13 kwietnia obchodzimy także Dzień Pamięci Ofiar Katynia, ustanowiony przez Sejm.
Zofia Stawowczyk, córka podporucznika Stanisław Deli przypomina, że jej matka czekała na powrót męża kilkadziesiąt lat. Dopiero, gdy ujawniono dokumenty przywiezione z Moskwy odnalazła nazwisko ojca na liście zamordowanych. Był w Starobielsku, a do lat 90.nie było wiadomo jaki los spotkał tamtejszych więźniów. Dopiero, gdy do Polski trafiły dokumenty z Rosji, wyszło na jaw, że są pochowani w Charkowie. Zofia Stawowczyk mówi, że choć nigdy nie poznała swojego ojca, pamięć o nim towarzyszy jej całe życie.
Marek Krystyniak, wiceprezes Warszawskiej Rodziny Katyńskiej, jest wnukiem zamordowanego oficera. Jak mówi, pamięć o losach dziadka kultywuje dzięki rodzicom. Jego babcia, która zmarła w 1971 roku, do ostatnich dni życia czekała. Marek Krystyniak podkreśla, że choć już w 1943 roku wiedziano o zamordowanych polskich oficerach, dokumenty otrzymał dopiero w latach 90. Kartka, która dotarła do domu ze Starobielska niewiele mówiła i dopiero w 90. latach Krystyniak odnalazł nazwisko swego dziadka na liście charkowskiej.
W Katyniu zamordowano blisko 22 tysiące polskich jeńców wojennych. Egzekucje trwały od kwietnia do maja 1940 roku w Katyniu, Charkowie oraz Miednoje. Jeńców zabijano strzałem w tył głowy.
Gdy w kwietniu 1943 roku ukazał się berliński komunikat o zbrodni katyńskiej, już dwa dni później moskiewskie radio oskarżyło Niemców o dokonanie mordu. Tę wersję upowszechniała propaganda Związku Radzieckiego, a za nią - władze PRL.
Prawda była ukrywana przez ponad pół wieku. Dopiero 13 kwietnia 1990 roku Moskwa przyznała, że zbrodnię popełniło NKWD.
Komentarze(2)
Pokaż:
Ci, którzy widzieli na własne oczy ofiary zbrodni katyńskiej podczas niemieckiej ekshumacji wiosną 1943 roku, odczuwali potrzebę mówienia i pisania, zachowania dowodów, ratowania dokumentów.Wielu z nich zapłaciło: życiem, więzieniem, tułaczką lub po prostu utrąconymi karierami – nie tylko w krajach bloku wschodniego, ale i w świecie chlubiącym się po wojnie wolnością. Tymczasem Moskwa wciąż strzeże przy aprobacie Zachodu swoich tajemnic: niegdyś ginęli świadkowie ekshumacji, a dziś odchodzą jeden po drugim w niewyjaśnionych okolicznościach ci, którzy za wiele wiedzą o katastrofie smoleńskiej. I obecnie, jak przed laty, ich śmierć przechodzi niedostrzeżona lub jest zakłamywana mętnymi wyjaśnieniami polskich jurgieltników.