Najpierw bomby, teraz porwanie. W Pakistanie gwałtownie zaostrza się sytuacja przed sobotnimi wyborami parlamentarnymi. Nieznani sprawcy porwali dziś syna byłego premiera tego kraju.

Ali Haider Gilani jest jednym z kandydatów do parlamentu. Został uprowadzony w czasie wiecu wyborczego w mieście Multan. Napastnicy otworzyli ogień do zgromadzonego tłumu i zabili jedną osobę. Nie wiadomo, gdzie jest porwany mężczyzna, ani kim są porywacze.

Im bliżej sobotnich wyborów, tym sytuacja w Pakistanie staje się bardziej napięta. W całym kraju dochodzi do organizowanych przez talibów zamachów, w których zginęło dotąd ponad 100 osób. Pakistańscy talibowie zapowiedzieli także ataki w dniu wyborów.

"Te ataki są skierowane przeciwko trzem partiom świeckim. Talibowie nie atakują partii Nawaza Sharifa czy Imrana Khana, którzy wydają się bardziej koncyliacyjni wobec talibów" - wyjaśnia analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Patryk Kugiel.

To właśnie religijna Pakistańska Liga Muzułmańska byłego premiera Nawaza Sharifa prawdopodobnie wygra wybory, a ugrupowanie Imrana Khana może wejść w skład późniejszej koalicji. Sam Imran Khan leczy się teraz w szpitalu po tym, jak w czasie wiecu wyborczego spadł z prowizorycznej windy.

Sobotnie wybory będą prawdopodobnie pierwszymi w 60-letniej historii Pakistanu, kiedy to władza zostanie przekazana w wyniku demokratycznego procesu, a nie na skutek zamachu stanu czy ataku terrorystycznego.