Sąd Okręgowy w Warszawie połączył w poniedziałek proces autolustracyjny wiceszefa BBN Zdzisława Lachowskiego, który chce oczyszczenia z zarzutu, jakoby był agentem służb specjalnych PRL, z trwającym w białostockim IPN postępowaniem lustracyjnym wobec niego.

W ten sposób sąd rozstrzygnął dylemat prawny, wynikły z tego, że w tej samej sprawie toczyły się dwa odrębne postępowania. 19 grudnia zeszłego roku ten sam sąd przychylił się bowiem do wniosku Lachowskiego, który w trybie autolustracji chce uznania przez sąd, że nie współpracował z organami bezpieczeństwa PRL.

Tymczasem niedługo później pion lustracyjny IPN zwrócił się do sądu z wnioskiem o umorzenie autolustracji Lachowskiego, bo - jak ujawniono we wniosku - kilka dni wcześniej oddział IPN w Białymstoku w zwykłym trybie wszczął postępowanie wobec Lachowskiego w ramach kontroli oświadczenia lustracyjnego, jakie Lachowski złożył jako wiceszef BBN. W oświadczeniu tym Lachowski zaprzeczył związkom ze służbami PRL.

IPN chciał, aby autolustrację umorzyć albo połączyć ją z postępowaniem w Białymstoku. "Do uznania sądu pozostawiamy, na którą wersję sąd się zdecyduje" - powiedziała na poniedziałkowym posiedzeniu prok. Justyna Walczak z IPN. "Autolustracja to honorowy tryb oczyszczenia się z zarzutu. Nie można pozbawić tej możliwości pana Lachowskiego. Pozostanie w trybie autolustracji byłoby rozwiązaniem najsłuszniejszym, sprawiedliwym i niekrzywdzącym człowieka" - przekonywał na poniedziałkowym posiedzeniu sądu obrońca wiceszefa BBN, mec. Stanisław Cybulski.

Sąd postanowił połączyć proces autolustracyjny z postępowaniem IPN i przesłać materiały do Białegostoku, zlecając przeprowadzenie kwerendy w archiwach. "W ten sposób nie będzie dwóch odrębnych postępowań, a i lustrowany nie będzie pozbawiony swoich praw wynikłych ze wszczęcia procesu autolustracyjnego" - powiedział sędzia Piotr Gąciarek, uzasadniając decyzję.

Lachowski zapowiedział autolustrację w październiku zeszłego roku po tym, jak "Gazeta Polska" podała, że z dokumentów służb specjalnych PRL wynika, iż został on zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie "Zelwer".

Prawo do sądowej autolustracji ma dziś każdy, kto chce oczyścić się z "publicznego pomówienia" o związki ze służbami PRL

"Celem nagonki są moi przełożeni, w tym prezydent RP" - podkreślał wtedy Lachowski. "Kampania ta wypływa z wyjątkowo złej woli i opiera się na wątłej podstawie dokumentów prawdopodobnie uzyskanych z IPN - zapisów nachodzenia mnie oraz raportów płodzonych przez funkcjonariuszy SB przed moim pobytem na stypendium w USA (1985-1986), w jego trakcie i bezpośrednio po nim" - oświadczył wiceszef BBN.

W ocenie Lachowskiego, "uczciwa krytyka przytoczonych źródeł absolutnie nie pozwala na stawianie takich radykalnych twierdzeń przez szanujące się dziennikarstwo śledcze". "Artykuł w istocie składa się z pomówień, insynuacji i kłamstw klejonych sensacyjną fabułą" - dodał.

Prawo do sądowej autolustracji ma dziś każdy, kto chce oczyścić się z "publicznego pomówienia" o związki ze służbami PRL. W tym trybie sądy uznały prawdziwość oświadczeń o braku związków ze służbami PRL m.in.: b. marszałka Sejmu Wiesława Chrzanowskiego, b. minister finansów Zyty Gilowskiej, b. szefa Państwowej Komisji Wyborczej Ferdynanda Rymarza oraz b. prezydenckiego ministra Mariusza Handzlika i b. sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzeja Przewoźnika (obaj zginęli w katastrofie w Smoleńsku).

Za agenta SB uznano w tym trybie historycznego lidera KPN Leszka Moczulskiego. Z autolustracji sami wycofali się rzeczniczka rządu Tadeusza Mazowieckiego Małgorzata Niezabitowska i abp Stanisław Wielgus.