Nowy minister rolnictwa powinien zostać jak najszybciej powołany, bo trzeba podejmować pilne decyzje dot. Wspólnej Polityki Rolnej UE - przekonują w PSL. Zdaniem ludowców premier wstrzymuje się z nominacją, bo mógł otrzymać od służb więcej informacji ws. sytuacji wokół resortu rolnictwa.

Premier Donald Tusk zapowiedział w środę przyjęcie dymisji Marka Sawickiego z funkcji ministra rolnictwa i nie wykluczył, że osobiście będzie nadzorował resort.

Szef Rady Naczelnej Stronnictwa, europoseł Jarosław Kalinowski zwraca uwagę, że w Brukseli finalizowane są prace nad reformą polityki rolnej, a brak szefa resortu rolnictwa jest w tym kontekście niekorzystny.

"Potrzebny jest natychmiast fachowiec, który będzie nie tylko porządkował sprawy wewnątrz resortu, ale zajmie się też bieżącymi kwestiami, które nie mogą być odwlekane" - powiedział PAP europoseł.

Podobnie sytuację widzi poseł Stronnictwa Janusz Piechociński. "Dymisja Sawickiego wypadła w najgorszym momencie, jeśli chodzi o nasze rozmowy o Wspólnej Polityce Rolnej, środkach na wieś i rolnictwo w nowej perspektywie unijnej. Nie może być prowizorki, powinna przyjść osoba o wielkich kwalifikacjach, która bardzo szybko, +w biegu+ przejmie te negocjacje" - ocenił.

Tusk oświadczył w środę po tym jak zapowiedział przyjęcie dymisji Sawickiego, że nie zamierza się spieszyć w sprawie powołania nowego szefa resortu. Wyjaśnił, że chce wcześniej otrzymać od koalicjanta scenariusz uzdrowienia sytuacji w agencjach działających w sektorze rolnictwa.

Z kolei prezes PSL, wicepremier Waldemar Pawlak informował później, że jego ugrupowanie było gotowe do wysunięcia kandydata na nowego ministra rolnictwa i przedstawienia propozycji uporządkowania spraw dotyczących agencji rolniczych.

Ludowcy deklarują, że zależy im na jak najszybszym wyjaśnieniu całej sprawy. Zwracają uwagę, że partia będzie w innej sytuacji, jeśli komuś zostaną przedstawione zarzuty, a w innej, jeśli prokuratura nie znajdzie do tego podstaw. "Sądzę, że z wielkiej chmury będzie mały deszcz" - przewiduje poseł Stanisław Żelichowski.

Jego zdaniem oczyszczenie Sawickiego z wszelkich pomówień sprawi, że podczas jesiennego kongresu partii będzie on silniejszy niż jest teraz, bo ludzie staną po stronie pokrzywdzonego. "Jego pozycja może wcale nie być taka słaba" - zaznaczył poseł.

Również w opinii Piechocińskiego Stronnictwo powinno mobilizować wszelkie służby państwowe do bardzo obiektywnego, starannego zweryfikowania materiału z taśm. "Jeśli jakiekolwiek wątki się potwierdzą, to trzeba wówczas ogniem i żelazem wypalić to do spodu" - uważa polityk.

W PSL nie milknie też dyskusja, kto mógł stać za nagraniem, które uderzyło w partię. "Jawi się pytanie, czy te taśmy mogły być narzędziem szantażu. Na to pytanie powinny odpowiedzieć służby i prokuratura" - ocenił rzecznik ludowców Krzysztof Kosiński. Sam Sawicki powiedział PAP, że nie był szantażowany nagraniem.

Politycy Stronnictwa zastanawiają się też dlaczego premier odkłada nominację nowego ministra rolnictwa, zwłaszcza, że jeszcze podczas wtorkowego posiedzeniu rządu miał mówić, że nie widzi powodów do jego dymisjonowania.

Zdaniem rozmówców PAP powodem może być wiedza, jaką premier otrzymał od służb ws. sytuacji wokół resortu kierowanego przez Marka Sawickiego. "To może znaczyć, że cała sprawa jest poważniejsza niż się wydawało" - ocenił polityk z PSL chcący zachować anonimowość.

Według niego, "Tusk będzie wykorzystywał tę sytuację jak będzie mógł, żeby odwrócić uwagę od bieżących problemów - podziałów w PO w sprawie in vitro czy wyroku ETS wobec ustawy o grach hazardowych".

Również Żelichowski uważa, że środowe wystąpienie premiera sugeruje, że służby dały mu jakąś dodatkową wiedzę, która nie wynika z ujawnionej przez media taśmy.

"Nie sądzę, że na bazie tego, co dwóch ludzi mówiło sobie, premier dużego kraju podejmuje decyzje takie, jakie podjął. Czyli ma dostęp do informacji z jakichś innych stron, więc to nas trochę niepokoi" - powiedział PAP poseł.

W podobnym duchu wypowiadał się w środę wieczorem w TVN24 Pawlak. Wyraził nadzieję, że premier ma "poważną wiedzę i przesłanki", które powodują, że chce nadzorować ministerstwo rolnictwa.

Źródła PAP w kierownictwie PO oceniły, że szef rządu nie będzie długo nadzorował resortu rolnictwa. "Tuskowi nie byłoby to na rękę, a porządki w agencjach czy spółkach lepiej przeprowadzać rękami PSL, niż obciążać tym bezpośrednio premiera i Platformę. Z kolei Pawlak zdaje sobie sprawę, że musi postępować ostrożnie, aby nie zwrócić przeciwko sobie ludzi Sawickiego - na razie ma możliwość ich pozyskania" - ocenili rozmówcy PAP we władzach Platformy.

Zdaniem Piechocińskiego premier zdaje sobie sprawę, że w związku z tym, co się stało "ileś głów poleci" m.in. w Agencji Rynku Rolnego i spółce Elewarr. "Myślę, że chce nie tylko wizerunkowo, ale i politycznie to wykorzystać, żeby pokazać swoją rolę, że to on jest tym mocnym szeryfem, który wszedł do +Stajni Augiasza+ i +walnął+ kijem baseballowym kogo trzeba" - ocenił polityk.

Taka sytuacja tym bardziej denerwuje ludowców, bo - jak twierdzą - na wtorkowym spotkaniu Tuska z Pawlakiem jeszcze zanim Sawicki ogłosił, że rezygnuje ze stanowiska, premier nie mówił, iż oczekuje tej dymisji. "Ta decyzja miała być po naszej stronie" - zaznaczył polityk PSL.

Środowa dymisja Sawickiego to pokłosie publikacji "Pulsu Biznesu", który ujawnił rozmowy szefa kółek rolniczych Władysława Serafina z byłym prezesem Agencji Rynku Rolnego Władysławem Łukasikiem na temat możliwych nieprawidłowości w spółkach związanych z Ministerstwem Rolnictwa, w tym w spółce Elewarr (należącej do Agencji Rynku Rolnego).