Donald Tusk nie ujawni treści rozmów, które przeprowadził w 2010 roku z Władymirem Putinem, między innymi w dniu katastrofy smoleńskiej.

Donald Tusk, pomimo możliwości zdjęcia z dokumentów klauzuli poufności, nie ujawni notatek z rozmów, które w 2010 prowadził z Putinem (wtedy jeszcze premierem Rosji). Jego opinię podzielił Naczelny Sąd Administracyjny, powołując się na dobro relacji międzynarodowych. Premier odniósł się do tej sprawy na wtorkowej konferencji prasowej.

"Notatki nie będą jawne" - powiedział wprost Tusk i wyjaśnił, że dyplomacja wymaga pewnego zakresu poufności. Premier przyznał, że zdaje sobie sprawę, że "kontekst smoleński" może u wywoływać podejrzliwość, ale jego zdaniem tego rodzaju tajemnice stanowią fundament fundament relacji z innymi krajami. "Jeżeli rozmówca będzie mieć świadomość, że rozmowy z nim będą publikowane to dyskusja z nim nie będzie miał sensu. Stracilibyśmy w ten sposób możliwość starania się o własne korzyści" - wytłumaczył.

Tusk skomentował także wpływ takiego rozwiązania na inne tajne dokumenty. "Jeżeli ktoś żąda dziś dostępu do poufnych danych dyplomatycznych, to jutro zażąda dostępu do danych wywiadu i kontrwywiadu. Jest pewna granica absurdu, której nie wolno przekraczać" - podsumował.

Sprawa dotyczyła telefonicznych rozmów, które premierzy Polski i Rosji wymienili między lutym i październikiem 2010 roku - także 10 kwietnia, w dniu katastrofy smoleńskiej. Prawnik Piotr Grodecki domagał się kserokopii notatek dotyczących tych rozmów i wniósł do NSA skargę, którą sąd oddalił we wtorek.