Gazeta.pl docieka, dlaczego komisja Millera badająca przyczyny katastrofy smoleńskiej podała w swoim raporcie, że brzoza została złamana przez skrzydło Tu-154M na wysokości 5,1m. Wojskowa Prokuratura Okręgowa nie wie, jak komisja dokonywał obliczeń na miejscu katastrofy - tłumaczy rzecznik NPW Zbigniew Rzepa.

O tym, że raport komisji Millera o katastrofie smoleńskiej może zawierać błędy, jako pierwsza napisała w zeszłym tygodniu "Rzeczpospolita". Gazeta napisała, że według biegłych powołanych przez wojskową prokuraturę brzoza, o którą miął zahaczyć Tu-154M, została złamana niemal trzy metry wyżej, niż napisano w raporcie komisji Millera. Prokuratura ustaliła, że brzoza była złamana na wysokości 7 metrów i 70 centymetrów. Z kolei w raportach rosyjskiego MAK i komisji Millera napisano, że drzewo zostało złamane na wysokości ok. 5 m nad powierzchnią gruntu.

W reakcji na publikację "Rzeczpospolitej" naczelna NPW napisała w komunikacie, że "(...) brzoza została przełamana na wysokości ok. 666 cm, licząc od poziomu podłoża, a nie jak wcześniej podano omyłkowo - ok. 770 cm. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie przeprasza za błędne podanie danych, będące niezamierzonym efektem oczywistej omyłki rachunkowej. Omyłka ta wyniknęła z chęci jak najszybszego udzielenia odpowiedzi na pytanie dziennikarza".

Skąd różnice?

"Jeżeli chodzi o odmienności między raportem MAK, raportem komisji Millera a prokuraturą, to podkreślam, że prokuratura działa niezależnie, nie zajmujemy się tym, jak członkowie tamtych komisji to mierzyli, jak również, czy w ogóle mierzyli, czy nie" - mówi Gazeta.pl kpt. Marcin Maksjan z NPW. I dodaje, że Naczelna Prokuratura Wojskowa nie będzie się w ogóle odnosić do raportu Millera.

Wtóruje mu rzecznik NPW Zbigniew Rzepa, który w korespondencji z Gazetą.pl pisze: "Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie ma wiedzy na temat tego, w jaki sposób MAK oraz komisja działająca pod kierownictwem min. Millera dokonywały obliczeń na miejscu katastrofy i osiągnęły wyniki, które zostały upublicznione w stosownych raportach".

Macieja Lasek, obecny przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i były członek komisji Millera, nie odbiera telefonów od portalu.