Syryjskie władze wezwały Kongres Stanów Zjednoczonych, by powstrzymał amerykańską interwencję w Syrii. Z kolei opozycja apeluje o atak, który miałby położyć kres „zbrodniom Baszara al-Assada”. Po wczorajszej decyzji Baracka Obamy o odłożeniu interwencji władze w Damaszku triumfują, a rebelianci naciskają, by Amerykanie uderzyli na Syrię.

Jak relacjonuje z Bejrutu specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, gazety w Damaszku w triumfalnym tonie obwieszczają zwycięstwo Syrii i początek wycofywania się prezydenta Obamy z Bliskiego Wschodu. Sam Baszar al-Assad, który spotkał się dzisiaj z parlamentarzystami z Iranu, oświadczył, że jego kraj jest w stanie stawić czoła agresji z zewnątrz.

Z kolei wiceminister spraw zagranicznych Faisal al-Magdad zaapelował do Kongresu USA, aby ten wstrzymał atak na Syrię. Wiceszef resortu dyplomacji powiedział, że 21 sierpnia na przedmieściach Damaszku broni chemicznej użyły nie władze, ale Al-Kaida i że amerykańskie zarzuty są bezpodstawne.

Syryjska opozycja zaapelowała z kolei, aby Kongres zezwolił na atak i tym samym zakończył mordowanie Syryjczyków przez reżim Baszara al-Assada. Szef Syryjskiej Rady Narodowej Ahmed al-Dżabra zaapelował też do krajów arabskich, by poparły interwencję. Jego zdaniem, w ten sposób uda się także zakończyć zakulisowe działania Iranu w Syrii.

Podczas dzisiejszego spotkania Ligi Arabskiej w Kairze przedstawiciele Arabii Saudyjskiej - najbardziej wpływowego kraju w regionie, jednocześnie przeciwnicy Baszara al-Assada, poparli pomysł ataku na Damaszek.