Choć wiele osób wciąż myśli, że „na swoim wolno wszystko”, rzeczywistość potrafi zaboleć… i to finansowo. Jedna źle przeprowadzona wycinka może kosztować nawet kilkanaście tysięcy złotych.

Najczęstszy błąd właścicieli działek? Ścinanie „na oko”. A tymczasem decydują nie tylko gatunek i termin, ale przede wszystkim… centymetry. I to mierzone nie raz, ale na dwóch różnych wysokościach!

Jakie drzewa można wyciąć bez pozwolenia? Kluczowy jest obwód pnia

W 2025 roku zasada jest prosta – drzewo na własnej posesji można usunąć, ale tylko pod warunkiem, że mieścisz się w określonych normach. Najpierw trzeba chwycić za miarkę. Obwód pnia mierzy się na wysokości 5 cm nad ziemią, i to właśnie ten wynik decyduje, czy musisz zgłaszać wycinkę.

Jeśli pień ma mniej niż 50 cm obwodu, urząd nie musi wiedzieć o twoich planach. „Dla większości drzew nie trzeba występować o zezwolenie, jeśli obwód będzie mniejszy niż 50 cm” – wynika z obowiązujących zasad.

Ale uwaga – jeśli pnia nie da się zmierzyć przy ziemi lub drzewo posiada kilka pni, w grę wchodzą inne reguły. W przypadku rozgałęzień należy zmierzyć obwód każdego pnia, a jeśli drzewo „nie posiada pnia – zmierz obwód pnia bezpośrednio poniżej korony drzewa”.

Obwód większy niż 50 cm? Wtedy zaczyna się biurokracja

Kiedy pień ma więcej niż 50 cm – formalności są nieuniknione. „Jeśli pień drzewa ma obwód większy niż 50 cm, trzeba zgłosić jego usunięcie”. Co ciekawe, w tym przypadku pomiar wykonuje się już nie przy ziemi, lecz na wysokości 130 cm.

Wniosek musi zawierać dokładny obwód — urząd sam sprawdzi gatunek, jeśli właściciel nie jest pewien. To jednak nie wszystko. Jeśli planujesz zlecić wycinkę firmie, pamiętaj – to właściciel odpowiada za legalność prac, nie wykonawca. „Jeżeli zlecimy komuś wycięcie drzewa, które zgodnie z przepisami wymaga zgłoszenia lub zezwolenia to konsekwencje poniesie właściciel a nie wykonujący zlecenie”.

Wycinka od 16 października do końca lutego – najlepszy czas, ale…

Od 1 marca do 15 października trwa okres lęgowy ptaków. W tym czasie wycinka nie jest zabroniona wprost, ale ryzyko naruszenia przepisów ochrony gatunkowej jest ogromne. Dlatego eksperci i urzędy zalecają przeprowadzanie takich prac od 16 października do końca lutego.

Jednak nawet wtedy nie zawsze można działać bez zastanowienia. „W przypadku stwierdzenia obecności takich gatunków, konieczne może być uzyskanie odpowiedniego zezwolenia na odstępstwo od zakazów”. A mowa nie tylko o ptakach, ale także „owadach, grzybach, porostach, itp.”.

Co grozi za zniszczenie siedlisk? Tu kary nie kończą się na mandacie

Prawo ochrony przyrody jest bezlitosne. „Należy pamiętać, że naruszenie przepisów dotyczących ochrony gatunkowej grozi kara aresztu albo grzywny”. Przy większych zniszczeniach — np. wycięciu drzew z lęgowiskami — może wejść w grę nawet Kodeks karny.

Jeśli ktoś zauważy podejrzaną wycinkę, „incydent taki należy zgłosić do organów ścigania – na Policję”. Tak, to oznacza, że sąsiedzi mogą donieść… i czasem mają do tego pełne prawo.

Nielegalna wycinka? Zapłacisz podwójnie. Dosłownie

Wysokość kary zależy od tego, ile zapłaciłbyś legalnie. System działa na zasadzie prostego wzoru – kara to dwukrotność opłaty za usunięcie drzewa. Jeśli drzewo było zwolnione z opłaty, urząd i tak naliczy kwotę taką, jakby zwolnienia nie było.

„Przykładowo, za nielegalne usunięcie brzozy o obwodzie 80 cm kara wyniesie 4000 zł (2 x 80 cm x 25 zł)”. Mało? To dopiero początek. Jeśli pień przekracza 100 cm, stawka rośnie: „powyżej 100 cm – 30 zł za każdy centymetr”. A jeśli drzewo ma kilka pni, „bierze się pod uwagę obwód najgrubszego pnia plus połowę obwodów pozostałych pni i mnoży się razy stawkę”.

Nie trzeba wiele, by uzbierało się kilkanaście tysięcy złotych.

Jak uniknąć kary? Trzy złote zasady

Aby spać spokojnie, wystarczy trzymać się prostych reguł:

  • zawsze mierz obwód pnia przed podjęciem decyzji,
  • planuj wycinkę od 16 października do końca lutego,
  • przy większych drzewach zgłoś zamiar usunięcia do urzędu.

Prawo w 2025 roku pozwala zachować równowagę – można zadbać o bezpieczeństwo i wygląd działki, ale nie kosztem natury. Najczęściej to nie zakazy, lecz brak wiedzy kosztuje najwięcej.