Izrael odłożył plany operacji lądowej w Strefie Gazy, żeby umożliwić egipską mediację na rzecz rozejmu między Hamasem a Izraelem - podały we wtorek źródła izraelskie. Do Izraela wybiera się sekretarz stanu USA Hillary Clinton, aby zapobiec eskalacji konfliktu.

"Została podjęta decyzja, żeby czasowo zawiesić wszelkie plany ofensywy lądowej, aby umożliwić powodzenie wysiłkom dyplomatycznym" - powiedziało izraelskie źródło.

Biały Dom zapewnił we wtorek, że prezydent Barack Obama nie zwracał się do Izraela o wstrzymanie planów lądowej operacji, ponieważ USA stoją na stanowisku, że Izrael ma prawo do własnych decyzji dotyczących bezpieczeństwa.

Przebywający w Kairze sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun wezwał obie strony do wstrzymania ognia. Ostrzegł, że dalsza eskalacja trwającego od siedmiu dni konfliktu może zaognić sytuację w całym regionie. "To musi zostać powstrzymane; są konieczne pilne kroki w celu uniknięcia dalszej eskalacji w tym operacji lądowej" - zaznaczył.

W swojej mediacji między Izraelem a Hamasem Egipt zanotował postępy - podała we wtorek telewizja Al-Arabija. Według tego źródła, w Kairze podjęto przygotowania do podpisania porozumienia o rozejmie. W negocjacjach między stronami konfliktu ma chodzić nie tylko o zakończenie ataków rakietowych, ale również koniec blokady palestyńskiej Strefy Gazy przez Izrael. Szef egipskiej dyplomacji Mohammed Amr nie chciał jednak w poniedziałek wieczorem, po rozmowie z Ban Ki Munem, potwierdzić doniesień o porozumieniu.

Biały Dom poinformował we wtorek, że Obama wysyła Hillary Clinton na Bliski Wschód, gdzie ma rozmawiać z izraelskimi, palestyńskimi i egipskimi przywódcami o sposobach uniknięcia eskalacji w Strefie Gazy. Oświadczenie Białego Domu głosi, że Hamas musi zakończyć rakietowy ostrzał Izraela, a Egipt jest partnerem w działaniach zmierzających do zakończenia konfliktu.

Clinton spotka się w Jerozolimie z izraelskim prezydentem Benjaminem Netanjahu i z władzami palestyńskimi w Ramallah. Potem uda się do Kairu. Nie przewidziano rozmów szefowej dyplomacji z przedstawicielami Hamasu, rządzącego w Strefie Gazy.

Ben Rhodes, jeden z doradców ds. bezpieczeństwa narodowego USA, poinformował, że Clinton jedzie na Bliski Wschód z przekazem, że eskalacja konfliktu militarnego w Strefie Gazy nie służy niczyim interesom. "Clinton ma podkreślić stanowisko amerykańskie na rzecz rozwiązania pokojowego, które chroni zarówno bezpieczeństwo Izraela i regionalne" - dodał.

Od początku operacji wojskowej w Strefie Gazy w środę, zapoczątkowanej zabiciem przez izraelskie siły jednego z dowódców Hamasu, zginęło ponad 100 Palestyńczyków i trzech Izraelczyków.