Biały Dom oświadczył w sobotę, że Izrael ma prawo bronić się przed atakami oraz decydować o tym, jak zareaguje na ostrzał rakietowy ze Strefy Gazy; USA obciążyły też rządzący w Strefie Gazy Hamas odpowiedzialnością za rozpoczęcie konfliktu.

W trakcie podróży prezydenta Baracka Obamy do Azji jeden z doradców ds. bezpieczeństwa narodowego Ben Rhodes powiedział dziennikarzom, że Obama i premier Izraela Benjamin Netanjahu uważają, iż potrzebne jest "osłabienie" konfliktu w Gazie. Jednak warunkiem jest to, by Hamas przerwał wystrzeliwanie rakiet na terytorium Izraela - dodał.

USA uważają, że "czynnikiem, który przyspieszył konflikt, był ostrzał rakietowy z Gazy" - powiedział Rhodes. Izrael - dodał - "ma prawo bronić się i podejmować własne decyzje w sprawie taktyki, której użyje".

Obama rozmawiał w sobotę na temat sytuacji w Gazie z premierem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem oraz z prezydentem Egiptu Mohammedem Mursim. Obaj politycy, jak wyjaśnił Rhodes, "mogą odegrać konstruktywną rolę" w kontaktach z Hamasem i sprzyjać osłabieniu konfliktu w Gazie.

Konflikt ten zaostrzył się w środę, gdy siły izraelskie zabiły szefa operacji wojskowych Hamasu Ahmeda al-Dżabariego. Zbrojne ugrupowania palestyńskie odpowiedziały rakietami wymierzonymi w terytorium Izraela, wystrzelonymi również w kierunku Tel Awiwu i Jerozolimy.

Lotnictwo izraelskie przeprowadziło od tego czasu około 200 uderzeń na cele w Strefie Gazy. W ostrzałach zginęło od środy - według szacunków podawanych przez agencję Associated Press - 42 Palestyńczyków, w tym 13 cywilów. W wyniku palestyńskich ataków rakietowych zginęło trzech izraelskich cywilów.