Jamajczyk Usain Bolt został po raz drugi z rzędu mistrzem olimpijskim na 100 m. W Londynie przebiegł ten dystans w 9,63 co jest drugim w historii wynikiem. Drugi był jego rodak Yohan Blake - 9,75, a trzeci Amerykanin Justin Gatlin - 9,79.

Bolt jest rekordzistą świata na 100 i 200 m. Na krótszym dystansie w mistrzostwach świata w Berlinie w 2009 roku miał wynik 9,58 i ustanowił rekord globu.

Wielu specjalistów przed finałem uważało, że Jamajczyk nie zdoła po raz drugi stanąć na najwyższym stopniu olimpijskiego podium. Cały jego sezon nie wskazywał na to, że jest w najwyższej formie.

W krajowych eliminacjach przegrał ze swoim kolegą z grupy treningowej Yohanem Blakem, ale Bolt ze spokojem powtarzał, że wie, co robić, by znowu triumfować. Kupił sobie nawet bloki startowe dokładnie takie, jakie są wykorzystywane w olimpijskiej rywalizacji. Wszystko po to, by nie popełnić tego samego błędu co przed rokiem w mistrzostwach świata - w Daegu został zdyskwalifikowany za falstart.

"Mistrzostwa Jamajki nauczyły mnie bardzo wiele. Doskonale wiedziałem, co zrobiłem źle. Dlatego też postawiłem w Londynie na koncentrację. Jestem bardzo zadowolony, że udało się zrealizować pierwszy cel. Byłem pewny, że jak dojdzie do momentu, w którym rozpocznie się walka o medale, pokażę, na co mnie stać" - powiedział Bolt.

Zadowolony był również Blake. "Chciałem zwyciężyć, ale kto by nie chciał? Teraz dziękuję Bogu za srebro" - przyznał.

25-letni Bolt jest drugim w historii sprinterem, który zdołał dwa razy z rzędu zdobyć złoty medal olimpijski. Po raz pierwszy takiej sztuki dokonał w latach 1984 i 1988 Amerykanin Carl Lewis.

W niedzielę na Stadionie Olimpijskim w Londynie rozdano jeszcze pięć kompletów medali. Na podium nie stanął jednak żaden z reprezentantów Polski.

Mistrz olimpijski z Sydney (2000) Szymon Ziółkowski (OŚ AZS Poznań) konkurs rzutu młotem zakończył na siódmym miejscu. Najlepszy wynik - 77,10 uzyskał w piątej próbie. Zwyciężył wicemistrz świata z Dageu Węgier Krisztian Pars, który jako jedyny o 59 cm przekroczył 80 m.

Pierwszym sobotnim rozstrzygnięciem był maraton kobiet. Na najdłuższym rozgrywanym dystansie najszybsza była z rekordem olimpijskim Etiopka Tiki Gelana - 2.23,07. Karolina Jarzyńska (Piętka Katowice) została sklasyfikowana na 36. miejscu.

Wiele emocji przeżyli kibice śledzący trójskok kobiet. Triumfowała reprezentantka Kazachstanu Olga Rypakowa - 14,98. To jej największy sukces w karierze. Cztery lata temu w Pekinie była czwarta.

Na 400 m nie było niespodzianki. Zwyciężyła Amerykanka Sanya Richards-Ross, która popisała się wspaniałym finiszem i uzyskała wynik 49,55. Po srebro sięgnęła mistrzyni olimpijska z Pekinu Brytyjka Christine Ohuruogu (49,70).

Mistrz świata na 3000 m z przeszkodami Ezekiel Kemboi po przekroczeniu mety na pierwszym miejscu... zatańczył. Kenijczyk miał czas 8.18,56. To jego drugi złoty medal olimpijski. Triumfował także w 2004 roku. Mistrz sprzed czterech lat Brimin Kipruto upadł i pogrzebał swoje szanse.

W finale 400 m mężczyzn kibice nie zobaczą reprezentanta RPA Oscara Pistoriusa. Jest on pierwszym w historii lekkoatletą, który po amputacji kończyn wystąpił w igrzyskach. Pistorius stracił obie nogi w wieku 11 miesięcy w wyniku wrodzonej wady. 15 lipca 2007 roku, w mityngu IAAF w Sheffield, startując na specjalnych protezach wystąpił jako pierwszy niepełnosprawny sportowiec razem ze sprawnymi lekkoatletami. W 2008 roku Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) uznał, że może brać udział w igrzyskach.