Jeden z liderów partii Jedna Rosja, deputowany Andriej Worobiow, nie wykluczył w piątek, że ta kierowana przez premiera Władimira Putina formacja zostanie poddana rebrandingowi, czyli operacji zmiany nazwy i wizerunku.

Dziennik "Izwiestija" podał natomiast, że kierownictwo putinowskiego ugrupowania rozważa nawet jego likwidację i utworzenie nowej partii władzy bądź kilku takich formacji.

"Wszystko, co wiąże się ze wzmacnianiem naszych pozycji, w tym jakaś forma rebrandingu, nowe chwyty, nowe sposoby działalności politycznej, bez wątpienia zostanie przez nas zastosowane" - oświadczył Worobiow, który jest wiceprzewodniczącym Dumy Państwowej i szefem frakcji Jednej Rosji w izbie niższej rosyjskiego parlamentu.

"Nasze zadanie, to nie stać w miejscu. W przeciwnym razie pozostaniemy w tyle, a tego dopuścić nie można" - dodał polityk.

"Izwiestija", powołując się na źródła w Jednej Rosji, poinformowały, że w jej władzach rozpoczęła się dyskusja na temat przyszłości partii. Gazeta przekazała, że pod uwagę branych jest kilka scenariuszy - od stosunkowo umiarkowanych po radykalne.

Należąca do Jednej Rosji znana socjolog Olga Krysztanowska potwierdziła, że jednym z rozważanych wariantów jest zmiana nazwy ugrupowania i wymiana kilku przywódców. "Rebranding, niewątpliwie, będzie. Trzeba wyciągnąć wnioski z błędów i opracować sensowną ideologię. Powinien też pojawić się lider" - oznajmiła, zauważając, że obecnie nie jest jasne, kto kieruje partią - Putin, prezydent Dmitrij Miedwiediew czy poprzedni przewodniczący Dumy Państwowej Borys Gryzłow.

Z kolei zastępca sekretarza generalnego Jednej Rosji Jurij Szuwałow dopuszcza możliwość podziału ugrupowania na trzy frakcje: liberalną, społeczną i "patriotyczną", czyli de facto nacjonalistyczną. Jego zdaniem, może to nastąpić już jesienią tego roku.

Cytowany przez "Izwiestija" anonimowy przedstawiciel Jednej Rosji utrzymuje, że możliwa jest nawet likwidacja partii i utworzenie w jej miejsce kilku formacji politycznych.

Inny scenariusz to utworzenie nowej partii na bazie Ogólnorosyjskiego Frontu Narodowego, który stanowi zaplecze Putina w jego kampanii prezydenckiej. Skupia on sterowane z Kremla organizacje kombatanckie, młodzieżowe, kobiece, związkowe i biznesowe. Koalicji tej przypadła 1/3 miejsc na listach Jednej Rosji podczas grudniowych wyborów do Dumy Państwowej.

Obecny ferment w Jednej Rosji jest konsekwencją gwałtownego spadku popularności tej partii, co najdobitniej pokazały grudniowe wybory parlamentarne.

Centralna Komisja Wyborcza podała, że Jedna Rosja, której listę wyborczą tym razem otwierał Miedwiediew, zdobyła 32 mln 379 tys. głosów, tj. 49,32 proc. Przełożyło się to na 238 mandatów w 450-miejscowej Dumie, tj. większość absolutną. W poprzednich wyborach w 2007 roku na ugrupowanie Putina głosowało 44 mln 714 tys. wyborców, co dało jej 315 mandatów, czyli większość kwalifikowaną. W ciągu czterech lat Jedna Rosja straciła więc aż 12,33 mln wyborców i 77 miejsc w Dumie.

Mimo to opozycja zarzuciła władzom fałszerstwa wyborcze. Według niektórych ekspertów, rezultat Jednej Rosji został "poprawiony" o 10-15 proc.

Po wyborach przeciwko oszustwom demonstrowały na ulicach Moskwy i innych miast tysiące osób. Największe akcje protestacyjne odbyły się 10 i 24 grudnia w stolicy. W tej pierwszej wzięło udział 25 tysięcy, a według niektórych źródeł nawet 40 tys. ludzi; w drugiej ponad 60 tys. osób. W ubiegłą sobotę nastąpił ciąg dalszy tych wystąpień. W Moskwie na ulice wyszło ok. 50-60 tys. stronników opozycji.

Opozycjoniści, nazywający Jedną Rosję "partią oszustów i złodziei", zapowiedzieli kontynuowanie protestów. Domagają się oni m.in. odejścia Putina i zreformowania systemu politycznego, a następnie rozpisania nowych wyborów parlamentarnych i prezydenckich.