W polityce obok programów gospodarczych ważne są również gesty. To one sprawiają, że społeczeństwo jest w stanie ze zrozumieniem przyjąć bolesną nawet kurację.
Gesty te, realne, a nie puste, przynoszą raczej milionowe, a nie miliardowe oszczędności, ale sprawiają, że państwo choćby na małym odcinku zaczyna działać lepiej. W przypadku tego rządu takim gestem powinna być naprawa tego, co w poprzedniej kadencji okazało się najbardziej spektakularną porażką – czyli odchudzenie administracji.
Oczywiście powstał nowy resort, który ma usprawnić biurokrację i wprowadzić ją w wiek XXI, czyli świat elektronicznego obiegu informacji. Zanim jednak nowy resort będzie mógł działać, premier mógłby jednym pociągnięciem pióra zlikwidować stanowiska pełnomocników posiadających biura przy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, którzy w rzeczywistości dublują zadania ministerstw. Weźmy choćby pełnomocnika rządu ds. dialogu międzynarodowego. Za politykę zagraniczną odpowiada w Polsce Ministerstwo Spraw Zagranicznych. To ono prowadzi dialog międzynarodowy i jest za niego odpowiedzialne. Jeśli czyni to nieudolnie, należy po prostu wymienić urzędników, jeśli sprawnie – nie ma sensu powielać stanowisk.
Kolejny pełnomocnik – ds. równego statusu. Dotychczasowa praktyka pokazuje, że każda osoba, która pełniła tę funkcję, budziła głównie kontrowersje. I tak większość narzędzi znajduje się w resorcie pracy, więc pełnomocnik zajmował się głównie sobą. Lepiej nie wspominać o stanowisku pełnomocnika ds. walki z biurokracją, bo przecież niczego nie wywalczył. Wyliczanie podobnych przykładów zajęłoby godziny.
Eksperci od administracji wyliczyli, że takich stanowisk przy premierze jest ponad 120. Jeśli do tego dodamy sekretarki, kierowców i asystentów tych osób, robi się całkiem niezła armia opłacana z podatków. Ich brak państwo odnotowałoby z ulgą, społeczeństwo zobaczyłoby, że nie tylko ono musi ponosić koszty reform.
Dobrym gestem byłaby też likwidacja urzędów wojewódzkich. Od czasu wprowadzenia reformy administracyjnej Jerzego Buzka znaczenie wojewodów malało. Dziś jest minimalne – władza jest w rękach marszałka województwa. Nie ma więc sensu dublować administracji terenowej. Państwo może przekazać resztę zadań, jakie ma obecnie wojewoda, samorządom wojewódzkim.
Dla obywatela rozgraniczanie władzy samorządowej i centralnej jest sztuczne – jedna i druga ma charakter publiczny. Najważniejsze, by była sprawna i funkcjonalna.
Poza gestami takie ruchy wyznaczyłyby ważny kierunek zmian i otworzyłyby drogę np. do likwidacji powiatów ziemskich – najsłabszej części reformy administracyjnej z 1999 r.