O północy minął termin pozbycia się całej broni chemicznej przez rząd Syrii. Zdaniem niektórych ekspertów władze w Damaszku mogły ukryć część swego arsenału.

Termin został wyznaczony na mocy umowy Syrii z Organizacją ds. Zakazu Broni Chemicznej. Najnowszy raport Organizacji stwierdza, że władze w Damaszku oddały około 90 proc. swego arsenału.

"Syria wciąż ma w posiadaniu prawie 8 procent arsenału broni chemicznej, który miał zostać całkowicie rozbrojony" - poinformowała o tym na konferencji prasowej Sigrid Kaag, szefowa połączonego zespołu ONZ i Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej.

Według niej, w jednym miejscu w Syrii jest wciąż przetrzymywane 7,8 procent arsenału tego rodzaju broni. Sigrid Kaag podkreśliła, że władze w Damaszku muszą zrealizować swoje zobowiązania. Jej zdaniem, operacja usuwania z Syrii broni chemicznej była "bardzo konstruktywna".

Co więcej, niektórzy amerykańscy eksperci sugerują, że Syria może mieć zapasy chloru, który - w postaci gazu - mógłby posłużyć jako broń chemiczna, a nie jest objęty umową o likwidacji. I to nie wszystko - sugeruje w rozmowie z amerykańskim radiem NPR ekspert, Hamish de Bretton-Gordon. „Teoretycznie może istnieć jeszcze około dwustu ton prekursorów lub gotowej broni chemicznej. Myślę, że część arsenału ukrył rząd, albo ma go opozycja” - mówi amerykański ekspert.

Zadeklarowany przez Syrię arsenał to 1300 ton broni albo prekursorów, czyli substancji, z których można uzyskać broń chemiczną.

Oddanie niebezpiecznego składu było warunkiem powstrzymania się przez Stany Zjednoczone od ataku na Damaszek, po tym jak syryjskie władze użyły broni chemicznej przeciwko rebeliantom. Według Waszyngtonu, sarin zabił wówczas około półtora tysiąca osób. Wczoraj upłynął termin, w którym broń miała zostać całkowicie usunięta z Syrii.