Rząd Chin podkreślił w czwartek, że nie zgadza się na ingerencję w wewnętrzne sprawy kraju pod pozorem walki o "wolność internetu". To odpowiedź na zarzuty USA, że chińskie zapory sieciowe stanowią barierę dla wolnego handlu - poinformowała agencja Reutera.

Stany Zjednoczone zażądały od ChRL określenia jasnych zasad cenzury sieci i odpowiedzi na pytanie, dlaczego chińskie zapory uniemożliwiają tylu amerykańskim firmom świadczenie w tym kraju swoich usług przez internet. To kolejny symptom narastającego napięcia między dwoma największymi gospodarkami świata - pisze Reuters.

W odpowiedzi, rzeczniczka chińskiego MSZ Jiang Yu zapewniła, że rząd jej kraju wspiera rozwój internetu i wolność słowa, do jego zadań należy też utrzymanie porządku w sieci i ochrona interesu publicznego, co pozostaje w zgodzie z przyjętymi na świecie praktykami.

"Chętnie podejmiemy współpracę z innymi krajami i porozumiemy się z nimi w sprawie rozwoju internetu - powiedziała Jiang. - Nie zgadzamy się natomiast na wykorzystywanie wolności internetu jako pretekstu do ingerowania w wewnętrzne sprawy innych państw".

W Chinach mieszka ponad pół miliarda użytkowników sieci

Dodała, że zagraniczne firmy są na chińskim rynku mile widziane.

W poniedziałek ambasador USA przy Światowej Organizacji Handlu (WTO) Michael Punke w liście do swojego chińskiego odpowiednika napisał, że niektóre przedsiębiorstwa spoza Chin napotkały "trudności w oferowaniu swoich usług chińskim klientom", kiedy strony internetowe tych firm zostały zablokowane przez państwową zaporę sieciową.

W Chinach, gdzie mieszka ponad pół miliarda użytkowników sieci, niedostępne są m.in. Facebook, Twitter i Youtube, a Chińczycy w dużym stopniu korzystają z ich rodzimych odpowiedników.