Policja i prokuratura potwierdzają informacje „DGP”, które ujawniliśmy w piątek. Sześć bomb w sklepach Ikei podłożył polski gang, aby wymusić 6 mln euro. Eksperci ostrzegają: przypadków terroru wobec firm będzie więcej
Pierwsze trzy eksplozje zostały zsynchronizowane. Niewielkie ładunki wybuchły 30 maja w centrach meblarskich w Belgii, we Francji i w Holandii. – Żaden z klientów nie został ranny. Bomby zostały skonstruowane tak, by zminimalizować ryzyko wyrządzenia krzywdy – wyjaśnia nam jedna z osób pracująca przy śledztwie. Nic nie wskazywało, że to szantaż finansowy – sprawcy nie skontaktowali się z koncernem.
Kolejny wybuch miał miejsce 10 czerwca w Dreźnie. Ten ładunek miał wyrządzić krzywdę i dwóch klientów sklepu doznało lekkich obrażeń. Ale groźna była dopiero bomba w sklepie w czeskiej Pradze. – Pirotechnicy ocenili, że gdyby eksplodowała, zabiłaby wszystkich w promieniu 40 metrów. A to dziesiątki ofiar plus kolejne, które zginą w wyniku paniki – mówi oficer Centralnego Biura Śledczego.
Dopiero wtedy przestępcy skontaktowali się z Ikeą. Zażądali 6 mln euro, zapowiadając, że jeśli nie dostaną pieniędzy, zaczną zabijać.
Operacja została w pewnym momencie narażona na porażkę. Po przekazaniu pierwszych informacji do Europolu, że CBŚ namierza grupę odpowiedzialną za serię zamachów, wiadomości o „polskim śladzie” opublikowały francuskie media.
– Mózg przedsięwzięcia to wieloletni dyrektor generalny jednej z największych sieci supermarketów w Polsce. Mówi czterema językami, doskonale posługuje się nowymi technologiami. Baliśmy się, że zostanie ostrzeżony – opowiada jeden z naszych rozmówców.
W operację namierzania szantażystów było zaangażowanych nawet 500 funkcjonariuszy, główny ciężar śledztwa spoczywał na policjantach z dolnośląskiego oddziału oraz specjalnego „wydziału aktów terroru” z centrali CBŚ. Wrescie szefowie biura zdecydowali, że zgromadzono wystarczającą liczbę dowodów, aby uderzyć na kryjówkę 39-letniego Adama K. oraz Mikołaja G. w Borach Tucholskich.
– Obyło się bez wystrzału, byli zaskoczeni. Jako cel szantażu wybrali koncern Ikea przypadkiem, mogło paść na każdy inny – mówi szef CBŚ Adam Mariuszczak. Obaj mężczyźni zostali aresztowani.
Zatrzymani nie mieli wcześniej poważnej kryminalnej przeszłości. Pomysł z szantażem koncernu Ikea miał im pomóc wyjść ze spirali długów.
Policjanci przewidują, że duże firmy coraz częściej muszą się liczyć z próbami podobnych szantaży.
– I chodzi nie tylko o podkładanie bomb, ale także np. zatruwanie produktów konkretnej firmy lub kradzież strategicznych danych przez hakerów działających na zlecenie grup przestępczych – wyjaśnia jeden z naszych rozmówców.
Dotąd w Polsce był jeden porównywalny przypadek terroru kryminalnego dotyczącego wielkich firm – na początku lat 90. nieznani do dziś sprawcy podłożyli bombę na stacji Shell, która zabiła próbującego ją rozbroić policyjnego pirotechnika.