Krakowska prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie tragedii na Broad Peak. W marcu 2013 roku, schodząc z ośmiotysięcznika, zginęli dwaj himalaiści - 28-letni Tomasz Kowalski i 59-letni Maciej Berbeka.

Prokuratura stwierdziła, że nie doszło do narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia uczestników wyprawy. "Nie jest możliwe przypisanie organizatorom wyprawy odpowiedzialności karnej za przestępstwo narażenia pozostałych uczestników wyprawy na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu" - napisano w komunikacie.

Śledczy uznali też, że nie można postawić zarzutów, dotyczących nieudzielenia pomocy Tomaszowi Kowalskiemu i Maciejowi Berbece przez pozostałych uczestników wyprawy. Prokuratura stwierdziła również, że nie można mówić, by doszło podczas ekspedycji do nieumyślnego spowodowania śmierci dwóch himalaistów.

Według śledczych, nawet jeśli zgodnie z zasadami etyki taternickiej uczestnicy wyprawy powinni zaczekać na kolegów podczas schodzenia ze szczytu, to należy uznać, że w sprawie doszło do "kolizji obowiązków". "Kolizja ta polegała na ratowaniu własnego życia w sytuacji istnienia obowiązku ratowania życia innej osoby. Sytuacja ta wyłącza winę, albowiem są to dobra prawne o równej wartości" - napisała prokuratura. Według śledczych, wyprawa na Broad Peak była dobrze przygotowana, jeśli chodzi o wyposażenie i zorganizowanie logistyczne.

Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie w styczniu. Według raportu Polskiego Związku Alpinizmu, wyprawa została dobrze przygotowana, a błędy pojawiły się dopiero podczas ataku szczytowego. Za jedną z głównych przyczyn tragedii autorzy raportu uznali rozdzielenie się 4-osobowego zespołu na grani szczytowej. Negatywnie ocenili zachowanie pozostałych uczestników wyprawy - Adama Bieleckiego i Artura Małka, którzy po zdobyciu ośmiotysięcznika szczęśliwie wrócili do bazy. Według PZA, złamali oni zasady etyki i praktyki alpinistycznej - napisali autorzy dokumentu.