Aby zwiększyć frekwencję wyborczą należy m.in. szczególnie zadbać o osoby, które mają utrudniony udział w wyborach, jak niepełnosprawni, a także o udział młodzieży - podkreślali uczestnicy konferencji "Obywatele i wybory" zorganizowanej w poniedziałek przez Kancelarię Prezydenta.

Były premier Tadeusz Mazowiecki, doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego podkreślił, że niska frekwencja wyborcza nadal jest problemem Polski.

"Tyle lat minęło od pierwszych wolnych wyborów, że obywatele powinni już być przyzwyczajeni do tego, że wybory to pewien obowiązek wobec państwa, wobec własnej ojczyzny, wobec siebie samego" - mówił Mazowiecki.

Jak ocenił, "niektórzy ludzie nie chcą, a niektórzy nie mogą" uczestniczyć w wyborach. "Chodzi więc o to, aby tym, którzy nie mogą - ułatwić to, a tych, którzy nie chcą - do wyborów zachęcić" - dodał.

Prezes Fundacji im. Stefana Batorego Aleksander Smolar uważa natomiast, że niska frekwencja w wyborach jest dowodem małego zaangażowania obywateli w sprawy kraju i problemy demokracji. "Poczucie odpowiedzialności, zainteresowanie aktem wyborczym, może posłużyć pogłębieniu naszej demokracji i stabilizacji instytucji demokratycznych" - mówił Smolar.

"W 1/3 lokali wyborczych nie było warunków właściwych do głosowania przez osobę niepełnosprawną"

"Możemy przeciwdziałać temu poprzez różne rozwiązania (...) Można wiele zrobić, żeby ludziom ułatwić, żeby przybliżyć proces demokratyczny do konkretnej osoby. To powinniśmy robić" - powiedział Smolar, podkreślając konieczność ułatwień dla osób, które mają utrudniony udział w wyborach.

Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Irena Lipowicz zwracała z kolei uwagę na niedostateczne dostosowanie lokali wyborczych do potrzeb osób niepełnosprawnych. Poinformowała, że pracownicy Biura RPO przeprowadzali wizytację punktów wyborczych, które miały być dostosowane do potrzeb niepełnosprawnych.

"W 1/3 lokali wyborczych nie było warunków właściwych do głosowania przez osobę niepełnosprawną" - stwierdziła Lipowicz. Jak mówiła, rozważa stworzenie "czarnej listy gmin", które - według RPO - "w sposób arogancki, mimo wielokrotnych upomnień, powtórnych kontroli, nadal nie dokonują dostosowań". Podkreśliła, że największym problem jest zapewnienie osobie niepełnosprawnej tajności głosowania.

"Świadczy to o tym, że jesteśmy nieczuli na potrzeby ważnej grupy wyborców" - uważa Lipowicz. Pytała jednocześnie, jaki jest problem, na przykład z wydrukowaniem kart do głosowania z alfabetem Braille'a.

"Nie może być tak, że część najmłodszych obywateli wyłączamy z rozmowy, kiedy dzieje się ważny akt demokratyczny"

W opinii RPO, aby zwiększyć w Polsce frekwencję wyborczą należałoby się odwołać do "zdrowej rywalizacji" pomiędzy poszczególnymi krajami członkowskimi UE. "Często przypominanie - w duchu sportowym - że jesteśmy w absolutnym dole tabeli europejskiej, jeśli chodzi o udział w głosowaniu, stawianie retorycznych pytań, w czym jesteśmy gorsi, to może odwołałoby się do poczucia godności narodowej - mówiła Lipowicz.

Dodała ponadto, że są też wyborcy, którzy uważają, że "niepójście do głosowania jest ważnym sposobem objawienia swojej krytyki". "W państwach Europy Zachodniej często taka grupa wyborców wybiera listy alternatywne, u nas ci wyborcy nie idą do wyborów" - zauważyła RPO. Należy się więc zastanowić - mówiła Lipowicz - jak "odkleić" rozczarowanie obywateli dokonywanymi wyborami od zniechęcenia do udziału w wyborach.

Wiceminister edukacji Mirosław Sielatycki odniósł się natomiast do udziału w wyborach osób młodych. Jak przekonywał, działania zwiększające frekwencję są ważne nie tylko dla młodzieży, która może już głosować, ale także dla osób jeszcze młodszych, które mogą już się uczyć.

"Nie może być tak, że część najmłodszych obywateli wyłączamy z rozmowy, kiedy dzieje się ważny akt demokratyczny" - zaznaczył Sielatycki.