraz Interpol. Nowa instytucja ma wspierać międzynarodowe śledztwa w sprawie korupcji i przypadków wyprowadzania publicznych pieniędzy.

Działacze na rzecz przejrzystości globalnego systemu finansowego i agresywnej walki z korupcją przyjęli te zapowiedzi z zadowoleniem, ale zastrzegli, że "to za mało, by rozwiązać problemy, z którymi się mierzymy". Adrian Lovett, wiceszef antykorupcyjnej grupy ONE, powiedział PAP, że aktywiści liczą na to, że w kolejnych latach przybędzie zobowiązań na rzecz publicznego udostępniania danych, szczególnie w przypadku brytyjskich terytoriów zależnych.

Szczyt został zorganizowany zaledwie kilka tygodni po ujawnieniu przez brytyjskie media na podstawie dokumentów "Panama Papers", że Cameron miał udziały w funduszu powierniczym utworzonym przez jego ojca i zarejestrowanym w raju podatkowym na Bahamach. W 2010 r., na kilka miesięcy przed objęciem urzędu premiera, sprzedał je za 30 tys. funtów (168 tys. złotych).

W konferencji nie wzięli udziału przedstawiciele Polski.

Z Londynu Jakub Krupa (PAP)