Co nam dali imigranci? Holendrzy mają jedną odpowiedź: jedzenie. Oraz ironizują, że wzbogacili oni też kraj o nowe przestępstwa. Bo wcześniej nie znano tu honorowego morderstwa.
Nie dostał zgody na wypowiadanie się w mediach, bo jest państwowym urzędnikiem. A holenderskie władze robią wiele, by nie zostać posądzone o rasizm oraz niechęć wobec imigrantów z Syrii, Turcji czy Maroka. Bo przecież kraj od lat szczyci się takimi wartościami jak tolerancja, równe szanse, walka z wykluczeniem i asymilacja.
– Problem w tym, że Holendrzy od dawna wiedzą, że o żadnej asymilacji i integracji mniejszości muzułmańskiej nie ma mowy. Ma miejsce coś zupełnie odwrotnego: to Holandia dostosowuje się do wyznawców islamu. Jeden z basenów w Amsterdamie w określone dni wpuszcza tylko kobiety, a mięso podawane na uroczystościach w urzędach jest halal, choć tylko znikomy procent urzędników to muzułmanie – mówi pracownik urzędu zajmującego się przyznawaniem zasiłków imigrantom w jednym z dużych miast Holandii.
Imigranci w Holandii muszą podpisać dokument, w którym zobowiązują się do respektowania tamtejszych przepisów, unijnego prawa oraz życia zgodnie z europejskimi wartościami.
Przecież oni podpiszą każdy dokument, byle tylko móc tu zostać. Nic z tego podpisu nie wynika, bo holenderska policja musiała uruchomić specjalną komórkę zajmującą się tylko morderstwami honorowymi na muzułmańskich kobietach, które według wewnętrznego prawa tej mniejszości złamały prawo, czyli np. odeszły od męża. Do urzędu, w którym pracuję, trafiają głównie imigranci. Dla nich holenderskie prawo jest obowiązujące tylko wtedy, kiedy dotyczy zapomóg i zasiłków. Świetnie się w nim orientują. Potrafią tak je wykorzystywać, że trzecie pokolenie Marokańczyków czy Turków pobiera zasiłki.
Ile wynosi taki zasiłek?
Najniższy dla dorosłej osoby to 980 euro miesięcznie. Można brać go latami. Nie trzeba mieć przeszłości zawodowej, orzeczonej niezdolności do pracy, wystarczy być, przepraszam za słowo, nierobem. Według prawa zasiłek przysługuje każdemu Holendrowi i temu, kogo „można postawić na równi z Holendrem”. A na równi stawia się w zasadzie każdego. Uchodźcy w praktyce dostają zasiłek od razu po pojawieniu się w Holandii. I to jest jeszcze w jakimś sensie zrozumiałe. Jednak taki zasiłek powinien mieć ograniczenia czasowe, a nie ma.
Wasz premier porównuje UE do Imperium Rzymskiego i wieszczy jej upadek.
Poprawność polityczna doprowadziła do tego, że społeczeństwo, które płaci podatki, wyhodowało setki tysięcy pasożytów. Ponad połowa Syryjczyków, Irakijczyków oraz Erytrejczyków i siedmiu na dziesięciu Somalijczyków korzysta z zasiłków. To są dane tutejszego Centralnego Biura Statystycznego. Nie można oficjalnie powiedzieć, że to okradanie państwa, bo zaraz jest się oskarżanym o rasizm i posądzanym o skrajnie prawicowe poglądy. Wielu moich kolegów urzędników chciałoby działać po prostu zgodnie z prawem, a nie mogą, bo wpojona poprawność polityczna im na to nie pozwala. Zostali tak wychowani, ale wiem, że się wstydzą, tak jak i ja się wstydzę, że gardzą tymi ludźmi, że nie mają do nich żadnego szacunku. Wiedzą, że nie mogą tego okazać, bo straciliby pracę, zostaliby napiętnowani. Wielu z nich czasem ledwo trzyma język za zębami, trudno jest im się powstrzymać od komentarzy. Mnie też.
W jakich sytuacjach?
Kiedy słyszę, że zdrowy mężczyzna przychodzi po zasiłek, choć mógłby pracować. A kiedy dostaje z urzędu propozycję pracy, to okazuje się, że jej nie przyjmuje, bo nie będzie pracować z kobietami, nie będzie podawał im ręki. To była głośna sprawa w Holandii. Facet nie przyjmował ofert, choć wedle prawa jest zobowiązany starać się o wszelką pracę społecznie akceptowalną, czyli w zasadzie każdą oprócz prostytucji – ale on chciał zasiłek. Procesował się z nami. Kosztowało to państwo kolosalne pieniądze. Proszę pamiętać, że w Holandii takie osoby mają zapewnioną pomoc prawną, wystarczy, że zapłacą 50 euro rocznie i opieka prawna jest do ich dyspozycji. Są tacy, którzy mają po kilka spraw o zasiłki rocznie. Sprawa tego mężczyzny była rozpatrywana przez sąd najwyższej instancji i koniec końców ten człowiek został pozbawiony zasiłku. Sędzia odważył się odłożyć na bok poprawność polityczną i działać w imię prawa. Natomiast nie tak dawno mój urząd przegrał sprawę z 20-letnim chłopakiem, Marokańczykiem, który udawał, że jest bezdomny i bezrobotny. Nie było jak go skontrolować, bo formalnie nie miał adresu. Mówił, że codziennie od godz. 22 do godz. 2 nad ranem jest w arabskiej kawiarni i gra w karty. Moi koledzy próbowali to sprawdzić, ale okazało się, że w tych godzinach ta kawiarnia jest zamknięta. Miał adwokatkę z urzędu, która twierdziła, że on tam spał, a sędzia, odczytując wyrok, stwierdził, że z racji tego, że klient należy do grupy, którą łatwo zranić, zasądza, że urząd ds. zasiłków musi wypłacać temu zdolnemu do pracy młodzieńcowi pieniądze. Niestety często imigranci dostają kredyt zaufania od sądów, są traktowani lżej tylko dlatego, by sądy nie zostały posądzone o rasizm, o nietolerancję. Często jest też tak, że dwie niby samotne osoby, kobieta i mężczyzna, pobierają zasiłki, po czym okazuje się, że od dawna są małżeństwem w świetle prawa cywilnego, mają dzieci. Nie biorą cywilnego ślubu w holenderskim urzędzie, bo twierdzą, że go nie uznają, a tak naprawdę wyłudzają publiczne pieniądze. Zdarza się też, że mężczyzna i jego cztery żony pobierają oddzielne zasiłki. Państwo przymyka na to oczy, boi się urażenia uczuć religijnych, naruszenia obyczajów. Kiedy piszemy pisma uzasadniające odebranie zasiłku, też przestrzegamy tej poprawności politycznej. Pamiętam jednak moje zdziwienie, kiedy w dokumencie dotyczącym młodego Turka oszukującego, że jest samotną osobą, napisałem, że nie przestrzega on prawideł naszej kultury, i nikt tego w moim urzędzie negatywnie nie skomentował. Nie wiem, może to jest mały przełom? Wcześniej słyszałem, że imigranci mają dużo gorzej, bo przecież bariera językowa, bo nie mają edukacji. Teraz słyszy się o tym coraz mniej. Imigranci, i nie mówię o tych, którzy przyjechali tu w ciągu ostatnich kilku miesięcy, nie chcą asymilacji i równych szans.
Mówi pan jak islamofob.
Zaczynałem pracę pełen entuzjazmu, chęci pomocy słabszym, wyrównywania szans. Ale teraz widzę, że to, co robię, jest pozbawione sensu. Większość muzułmanów gardzi europejskim sposobem życia, otwartością, liberalizmem. Oczywiście zdarza się, że Marokańczyk bądź Turek zdobywa wykształcenie, wykonuje sumiennie swój zawód. Ale to są wyjątki. Do Europy przez ostatnie dziesiątki lat przyjeżdżali głównie imigranci ekonomiczni, teraz wśród tej ostatniej fali też jest większość właśnie takich. Zauważam jeszcze jedną tendencję, że ci, którzy już tu żyją kilka lat albo nawet się tu urodzili, ściągają do Holandii kobiety ze swoich krajów i to z nimi się żenią. Wolą takie, które nie są skażone naszą kulturą. W zasadzie wszyscy, którzy są klientami urzędu, w którym pracuję, są wierzącymi i praktykującymi muzułmanami. I oczywiście wszyscy, z którymi rozmawiam, potępiają terroryzm.
Nie daje pan im żadnych szans.
Myślę, że politycy europejscy też nie. Urzędnicy pracujący z imigrantami w innych państwa UE też nie. Już ponad pięć lat temu kanclerz Angela Merkel mówiła o tym, że polityka multikulti się nie sprawdziła. Gdyby pani zapytała Holendrów, czy przez ostatnie kilkadziesiąt lat mniejszości w jakikolwiek sposób wzbogaciły ich kraj, cokolwiek wniosły do kultury, dorobku, to odpowiedź jest tylko jedna – jedzenie. Nic więcej. Ironizują jeszcze tylko, że imigranci wzbogacili Holandię o nowe przestępstwa. Bo przecież wcześniej nie znano tu honorowego morderstwa. Obawiam się, że jeszcze niedługo kraj zostanie wzbogacony o popularną już w Kolonii zabawę w zbiorowe molestowanie kobiet. Na przykładzie Holandii można śmiało powiedzieć, że multikulti się nie udało. Imigranci, uchodźcy żyją w swoich środowiskach, nie integrują się, nawet ci, którzy mieszkają tu po 20 lat, nie mówią po holendersku, ich dzieci też mają trudności z językiem. I na pewno nie jest to wina państwa, bo ono dało im wszystkie możliwe szanse, a im tylko chodzi o pieniądze. Wśród pobierających zasiłki jest bardzo dużo młodych Marokańczyków urodzonych już w Holandii. Mówią z silnym arabskim akcentem. W statystykach takich ludzi kwalifikuje się jako Holendrów, bo urodzili się w Holandii, mają holenderskie obywatelstwo. Ich rodzice często mają podwójne obywatelstwo, więc też w świetle statystyk są Holendrami. I potem się okazuje, że klientami mojego urzędu ds. zasiłków są Holendrzy, a tak naprawdę rdzennych Holendrów w zasadzie nie obsługujemy. Zdarza się może jeden na kilkadziesiąt przypadków.
Są Polacy?
Bardzo rzadko. Podczas mojej prawie 20-letniej pracy pamiętam może dwóch. W ogóle niewielu ludzi z Europy Wschodniej pobiera zasiłki. Głównie ciężko pracują, muszą zajść naprawdę trudne okoliczności, by Europejczyk stał się naszym klientem. Często słyszę narzekania ze strony imigrantów z krajów muzułmańskich. Narzekają na biedę, na złe warunki życia. Zdarza się jednak, że przez biedę rozumieją to, że nie mają iPhone'a 6, tylko „piątkę”, i telewizora najnowszej generacji. Do niedawna obowiązywał taki program w Amsterdamie, że każda rodzina, w której są dzieci w wieku szkolnym, otrzymywała co cztery lata nowy komputer. W ramach równego dostępu do edukacji i internetu. Wielu imigrantów awanturowało się, że nie dostają komputera na każde dziecko i że przez cztery lata komputer się starzeje i nie nadaje do użytku. Ich roszczeniowość to bardzo poważny problem.
Jak na to reagują ludzie?
Jeden z moich kolegów urzędników, rodowity Holender, tolerancyjny liberał, w zasadzie o poglądach lewicowych, twierdzi, że przez imigrantów Holandia staje się coraz bardziej purytańskim krajem, narzucane są nam obce obyczaje. Powiem pani taką ciekawostkę. Pamiętam uroczystość w urzędzie, w którym pracuję. Bankiet, wykwintne potrawy – i okazało się, że mięso serwowane podczas imprezy jest halal, choć tylko znikomy procent urzędników to muzułmanie. Po tym wszystkim kilku kolegów wysłało do dyrekcji e-maile z pytaniem, dlaczego podawane było tylko mięso z uboju rytualnego, lecz żadnej odpowiedzi się nie doczekało. Nie tak dawno okazało się, że basen w Amsterdamie w określone dni wpuszcza tylko kobiety. Jest to ewidentny ukłon w stronę muzułmanek. Dlaczego w liberalnym i stawiającym na równość kraju na basen nie mogą wejść mężczyźni? Wiele osób uważa, że to skandal, ale głośno o tym nie mówi, bo przecież można kogoś urazić. Przyznam, że kiedy przechodziłem koło tego basenu, to chciałem rzucić w budynek kamieniem. Powiem szczerze, że nie tylko ja. Fryzjerzy, kosmetyczki ogłaszają się, że przyjmują tylko kobiety, że mają specjalne osłonięte miejsce, w którym można zdjąć z głowy chustę. Obyczaje się zmieniają. Mniejszość staje się na tyle silna, że wymaga. I na nic lata walki o równouprawnienie.