Klub SLD zgłosił w czwartek w Sejmie wniosek o odrzucenie w pierwszym czytaniu projektu ustawy podnoszącej do 67 lat wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn. Sojusz ocenia, że niezbędne są emerytury pomostowe obejmujące zawody trudne do wykonywania po 60. roku życia.

Sojusz zapowiada ponadto wniosek o wysłuchanie publiczne ze względu na zbyt szybkie tempo prac nad ustawą i niewłaściwe traktowanie partnerów społecznych.

Anna Bańkowska (SLD) oświadczyła w debacie, że SLD jest przeciwny wydłużeniu wieku emerytalnego w formie zaproponowanej przez rząd. Zapowiedziała, że Sojusz zgłosi poprawki do rządowego projektu. W ramach tych poprawek prawo do przejścia na emeryturę miałyby - bez względu na wiek - kobiety po 35 latach, a mężczyźni po 40 latach okresu składkowego.

Bańkowska - w imieniu SLD - za niezbędną uznała "propozycję emerytur pomostowych bis, obejmującą te zawody, które stają się uciążliwymi, szczególnie po ukończeniu 60 lat przez kobiety, a 65 lat przez mężczyzn". "Zatrzymaniu siłą na rynku pracy schorowanych i zmęczonych ludzi będzie towarzyszyć zmasowana ucieczka w renty, wzrost zwolnień lekarskich, wypłat zasiłków" - wyliczała Bańkowska.

"Rząd podwyższa wiek emerytalny, aby rzekomo uchronić ludzi przed krzywdą wynikającą z wcześniejszego przejścia na emeryturę. Nic bardziej mylnego. Ludzie zdecydują się dłużej pracować, jeżeli będą mieć siły, możliwości i wyliczą, że to im się opłaca" - mówiła posłanka Sojuszu, była prezes ZUS.

"Niewypałem" nazwała rządowy program "50+", który w założeniu miał na celu aktywizację osób starszych, również na rynku pracy. "Zwalniani są doświadczeni pracownicy przed okresem ochronnym. Przykład: fotograf premiera, lat 60 - przykład idzie z góry" - mówiła Bańkowska.

Sojusz chce zmiany w sposobie naliczania kapitału początkowego dla matek korzystających z urlopów wychowawczych. Domaga się też, aby wydłużenie wieku emerytalnego nie dotyczyło osób, które skończyły 50 lat. "Bez tej poprawki projekt będzie niekonstytucyjny, bo podważa zaufanie do państwa" - oceniła Bańkowska.

Jak dodała, rząd nie przedstawił symulacji, z których jasno wynikałaby konieczność podniesienia wieku emerytalnego do 67 lat.

"Nie mamy też pewności co do realności wyliczeń, założeń i prognoz, którymi podparty jest projekt ustawy. Są one niemożliwe do zweryfikowania" - zaznaczyła Bańkowska.

Nie zgodziła się też z argumentacją, że podwyższenie wieku emerytalnego ma być sposobem na uchronienie Polaków przed głodowymi emeryturami. Jak powiedziała, ponad 2 miliony osób otrzymuje z ZUS świadczenia do 10 tys. zł netto, a 600 tys. osób dostaje "na rękę" około 600 złotych.

Podkreśliła, że już dziś wiele osób wykonujących tzw. zawody uciążliwe ma problem z pracą do obecnego wieku emerytalnego. "Trudno zakładać, że pracownicy budujący drogi, kierowcy tirów, operatorzy dźwigu, murarze, pielęgniarki, przedszkolanki, ratownicy medyczni, kasjerki marketów i inni wykonujący ciężką pracę będą mogli pracować do 67. roku życia" - mówiła.

Bańkowska dodała, że aby podwyższyć wysokość przyszłych emerytur rząd musi podjąć walkę z bezrobociem, fikcyjnym samozatrudnieniem, czy tzw. umowami śmieciowymi. "Inaczej nawet praca do końca życia nie wpłynie istotnie na wymiar świadczeń" - oceniła.

Posłanka Sojuszu zwróciła uwagę na nieobecność w Sejmie premiera Donalda Tuska podczas debaty emerytalnej. Skrytykowała też premiera za to, że o podwyższeniu wieku emerytalnego powiedział nie w trakcie kampanii wyborczej, a dopiero w expose. "Nie wiemy do dziś, co spowodowało, że premier w ciągu tych kilku miesięcy tak radykalnie zmienił poglądy" - zaznaczyła.