W Londynie sędzia przerwał dochodzenie sądowe w sprawie śmierci Aleksandra Litwinienki - autora książki oskarżającej Władimira Putina o zlecenie zamachów bombowych w Rosji. Litwinienko zmarł otruty w 2006 roku, ale do dziś nikt nie stanął za to przed sądem.

Trzy tygodnie przed śmiercią Aleksander Litwinienko - zbiegły na Zachód agent rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa - spotkał się z odwiedzającymi Londyn dwoma byłymi kolegami. Scotland Yard jest przekonany, że to jeden z nich, Andriej Ługawoj podał mu truciznę - radioaktywny izotop polonu. Rosjanie nie wyrazili jednak zgody na wydanie Ługawoja Brytyjczykom, powołując się na konstytucję. Były agent został nawet posłem do Dumy, co dało mu dodatkową ochronę prawną.

Wdowa po Litwinience, Marina i jego przyjaciele w Londynie, którzy od początku oskarżali Kreml o jego śmierć, nie doczekali się więc procesu karnego. Pozostało im dochodzenie sądowe, jakie prowadzi się w Anglii w przypadkach nagłej śmierci nie będących przedmiotem sprawy kryminalnej.

Ale brytyjski rząd w ostatniej chwili zastrzegł, że pewne zeznania i dokumenty wywiadu w sprawie Litwinienki nie mogą zostać ujawnione ławie przysięgłych. Sędzia uznał, że nie może w tych warunkach przeprowadzić sprawy. Rodzinie i przyjaciołom pozostało już tylko liczyć na publiczne dochodzenie, o jakie sędzia zwrócił się teraz do rządu.