W całej Polsce złodzieje niszczą skrzynki na listy, by zdobyć bony Ikea. Rabatowe kupony o wartości 20 zł od szwedzkiej firmy stały się łatwym i bardzo atrakcyjnym łupem dla osiedlowych złodziei.
W łódzkiej kamienicy w ciągu jednej nocy na 40 skrzynek listowych uszkodzono aż 30. Jak relacjonuje administrator budynku, zniszczono zamki, drzwiczki i przegródki. We wszystkich zdemolowanych skrzynkach brakowało także bonów Ikea. Rano bony odebrali jedynie ci mieszkańcy, których skrzynki pozostały nietknięte.
Lokatorzy przypuszczają zatem, że powodem włamań były właśnie bony rabatowe.
– Faktycznie liczba włamań do skrzynek w ostatnim czasie nieco wzrosła w naszym mieście – mówi Grzegorz Kłos, współwłaściciel łódzkiej firmy zajmującej się serwisowaniem skrzynek na listy Postman S.C.
Do kradzieży kuponów Ikea dostarczanych listownie doszło także w innych miastach. W Chorzowie złodzieje bonów zniszczyli ponad 120 skrzynek. Wszystkie zostały zdemolowane tego samego dnia, w którym listonosz roznosił bony. Złodzieje uszkodzili również skrzynki w Sosnowcu i Czeladzi.
Ikea twierdzi jednak, że rozsyłanie bonów pocztą to najlepsze rozwiązanie.
– Kupon rabatowy był dystrybuowany przez Pocztę Polską jako najbardziej wiarygodnego partnera, który mógł się podjąć rozprowadzenia bonów na tak ogromną skalę – tłumaczy Karolina Horoszczak, rzecznik prasowy firmy Ikea.
Wyjaśnia, że podobne listy szwedzka firma wysłała do 9 milionów gospodarstw domowych.
Wraz z pojawieniem się problemu rabowania i demolowania skrzynek na listy zrodziło się również pytanie, kto powinien płacić za ich naprawę. Po nowelizacji prawa pocztowego w 2008 roku skrzynki należące do Poczty Polskiej zostały wymienione na model euro. Za ich konserwację nie odpowiada już Poczta Polska. Wciąż jednak do końca nie wiadomo, czy za naprawę powinni zapłacić lokatorzy, czy spółdzielnie.
Według Barbary Konopki, prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej „Zakoniczyn” w Gdańsku, tego typu dywagacje nie mają jednak najmniejszego sensu.
– Bez względu na to, czy spółdzielnia zapłaci z funduszu remontowego, czy lokatorzy pokryją te koszty indywidualnie, to i tak odbije się to na kieszeniach mieszkańców – wyjaśnia Konopka.
Pieniądze, którymi dysponuje spółdzielnia, również przecież pochodzą od lokatorów.
Według Grzegorza Kłosa naprawa samych drzwiczek kosztuje około 30 zł. Jeżeli zepsuty został także zamek, cena naprawy może wzrosnąć nawet do 70 złotych.
– Dla firm serwisujących to, kto zapłaci za naprawę skrzynki, jest jednak kwestią drugorzędną. Najważniejsze, by rachunek za usługę został po prostu zapłacony – dodaje.