Od dwóch lat przed sądami trwa zażarty spór, która władza Stronnictwa Demokratycznego jest prawowita. Dziś decyzje sądu legitymizują jako szefa SD Pawła Piskorskiego. Jednak część dawnych działaczy nie rezygnuje prób podważenia prawomocności tych decyzji. Identyczny konflikt dotyczy władz fundacji Samorządność i Demokracja, której zadaniem jest gospodarowanie majątkiem partii, głównie kamienicami w atrakcyjnych lokalizacjach.
W prawniczym konflikcie pojawił się właśnie wątek kryminalny, który może odwrócić losy sporu. Chodzi o doniesienie do prokuratury, pod którym podpisała się przewodnicząca wydziału VII sądu cywilno-rejestrowego w Warszawie sędzia Marietta Kacperska.
– Doniesienie zostało skierowane do prokuratury rejonowej Warszawa-Wola i dotyczy podejrzenia sfałszowania sądowego dokumentu. O szczegółach trudno mówić, gdyż akta sprawy, wśród których był dokument, są w sądzie apelacyjnym – tłumaczy Maciej Gieros z sekcji prasowej sądu. A rzecznik prokuratury okręgowej Monika Lewandowska wyjaśnia: – Po zapoznaniu się z przesłanym materiałem prokurator zdecydował o wszczęciu śledztwa. Zaplanowane są już pierwsze czynności, m.in. przesłuchania pracowników sądu.
Osobne doniesienie w tej sprawie złożył także jeden z działaczy Stronnictwa Demokratycznego i jednocześnie Fundacji Samorządność i Demokracja. – Uważam, że ten dokument pomógł frakcji Piskorskiego przejąć szybciej władzę nad Stronnictwem. Podciął też skrzydła „starym działaczom”, którzy przestali walczyć i przez miesiąc wykonywać swoje statutowe obowiązki jako szefowie partii i władze fundacji – mówi „DGP” jeden z działaczy, zastrzegając anonimowość.
Według informacji z prokuratury dokument budzi wątpliwości, gdyż np. jest zatytułowany „postanowienie”, a nie jak powinno być w rzeczywistości „wyrok”. W dodatku wystawiony jest z datą 13 grudnia 2010 r., podczas gdy wyrok zapadł dopiero 7 marca 2011. A 8 marca – jak twierdzą przeciwnicy Piskorskiego – szef SD posłużył się nim wrzucając go na stronę, by udokumentować legalność swojego przywództwa. – Faktycznie wydanie uzasadnienia zajęło sądowi miesiąc – mówi nasz rozmówca.
Zastępca sekretarza generalnego SD Jan Artmowski zapytany o przyczynę tych rozbieżności tłumaczy, że dokument został im wydany przez Sąd Apelacyjny w Warszawie. – W związku z tym nie mógł wzbudzić naszych wątpliwości co do tego, że jest prawdziwy, a nie sfałszowany – mówi. Stąd, przed zadaniem przez „DGP” pytań, nie mieli co do niego żadnych podejrzeń. Ale, jak twierdzi, nawet zastrzeżenia co do dokumentu „nie wpływają w żaden sposób na sytuację prawną SD i jego władz, co znajduje odzwierciedlenie w księdze ewidencji partii politycznych, w której figurują nazwiska członków władz SD ustalonych w wyniku prawomocnego postanowienia Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 7 marca 2011 roku – deklaruje.
Wątpliwości pozostaną aż do wyjaśnienia sprawy przez śledczych. Prokuratura powinna zamknąć sprawę w ciągu dwóch miesięcy. Zaledwie przed dwoma tygodniami inne śledztwo zakończyło się objęciem szefa SD aktem oskarżenia. Według prokuratury w 2001 roku posłużył się on sfałszowaną umową o sprzedaży antyków. Śedczy przed sądem będą udowadniać, że ten sposób usprawiedliwił przed urzędem skarbowym pochodzenie około miliona złotych swojego majątku.