Siedem milionów złotych straci PZPN, jeśli mecz reprezentacji Polski i Niemiec nie odbędzie się na Stadionie Narodowym – ujawnili wczoraj w Sejmie przedstawiciele związku. Według ministra sportu Adama Giersza nie ma powodów, aby ziścił się czarny scenariusz.
Giersz przedstawiał wczoraj posłom rządowe sprawozdanie, które wzorowo ocenia postępy prac na Stadionie Narodowym. W sprawozdaniu przygotowanym przez jego urzędników jeszcze w marcu ryzyko oceniono na poziomie zerowym, podobnie jak terminowość.
– Komisja UEFA zacznie odbiór stadionu w sierpniu – zapewniał Giersz posłów. O stan prac niepokoili się natomiast przedstawiciele PZPN, którzy ujawnili, że na przeniesieniu meczu z Gdańska do Warszawy stracili 3 mln zł, a podobny scenariusz z Narodowym kosztowałby 7 mln zł.
– Mamy umowy z Narodowym Centrum Sportu, które będzie musiało w takiej sytuacji odpowiedzieć finansowo. Przyznam, że nie wierzę już w ten mecz – mówił „DGP” jeden z działaczy.
Według raportu nadal obowiązuje pierwotnie zakładany termin rozpoczęcia procedury odbioru technicznego stadionu, tj. 10 czerwca.
– To niemożliwe, musiałoby się zdarzyć kilka tysięcy cudów, nie jeden – skomentował wczoraj dla „DGP” te zapewnienia przedstawiciel konsorcjum wykonawców Alpine-PBG i Hydrobudowy.
Jak ujawniliśmy w „DGP”, podobnie sytuację ocenia firma audytorska EC Harriss. Według jej raportu konsorcjum ma prawo się domagać przesunięcia terminu na przełom lutego i marca przyszłego roku. Głównym winowajcą spóźnienia mają być błędy i opóźnienia w dostarczaniu projektow instalacji: sanitarnej, elektrycznej i teleinformatycznej.
Z informacji „DGP” wynika ponadto, że daleki od uruchomienia jest cały system przeciwpożarowy. Jest niezwykle skomplikowany, liczy 2500 klap, których zadaniem jest odpowiednie zamykanie się i otwieranie, aby zdusić pożar. Nie poprowadzono do nich zasilania, nie mówiąc o systemie informatycznym, który by nim odpowiednio kierował.
– Bez tego nie ma szans na zgodę straży pożarnej. Można się jedynie starać o warunkową zgodę na organizację imprezy na terenie budowy – mówi nasz rozmówca z konsorcjum. Tych wymogów z pewnością nie zlekceważą przedstawiciele z komisji UEFA, którzy będą dokonywać odbioru w sierpniu.
– Są ostatnie dni maja, a my nadal nie mamy z NCS nawet projektu murawy. Tymczasem miała być gotowa 10 czerwca. Optymistycznie patrząc: może uda się skończyć budowę późną jesienią, ale nie wcześniej – usłyszeliśmy od wykonawcy.
Jeśli rzeczywiście dojdzie do opóźnienia, to NCS prawdopodobnie spotka się z wykonawcami w sądzie, który będzie musiał rozstrzygnąć, kto jest winny i poniesie finansową odpowiedzialność.