Nie będzie procesu Gerry'ego Adamsa - a w każdym razie nie w wyniku przesłuchań, jakim poddano go w zeszłym tygodniu. Lider partii Sinn Fein został zwolniony w niedzielę wieczorem po czterech dobach spędzonych pod kluczem w ufortyfikowanej komendzie policji w mieście Armagh w Irlandii Północnej.

Policja skierowała wprawdzie w poniedziałek do prokuratury materiały przeciwko Adamsowi, ale ta uznała, że nie ma dość dowodów, by oskarżyć go o współodpowiedzialność za śmierć matki dziesięciorga dzieci Jean McConville. Została ona porwana i zastrzelona przez IRA w 1972 roku na podstawie błędnych podejrzeń o współpracę z policją.

Gerry Adams twierdzi, że nie miał nic wspólnego z tą sprawą i wielokrotnie wyrażał swoje ubolewanie rodzinie Jean McConville. Nigdy też nie przyznał się do członkostwa w IRA. Na konferencji prasowej po wyjściu z aresztu wypowiedział dwa pozornie sprzeczne zdania: "Nigdy nie odżegnywałem się od IRA i nigdy tego nie zrobię..." ale dodał też: "Przeszłość to przeszłość... IRA odeszła... jest skończona" - mówił Adams.

Północnoirlandzcy protestanci-unioniści nie do końca wierzą tym zapewnieniom. Nie wierzy im również syn zamordowanej Jean McConville, Michael, który powiedział, że Gerry Adams osobiście ostrzegał go, że ujawnienie nazwisk jej porywaczy "będzie miało poważne reperkusje".