Żaryn, senator Prawa i Sprawiedliwości, w rozmowie z IAR mówił, że treść listu to kolejna próba udowodnienia, że najwyżsi rangą przedstawicie władz nie wiedzieli co robią funkcjonariusze bezpieki. Historyk tłumaczy, że Kiszczak posługując się koncepcją, że najwyższe władze PRL, choć podjęły decyzje w wprowadzeniu stanu wojennego, internowaniu opozycjonistów i późniejszych represjach, nie wiedziały nie miały kontroli nad nadużyciami dokonywanymi przez funkcjonariuszy SB.
Zdaniem profesora Żaryna działania, jakie podjęli funkcjonariusze bezpieki wobec księdza Popiełuszki, nie mogły być realizowane bez zgody ówczesnych władz.
Czesław Kiszczak w liście pisał również, że bardzo ciężko przeżył zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki, ponieważ dokonali tego jego podwładni. Kiszczak dowodził, że MSW nie ukrywało zbrodni, oraz że już kilka dni po zabójstwie został zatrzymany w jego gabinecie główny sprawca. Zdaniem profesora Żaryna, argumentacja Kiszczaka miała na celu wskazać, że duchownego zabito, by zaatakować ówczesne władze, które wykluczają, że inspirowały do tego typu operacji. Ujawnienie informacji o zabójstwie księdza Popiełuszki, zdaniem historyka, miało też na celu zabezpieczenie interesów przywódców PRL-u i pokazanie ich jako ludzi, którzy nie godzili się na zbrodnicze działania.
16 lutego w domu Marii Kiszczak prokurator pionu śledczego IPN zabezpieczył sześć pakietów dokumentów, które podlegały przekazaniu do Instytutu Pamięci Narodowej. Jako pierwsze zostały udostępnione dokumenty tajnego współpracowania pseudonim "Bolek". Jest tam między innymi odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek".